W ciągu ostatnich kilku dekad nastąpiła cicha rewolucja. Politolodzy zaczęli badać, jak myślą przywódcy, jakie mają uprzedzenia i jak te cechy kształtują proces podejmowania decyzji. Odkryli, że w przeważającej mierze psychologia warunkuje ich zachowanie na arenie międzynarodowej – uważa Keren Yarhi-Milo, dziekan Szkoły Spraw Międzynarodowych, profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Columbia.
Amerykańska analityk specjalizuje się w negocjacjach kryzysowych, psychologii liderów i decydentów. Recenzując najnowszą książkę Johna Mearsheimera i Sebastiana Rosato pt. How States Think: The Rationality of Foreign Policy na temat racjonalności polityki zagranicznej przekonuje, że autorzy mylą się twierdząc, iż w polityce zagranicznej państw mało jest miejsca na irracjonalność.
Wesprzyj nas już teraz!
W artykule pt. Why Smart Leaders Do Stupid Things („Dlaczego mądrzy liderzy robią głupie rzeczy”) zamieszczonym na łamach listopadowo-grudniowego numeru „Foreign Affairs” wspomniana autorka przekonuje do swojej koncepcji patrzenia na międzynarodową politykę. Sugeruje, że sprawy zagraniczne nie są racjonalne, a w podejmowaniu decyzji istotną rolę odgrywają uprzedzenia liderów.
W przekonaniu Yarhi-Milo, agresja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. nie była racjonalna. Argumentuje, że Ukraina jest największym krajem Europy, a rosyjski prezydent podjął decyzję o ataku, chociaż nie miał dobrze wyszkolonych żołnierzy, dobrej jakości broni i żadne państwo – poza Białorusią – nie popierało kontroli Kijowa przez Moskwę. Nadto, Stany Zjednoczone odkryły plany inwazji Putina i je upowszechniły. Wiele stolic zagroziło potencjalnymi sankcjami i kraje NATO dały jasno do zrozumienia, że zbroją Kijów. Mimo to przywódca rosyjski zdecydował się na pełnoskalowy najazd.
Znani politolodzy – John Mearsheimer i jego uczeń Sebastian Rosato w swojej książce nie odmawiają decyzji Putina racjonalności. Ich zdaniem, rosyjski lider i jego doradcy „myśleli w kategoriach prostej teorii równowagi sił”. Ukraina była „bastionem przeciwko NATO”. Jej ewentualne członkostwo w zachodnim sojuszu naruszyłoby „czerwoną linię”. Dlatego kwestia zachowania Kijowa w sferze wpływów rosyjskich była „sprawą życia i śmierci” dla Kremla.
Ewentualna przegrana czy utrata władzy przez Putina w wyniku wojny nie będzie wynikała z irracjonalnej decyzji, lecz „niekompetencji wojskowej Rosji i wysiłków NATO, aby pomóc Ukrainie zrównoważyć siły z Rosją”.
Mearsheimer i Rosato są przedstawicielami szkoły realizmu w międzynarodowych stosunkach politycznych – szkoły spopularyzowanej przez Kennetha Waltza, Henry Kissingera i George’a Kennana. Zgodnie z założeniami tego nurtu, państwa postępują racjonalnie, starając się zmaksymalizować swoją władzę i uniknąć ataku w anarchicznym świecie.
Kwestie predyspozycji psychicznych decydentów politycznych schodzą na dalszy plan.
Autorka recenzji zaś podkreśla, że „w ciągu ostatnich kilku dekad w tej dziedzinie nastąpiła cicha rewolucja. Politolodzy zaczęli badać, jak myślą przywódcy, jakie mają uprzedzenia i jak te cechy kształtują proces podejmowania decyzji. Odkryli, że w przeważającej mierze psychologia warunkuje ich zachowanie na arenie międzynarodowej. Przy dokonywaniu wyborów liderzy często polegają na heurystyce – zwłaszcza podczas kryzysów. Przekonania wodzów, ich osobowości i wrażenia, jakie wywierają na partnerach, wpływają na postrzeganie przez nich świata. A ich uczucia kształtują sposób, w jaki podchodzą do różnych problemów i sytuacji. Na przykład jako powód inwazji na Ukrainę często wymienia się emocjonalną fiksację Putina na punkcie kontrolowania tego kraju” – czytamy.
Właśnie w oparciu o to stanowisko profesor Columbia University podważa teorie Mearsheimera i Rosato, którzy konsekwentnie utrzymują, że większość decyzji międzynarodowych jest w istocie racjonalna. Krytykują oni tzw. psychologię polityczną, chociaż zastrzegają, że osobowości mogą nie być całkowicie nieistotne w polityce międzynarodowej, ale nie mają aż takiego znaczenia, jak sądzą niektórzy uczeni.
„Książka Mearsheimera i Rosato stanowi ważny głos w debacie na temat racjonalności w stosunkach międzynarodowych i dobrze pokazuje, dlaczego naukowcy mają trudności z określeniem, które decyzje można uznać za racjonalne. Jednak, ostatecznie w książce nie udało się wykazać, że kraje zachowują się racjonalnie. Autorzy nie są w stanie podać przekonującej definicji racjonalności. Nie wyjaśniają, dlaczego to, co jest racjonalne dla przywódcy, jest także sensowne dla państwa. Ignorują ogromne dane pierwotne i archiwalne, które przeczą ich argumentom. Wymyślają post hoc wyjaśnienia tego, co uważają za racjonalne, akcentując własne uprzedzenia. A przykłady, których używają do udowodnienia swoich twierdzeń, często są podważane” – komentuje autorka recenzji, dodając, że Mearsheimer jest „jednym z najsłynniejszych politologów w historii”, a Rosato jego uczniem, który „zasłynął dzięki logicznemu demontażowi teorii demokratycznego pokoju: idei, że demokracje zwykle nie toczą ze sobą wojen”.
Najnowsza książka obu autorów „robi furorę”. Badacze analizują zbiorowe wybory decydentów od I wojny światowej do chwili obecnej. Uznali, że decyzja Adolfa Hitlera o inwazji na Związek Radziecki w 1941 r., atak Japonii na Pearl Harbor czy obecna agresja Putina na Ukrainę, były racjonalne.
Chociaż trudno zdefiniować pojęcie „racjonalność”, to jednak odrzucają analizy współczesnych komentatorów oceniających racjonalność decyzji z punktu widzenia powodzenia przedsięwzięcia.
Racjonalność według Mearsheimera i Rosato „daje sens światu, nawigując nim, by osiągnąć pożądane cele”. Racjonalne decyzje bazują na teoriach popartych „realistycznymi założeniami”, „przekonującą logiką przyczynową” oraz dowodach.
Odrzucają oni teorię domina, sugerującą, że jeśli dany kraj stanie się demokracją lub dyktaturą, to jego sąsiedzi podążą dokładnie w tym samym kierunku.
Obaj autorzy uważają za racjonalne przekonanie Władimira Putina o ataku na Ukrainę, zważywszy na to, iż Rosja i Ukraina stanowiły jeden kraj, a w przeszłości także „Ukraina była strategicznym buforem Moskwy przed resztą Europy”. Decyzja rosyjskiego lidera była naturalną reakcją na rozszerzenie NATO.
Analitycy są krytyczni wobec psychologii i ekonomii behawioralnej oraz twierdzeń, że liderzy kierują się emocjami, uprzedzeniami i wcześniejszymi przekonaniami, troską o reputację itp.
„Mearsheimer i Rosato przyznają, że ludzie mogą być irracjonalni – pisze prof. Keren Yarhi-Milo – i kierować się uprzedzeniami psychologicznymi. Twierdzą jednak, że osobista skłonność do kaprysów rzadko stanowi problem w polityce zagranicznej. Kiedy stawka jest wysoka, tak jak ma to miejsce w przypadku kwestii bezpieczeństwa narodowego, zauważają, przywódcy mają silną motywację do myślenia w kategoriach teoretycznych. To prosty argument: pod presją ludzie zwykle zachowują się racjonalnie. Ale to twierdzenie nie wytrzymuje analizy” – sugeruje autorka. Uważa ona, że „gdy stawka jest wysoka, a decydenci znajdują się w trudnej sytuacji, jest bardziej prawdopodobne, iż ulegną skrótom poznawczym, emocjom i innym nieracjonalnym zachowaniom. Jest to szczególnie prawdziwe, jeśli liderzy nie mają wystarczającej ilości danych lub nie mają czasu na ich przeglądanie i zastanawianie się nad nimi, aby podjąć świadomą decyzję”. Badaczka podała przykład Izraela, który miał dane wywiadowcze, sygnalizujące, iż państwa arabskie planowały zaatakować go w 1973 roku, a jednak rząd izraelski ocenił, że sąsiedzi nie byliby na tyle głupi, aby dokonać inwazji bez uzyskania wcześniejszej przewagi powietrznej. Stąd atak Egiptu miał ich zaskoczyć.
Profesor z Columbia University konsekwentnie broni psychologizmu i wskazuje, że chęć utrzymania się przy władzy może motywować przywódców do prowadzenia wojen dywersyjnych lub innych kosztownych działań godzących w interesy państwa i podaje przykład najazdu Argentyny na Falklandy w 1982 roku.
Mearsheimer i Rosato wskazują na rolę namysłu w procesie decyzyjnym. A Keren Yarhi-Milo uważa, że przyjęli oni złą metodologię, opierając się na narracjach analitycznych, a nie na danych pierwotnych i nie śledzą rzeczywistego procesu. W rezultacie ich książka ma być nieprzekonująca.
Jednak Amerykanka dodaje, że „pomimo błędów logicznych i braku przekonujących dowodów książka Mearsheimera i Rosato ma ważną wartość dla naukowców i decydentów. Ich prace pokazują, że polityka międzynarodowa jest ważną dyscypliną, udowadniając, że przywódcy opierają się na teoriach – zarówno wiarygodnych, jak i wręcz przeciwnie – które pomagają im w podejmowaniu decyzji”.
Nadto wskazuje, jak ważny jest namysł, by uniknąć grupowego myślenia i by nie paść ofiarą uprzedzeń oraz błędnych wyobrażeń.
Autorka odnosi to w szczególności do polityki Waszyngtonu względem Chin. Apeluje, by nie ulegać „agresywnemu dyskursowi na temat Chin”, jaki obecnie dominuje w USA. Tym bardziej, że stosunki amerykańsko-chińskie odgrywają centralne znaczenie we współczesnej polityce Stanów Zjednoczonych.
Yarhi-Milo ubolewa, że ta kwestia została pominięta przez Mersheimera i Rosato. Po prostu Chiny są nieobecne w ich pracy. Sugeruje, że tak się stało prawdopodobnie dlatego, że popierają oni rosnące wysiłki Waszyngtonu w celu rzucenia wyzwania Pekinowi. „Jednak ustalenie, czy obecny sposób działania jest racjonalny, wymaga wiedzy, czy Chiny są mocarstwem selektywnie oportunistycznym, czy też ekspansjonistycznym, co z kolei wymaga odgadnięcia zamiarów Pekinu. Jest to coś, do czego autorzy prawdopodobnie nie chcą się przyznać. Jeśli mimo wszystko kraj ma charakter wyłącznie defensywny, to agresywna postawa Waszyngtonu nie ma większego sensu (…)” – pisze profesor Uniwersytetu Kolumbia.
Badaczka podaje, że w rzeczywistości amerykańscy decydenci i amerykańska społeczność wywiadowcza mają „niewiele wiedzieć o tym, jak faktycznie myśli chiński prezydent Xi Jinping, co utrudnia im wykorzystywanie teorii do przewidywania zachowania Pekinu”.
Autorka recenzji przestrzega przed myśleniem, że przywódca Chin zastosuje „zimną i twardą logikę w odniesieniu do Tajpej”. Raczej należy spodziewać się irracjonalnych działań Xi Jinpinga wobec Tajwanu, który „prawdopodobnie zignoruje dowody sugerujące, że jego cel jest nieosiągalny lub że koszty jego działań będą astronomiczne, tak jak Putin zrobił to w przypadku Ukrainy”. Yarhi-Milo dodaje, że właśnie na tym polega prawdziwa tragedia polityki wielkich mocarstw.
Źródło: foreignaffairs.com
AS