Eksperci Ivo Daalder i Karen Donfried przekonują na łamach „Foreign Affairs”, że dzisiaj Ukraina potrzebuje od NATO przede wszystkim zaawansowanej broni i jasności co do wymagań dotyczących przyjęcia do sojuszu. Tłumaczą, że Rosja poniosła strategiczną porażkę wraz z rozszerzeniem NATO o Finlandię.
Daalder to były ambasador USA przy NATO, obecnie szef Chicago Council on Global Affairs. Z kolei Donfried to była zastępczyni sekretarza stanu ds. europejskich i euroazjatyckich. Obecnie starszy pracownik w Belfer Center for Science and International Affairs w Harvard’s Kennedy School. Razem napisali wspólny artykuł pod tytułem: „What Ukraine needs form NATO?”, który zamieszczono na stronie foreignaffairs.com 26 marca br.
Byli pracownicy administracji amerykańskiej zaznaczają, że w obecnej sytuacji pilnie trzeba dostarczyć Ukraińcom: „pociski artyleryjskie, rakiety przeciwlotnicze, rakiety dalekiego zasięgu i inne krytyczne potrzeby wojskowe”. Niemniej, równie ważne jest odpowiedzenie sobie na pytanie, w jaki sposób zabezpieczyć przyszłość Ukrainy.
Wesprzyj nas już teraz!
Okazją do dywagacji na ten temat będzie lipcowe spotkanie przywódców NATO w Waszyngtonie. Szczyt odbędzie się z okazji 75. rocznicy powstania sojuszu.
Kijów stara się o zaproszenie do członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim. Polska, Francja i kraje bałtyckie chętnie widziałyby wystosowanie zaproszenia już na lipcowym szczycie. Część państw jest temu przeciwna, w tym USA i Niemcy.
Dla wielu stolic europejskich oczywistym jest, że dopóki trwa wojna na Ukrainie, nie ma mowy o przystąpieniu tego kraju do NATO, co zostało wyartykułowane podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w zeszłym miesiącu. Szczyt w Waszyngtonie ma służyć zbudowaniu „konsensusu” w sprawie ewentualnego miejsca Ukrainy w ramach sojuszu i określenia bardziej szczegółowo warunków jej przystąpienia do NATO.
Autorzy analizy sugerują, że na Ukrainie potrzebne są gruntowne reformy, Sojusz Północnoatlantycki powinien przejąć koordynację pomocy wojskowej zapewnianej przez koalicję ponad 50 krajów i pomóc Ukrainie w budowie nowoczesnej, interoperacyjnej armii. Przywódcy NATO powinni zwiększyć swoje wsparcie dla Kijowa, dostarczając zaawansowaną broń, w szczególności rakiety dalekiego zasięgu.
Spośród niezbędnych reform, które Ukraińcy musieliby wprowadzić wymienia się reformy demokratyczne, antykorupcyjne i bezpieczeństwa określone w Rocznym Programie Narodowym Ukrainy, formalnej strukturze przygotowującej ten kraj do członkostwa w NATO. Zmiany powinny być wprowadzone w ciągu roku.
Ponadto walki na Ukrainie muszą się zakończyć, chociaż niekoniecznie oznacza to faktyczne zakończenie wojny. Jak wskazują Daalder i Donfried, chodzi o to, aby sojusznicy określili, co „uznają za zadowalające zakończenie walk”.
Wojny zazwyczaj kończą się z powodu wzajemnego wyczerpania i rzadko mamy do czynienia z wynegocjowanym pokojem. Dlatego „w dającej się przewidzieć przyszłości można spodziewać się jedynie zamrożenia konfliktu – zaprzestania działań wojennych bez rozwiązania politycznego”.
Na szczycie w Waszyngtonie przywódcy NATO mogliby zgodzić się na zaproszenie Ukrainy do członkostwa po zakończeniu walk na przykład w drodze zawieszenia broni. Analitycy wyjaśniają, że Kijów nie musiałby akceptować utraty terytorium na rzecz Rosji, a jedynie uznać, że „jakakolwiek zmiana status quo będzie musiała zostać osiągnięta politycznie, a nie militarnie”.
Następnie dodają, że po przystąpieniu Ukrainy do NATO, zobowiązanie sojuszu do zbiorowej obrony na mocy art. 5 miałoby zastosowanie jedynie do terytoriów znajdujących się pod kontrolą Kijowa. W razie wznowienia walk, artykuł 5 nie miałby zastosowania.
Analitycy powołują się na precedens dotyczący udzielania ograniczonej gwarancji bezpieczeństwa krajowi, którego granice są sporne np. Traktat o współpracy i bezpieczeństwie między Stanami Zjednoczonymi a Japonią, podpisany w 1960 r. Zobowiązuje on USA do obrony wyłącznie „terytoriów znajdujących się pod administracją Japonii”, a nie obszarów zajętych przez Związek Radziecki po zakończeniu II wojny światowej, które do dziś są okupowane przez Rosjan.
Również w przypadku przystąpienia Republiki Federalnej Niemiec do NATO w 1955 r., artykuł 5 miał zastosowanie wyłącznie do Niemiec Zachodnich do czasu zjednoczenia w 1990 r.
Analitycy sugerują, że „Kijów i jego sojusznicy muszą wykazać się determinacją i przekonać Moskwę, że prowadzi wojnę, której nie da się wygrać”. Dlatego NATO powinno przejąć przewodzenie koalicji proukraińskiej z udziałem 50 państw od USA (szefowanie Ukraińskiej Grupie Kontaktowej ds. Obrony), decydując o tym, kto i kiedy ma dostarczyć wymagany sprzęt, aby zapewnić ciągłość dostaw broni na Ukrainę.
Ponadto sojusz miałby zbudować armię przyszłości Ukrainy, koordynując pracę wielu koalicji na rzecz rozminowywaniu, możliwości F-16, infrastruktury informatycznej, artylerii oraz zdolności uderzeń dalekiego zasięgu.
Po trzecie, NATO powinno utworzyć misję szkoleniową na Ukrainie, również przejmując obowiązki od USA, Wielkiej Brytanii i innych państw.
Ta „instytucjonalizacja wsparcia dla Ukrainy w ramach NATO” miałaby być sygnałem dla prezydenta Rosji Władimira Putina, że nie wygra na Ukrainie. Zaznaczają jednak, że pilnie potrzebne są dostawy zaawansowanej broni, w tym rakiety dalekiego zasięgu i szkolenia na Ukrainie przez członków NATO, bo w przeciwnym razie podęte działania w celu obrony Ukrainy stracą znaczenie. Przekonują, że nie ma co się wahać. Sytuacja zmieniła się po uzyskaniu w zeszłym roku zgody na dostawę samolotów F16 przez USA, Belgię, Danię, Holandię i Norwegię. Ponadto Wielka Brytania i Francja już jako pierwsze wysłały w zeszłym roku rakiety dalekiego zasięgu, co umożliwiło Ukrainie trafienie w cele na Krymie.
„Istnieje wyraźna granica – piszą analitycy – pomiędzy bezpośrednią konfrontacją z siłami rosyjskimi a zapewnieniem Ukrainie środków do samoobrony. Oddziały bojowe NATO znalazłyby się po niewłaściwej stronie. Jednak zapewnienie Ukrainie szkoleń, możliwości wywiadu, obserwacji, zakłóceń i sprzętu wojskowego jest właściwe. Członkowie NATO zmagali się ze znalezieniem właściwej równowagi pomiędzy strachem przed eskalacją a wiarą w skuteczność odstraszania. Choć państwa NATO powinny zachować czujność i unikać eskalacji, mogą zrobić więcej, aby Rosja nie zwyciężyła” – konkludują.
Władimir Putin, tuż po reelekcji na kolejną sześcioletnią kadencję podczas konferencji prasowej powrócił do możliwości prowadzenia wojny egzystencjalnej z NATO.
Z kolei podczas swojej niespodziewanej wizyty w Kijowie 20 marca, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Joe Bidena, Jake Sullivan oświadczył, że Ukraina zwycięży, jeśli będzie w stanie „wyjść z tej wojny suwerenna, niezależna, wolna i zdolna do odstraszenia przyszłej agresji, z silną, dynamiczną demokracją, z głęboko demokratycznymi instytucjami i rozwijającą się gospodarką”. Nie wspomniał o integralności terytorialnej Ukrainy.
Amerykanie wezwali ostatnio Ukraińców do zaprzestania ataków na rosyjskie rafinerie, terminale, składy i obiekty magazynowe, w obawie o wzrost światowych cen ropy i sprowokowanie odwetu.
Moskwa wkrótce ma ogłosić nową falę mobilizacji wojskowej w celu zwerbowania do 300 tys. ludzi, którzy trafią na front wokół Charkowa.
Także zachodni urzędnicy naciskają na Ukrainę, by zmobilizowała większą liczbę żołnierzy. Mówił o tym kilka dni temu m.in. przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO Rob Bauer. W celu wywierania nacisków w tej kwestii do Kijowa ma się udać senator Lindsey Graham. Ustawa w sprawie powszechnej mobilizacji (pobór do około 500 tys. osób) utknęła w ukraińskim parlamencie.
Źródło: foreignaffairs.com, voanews.com, washingtonpost.com, ft.com
AS