Dwaj politolodzy z Uniwersytetu Wrocławskiego, prof. Ireneusz Paweł Karolewski i prof. Roland Benedikter, w polemice na artykuł Daniela Kelemena pt. „Poland’s Constitutionl Crisis” (Polski kryzys konstytucyjny), który ukazał się w prestiżowym magazynie „Foreign Affairs”, wskazali na wyraźne różnice istniejące między obecnym polskim, a węgierskim („orbanowskim”) systemem rządzenia. Uczeni przestrzegli też Brukselę przed podejmowaniem kontrowersyjnych środków dyscyplinowania Polski.
Wykładowcy Uniwersytetu Wrocławskiego wyraźnie wskazali, że sugestie Kelemena, by UE „zdyscyplinowała” Polskę przy pomocy art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej (zawieszenie Warszawy w prawach członka UE) przyniosłoby głębszy kryzys legitymizacji władzy.
Wesprzyj nas już teraz!
Ich zdaniem błędne jest dostrzeganie analogi między konfliktem partii rządzącej w Polsce i Trybunałem Konstytucyjnym, a próbą wprowadzenia autorytarnego systemu władzy na Węgrzech przez Victora Orbana.
„Partia Fidesz rządząca na Węgrzech rzeczywiście ma pewne ideowe pokrewieństwo z PiS. Obie są konserwatywnymi partiami nacjonalistycznymi, których przywódcy: Orban i Kaczyński, spotkali się dwukrotnie, odkąd PiS doszedł do władzy pod koniec 2015 roku” – piszą autorzy tekstu. Dostrzegają oni podobieństwo w przyjęciu przez oba ugrupowania redystrybucyjnej polityki społecznej i w sceptycyzmie wobec międzynarodowych korporacji. Obie są antyimgranckie i obie chciały (bądź chcą) zmiany konstytucji.
Jednak na Węgrzech Orban dokonywał „reform” w sposób bardziej populistyczny i autorytarny. Profesorowie przypominają, że np. w 2010 roku, kiedy Orban miał wystarczająco dużą przewagę w parlamencie, aby zmienić konstytucję, zdecydował się znacznie ograniczyć wolność słowa, mediów publicznych i prywatnych, zmienił ordynację wyborczą, faworyzując dużą partię taką jak Fidesz. Z kolei jednym z najważniejszych nowych przepisów konstytucyjnych było przyjęcie Czwartej Poprawki, która podważała niezależność sądownictwa i wprowadzała większą kontrolę rządowa nad uczelniami. W życie weszły przepisy, które godziły w prawa człowieka.
Tymczasem – zdaniem politologów – nic podobnego nie zdarzyło się w Polsce. Wielkie koncerny międzynarodowe funkcjonują bez przeszkód i nie istnieją żadne poważne ograniczenia swobód obywatelskich.
„Nawet nowa ustawa antyterrorystyczna – piszą – czasami odbierana jako zamach na wolności obywatelskie, mieści się również w ramach europejskiego nurtu, a wiele z jej nowych środków bezpieczeństwa, w tym obowiązek rejestracji kart SIM, są praktykowane w krajach takich jak Niemcy od lat”.
Dalej autorzy polemiki wyjaśniają, że na Węgrzech, wiele z najgorszych zmian wynika ze współpracy Fideszu z jawnie antysemicką i neofaszystowską partią Jobbik, która jest obecnie trzecią co do wielkości partią polityczną w kraju. Rządzący Fidesz wprowadził szereg rozwiązań zaproponowanych przez Jobbik i między politykami obu ugrupowań istnieje ścisła współpraca. W Polsce z kolei nie istnieje żadna siła polityczna podobna do Jobbiku – podkreślają Karolewski i Benedikter.
Kontrast pomiędzy obu krajami jest szczególnie widoczny w ich stosunku do mediów. Przytaczając dane z najnowszego raportu Freedom House na temat wolności prasy, politolodzy podkreślili, że „prasa węgierska jest tylko częściowo wolna”, a prasa polska uważana jest za „wolną”. Na Węgrzech dziennikarze stale są pozywani do sądu za rzekome zniesławienie czy naruszenie dobrej reputacji i chuligaństwo. Ponoszą z tego tytułu ogromne koszty.
W Polsce zaś – zdaniem autorów tekstu – dziennikarze pracują bez przeszkód, a prywatne i państwowe media konkurują ze sobą.
Orbanowi udało się ograniczyć niezależne punkty sprzedaży prasy. Udało mu się też uciszyć krytyczne głosy i ograniczyć wpływy z reklam dla zagranicznych mediów. W 2011 roku ustanowiono Daniela Pappa – współzałożyciela Jobbiku – szefem redakcji wiadomości w telewizji publicznej, a od 2014 roku kontroluje on wszystkie serwisy w mediach publicznych. W Polsce – chociaż media publiczne stały się bardziej konserwatywne, prywatne – zachowały swoją niezależność.
Dwie kolejne różnice, które uniemożliwiają dryfowanie Polski w kierunku autorytarnym to „kulturowy anarchizm” Polaków i niechęć Warszawy do Rosji w przeciwieństwie do Węgier Orbana i jego fascynacji rosyjską koncepcją politycznej suwerennej demokracji, to jest systemu „sterowanej demokracji z ograniczonym pluralizmem politycznym i społecznym”.
„Ogólnie rzecz biorąc, polskie społeczeństwo jest kulturowo anarchistyczne i tradycyjnie nieufne wobec jakiegokolwiek rządu. Ta kultura funkcjonuje jako przedmurze przeciw autorytarnym tendencjom” – wyjaśniają autorzy polemiki.
Politolodzy nie zgadzają się z sugestią Kelemena, że Węgry Orbana i Polska Kaczyńskiego realizują ten sam „wielki projekt”. Uczeni ostrzegli UE przed dyscyplinowaniem Polski w oparciu o art. 7 Traktatu o UE za rzekome łamanie praworządności. Działania takie nie rozwiążą problemów konstytucyjnych Polski, a jedynie zaszkodzą UE – przestrzegają.
Politolodzy piszą, że wiele z tych środków już zainicjowanych wobec polskiego rządu, takich jak formułowanie ścisłych terminów dla Polski do wdrożenia zaleceń dotyczących polityki Komisji Europejskiej, mają niewielkie podstawy prawne w traktatach unijnych. W związku z tym, może się to skończyć pozwem przeciwko Komisji w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości i polski rząd ma duże szanse na wygranie procesu.
Gdyby do czegoś takiego doszło – piszą Karolewski i Benedikter – PiS jeszcze się wzmocni. Proces mógłby także mieć poważne konsekwencje dla legitymizacji UE, w czasie, gdy jest już ona osłabiona przez referendum w Wielkiej Brytanii i wskutek wzrostu eurosceptycyzmu na całym kontynencie – konkludują autorzy tekstu w „FA”.
Źródło: foreignaffairs.com
AS