22 października 2021

„Foreign Affairs”: USA nie mogą lekceważyć Rosji. To nie jest upadłe mocarstwo

(Joe Biden, fot. KEVIN LAMARQUE / Reuters)

Stany Zjednoczone źle zrobiły uszczuplając o 19 proc. nakłady na wschodnią flankę NATO. Rosja to nie upadłe mocarstwo i jeszcze długo może nie tylko zakłócać porządek międzynarodowy, ale i realnie zagrażać bezpieczeństwu Waszyngtonu – sugerują Michael Kofman i Andrea Kendall-Taylor z waszyngtońskiego think tanku Center for a New American Security (CNAS).

Michael Kofman jest dyrektorem Programu Studiów nad Rosją w CNAS i stypendystą Kennan Institute w Woodrow Wilson International Center w Waszyngtonie. Jego badania koncentrują się na Rosji i byłym Związku Radzieckim. Specjalizuje się w rosyjskich siłach zbrojnych, myśli wojskowej, zdolnościach i strategii. Doradzał rządowi amerykańskiemu oraz był ekspertem merytorycznym w Akademii Obrony Narodowej. To autor licznych publikacji na temat strategii, rosyjskiego wojska, procesu decyzyjnego i powiązanych zagadnień polityki zagranicznej. Prowadzi bloga o rosyjskich siłach zbrojnych.

Andrea Kendall-Taylor jest dyrektorem Programu Bezpieczeństwa Transatlantyckiego w CNAS. Zajmuje się zagrożeniami dla bezpieczeństwa narodowego USA i Europy. To także starszy funkcjonariusz wywiadu. W latach 2015-2018 była zastępcą krajowego oficera wywiadu ds. Rosji i Eurazji w Radzie Wywiadu Narodowego (NIC) w Biurze Dyrektora Wywiadu Narodowego (DNI). Wcześniej pracowała w CIA. Wykłada m.in. na Georgetown University. Publikuje w wielu czasopismach politycznych, w tym m.in. w „Foreign Affairs” i „Foreign Policy”.

Wesprzyj nas już teraz!

W najnowszym wydaniu listopadowo-grudniowym magazynu „Foreign Affaris” Kofman i Kendall-Taylor w artykule zatytułowanym „The Myth of Russian Decline” argumentują, że Rosja jeszcze długo pozostanie potęgą. Ganią prezydenta Joe Bidena za to, że bagatelizuje rosyjskie zagrożenie, koncentrując się na rywalizacji z Chinami, zwalczaniu „zmian klimatycznych” i COVID. Autorzy obszernej analizy przypominają, że w przeszłości wielu amerykańskich liderów sądziło tak, jak Biden, że Rosja to broń jądrowa i szyby naftowe, a poza tym nic więcej. „W 2014 roku John McCain, republikański senator z Arizony, nazwał Rosję stacją benzynową udającą kraj. W tym samym roku prezydent USA Barack Obama zdeprecjonował Rosję do roli zwykłego mocarstwa regionalnego. Niedługo potem Rosja z powodzeniem interweniowała w wojnie syryjskiej, ingerowała w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2016 r. i włączyła się w kryzys polityczny w Wenezueli oraz w wojnę domową w Libii. A jednak nadal postrzegana jest jako papierowy tygrys” – czytamy.

Kofman i Kendall-Taylor słusznie zauważają, że doniesienia o upadku Rosji są przesadzone. Przestrzegają, by nie koncentrować się na rosyjskim kryzysie demograficznym ani na uzależnieniu gospodarki od surowców. Nie należy również liczyć, że po odejściu Władimira Putina Moskwa automatycznie zmieni kurs swojej polityki. „Mówiąc prościej, Waszyngton nie może sobie pozwolić na fiksację na punkcie Chin, mając nadzieję, że po prostu przeczeka sytuację w Rosji. Zamiast postrzegać Rosję jako mocarstwo upadające, przywódcy amerykańscy powinni ją widzieć jako mocarstwo, które będzie trwać i winni prowadzić szczerą rozmowę o prawdziwych możliwościach oraz słabościach tego kraju” – czytamy.

Analitycy wzywają do gruntownej zmiany strategii wobec Moskwy. Obszernie piszą o założeniach polityki waszyngtońskiej. Przyznają, że oczywiście gospodarka kraju przeżywa stagnację, za wyjątkiem branży surowców naturalnych. System jest przeżarty korupcją. Przedsiębiorstwa państwowe działają nieefektywne, a międzynarodowe sankcje ograniczają dostęp do kapitału i technologii. Moskwa stara się przyciągać talenty, by dźwignąć naukę. Złe zarządzanie wraz z biurokracją utrudniają postęp technologiczny. Uwzględniwszy jednak jedynie wskaźniki ekonomiczne, można odnieść wrażenie, że Rosja to państwo upadłe. Tymczasem Moskwa regularnie inwestuje w siły zbrojne. I jest mało prawdopodobne, by wkrótce zmniejszyła się jej zdolność do powodowania zakłóceń i generowania konfliktów na arenie międzynarodowej.

Analitycy sugerują, że gdybyśmy postrzegali Moskwę jedynie przez pryzmat wskaźników, otrzymamy niepełny obraz potęgi tego państwa i jego zdolności mocarstwowych. Rosja ma mocne strony. I tak na przykład autorzy piszą, że nie ma co się sugerować PKB kraju w wysokości 1,5 biliona dol., które jest porównywalne z PKB Włoch czy Teksasu. Jeśli bowiem uwzględni się czynnik parytetu siły nabywczej, to siła Rosji wzrasta do 4,1 biliona dol., co czynią ją drugą co do wielkości gospodarką w Europie i szóstą co do wielkości na świecie. Ale nawet te dane są niedoszacowane. Analitycy dodają, że „gospodarka Rosji nie jest tak mała, jak utrzymuje konwencjonalna mądrość”, a PKB jest „często kiepską miarą siły geopolitycznej”. Nie przekłada się tak łatwo na potencjał militarny czy wpływy międzynarodowe.

Eksperci przywołują aneksję Krymu i okupację wschodniej części Ukrainy. Wyjaśniają, że sankcje zachodnie zmobilizowały Kreml do ograniczenia wydatków na administrację i dostosowania się do niższych cen ropy. Moskwa stworzyła nadwyżki budżetowe. Ma rezerwy walutowe (615 mld dol.), a wartość rosyjskiego Funduszu Majątku Narodowego wynosi około 185 mld dol. Ograniczono import i znacznie zainwestowano w rodzime rolnictwo. Dziś kraj eksportuje żywność do Chin, a wartość tego eksportu stale rośnie. Obecnie sięga 30 mld dol. rocznie. Moskwa przeorientowała cały handel z Zachodu na Chiny, które są partnerem numer jeden. Do 2024 r. handel z Państwem Środka ma przekroczyć 200 mld dol. Chociaż sprzedaż ropy i gazu zapewnia około 30-40 procent budżetu rządu, nie ma co liczyć, że w związku z dekarbonizacją kraj bardzo ucierpi. Rosyjskie surowce są tanie i eksperci spodziewają się, że świat jeszcze długo nie odejdzie od paliw kopalnych. Państwa UE są szczególnie uzależnione od rosyjskiego gazu, ropy i węgla.

Moskwa – mimo zapaści w nauce – wciąż zajmuje 10. miejsce na świecie pod względem nakładów na badania. Rozwinęła własne odpowiedniki Facebooka, Google i innych platform internetowych. Mimo ponurych prognoz ONZ dotyczących populacji rosyjskiej, która ma się zmniejszyć do 2050 r. o około 7 proc., Rosja i tak pozostanie najludniejszym krajem w Europie. Analitycy sugerują ponadto, że „współczesne mocarstwa są definiowane nie przez wielkość populacji, ale przez jej jakość, między innymi: zdrowie ludzi, poziom wykształcenia i wydajność pracy”. Rosja ma czerpać zyski ze znacznej imigracji osób z byłych republik sowieckich. Co istotne, Moskwa ma potężną siłę militarną, z którą trzeba się liczyć i w nadchodzących dekadach ma ją jeszcze wzmocnić. Kreml pozostaje równoprawnym partnerem Waszyngtonu, jeśli chodzi o technologię broni jądrowej. Rosja ma też silną armię konwencjonalną, rozbudowywaną od 2008 r. Zachód zignorował jej zdolności i aneksja Krymu, a także interwencja w Syrii, zszokowały zachodnich przywódców.

„Dziś rosyjska armia jest na najwyższym od dziesięcioleci poziomie gotowości, mobilności i możliwości technicznych. NATO ma przewagę na papierze, ale (…) pozorna wyższość NATO nie gwarantuje zwycięstwa ani zdolności odstraszania Rosji w całym zakresie możliwych konfliktów” – czytamy. Moskwa ma do dyspozycji rozbudowane jednostki sił specjalnych, najemników i agentów wywiadu wojskowego. Ma ogromne możliwości prowadzenia tanim kosztem cyberwojny (afera SolarWinds) i dezinformacji. Moskwa stale rozwija siły wojskowe, wydając na obronę – uwzględniając prawdziwą siłę nabywczą – nie 58 mld dol., a od 150 do 180 mld dol. rocznie. Znaczne środki trafiają na badania nad technologią wojskową, zakup nowej broni, modernizację starej. Rosjanie mają w swoim arsenale wiele rodzajów broni nowej generacji, od pocisków hipersonicznych po broń laserową, systemy walki elektronicznej, zaawansowane okręty podwodne i zintegrowaną obronę przeciwlotniczą, a także broń antysatelitarną. Wreszcie zachowuje zdolności transportu powietrznego i morskiego wojska dzięki licznym bazom w Europie, Azji i na Bliskim Wschodzie. Dlatego nie należy traktować Rosji jako zwykłego „zakłócacza”, ale poważnego przeciwnika wojskowego. Analitycy dają do zrozumienia, że polityka zagraniczna tego kraju nie zmieni się po odejściu Putina, ponieważ rządząca elita nigdy nie zrezygnuje z utrzymania strefy wpływów w przestrzeni postsowieckiej.

Eksperci chcą, by w nowej strategii wojskowej USA nie koncentrować się na Indo-Pacyfiku i nie traktować Rosji jako słabnącego mocarstwa, ale mocarstwo zdolne zagrażać amerykańskim interesom przez co najmniej 10 do 20 lat. Nawet po tym okresie Rosja pozostanie silna. „Bez względu na to, jak bardzo Waszyngton chciałby skoncentrować się na Indo-Pacyfiku, musi rozważyć perspektywę kolejnej wojny rosyjsko-ukraińskiej, konfliktu zbrojnego wynikającego z niepokojów politycznych na Białorusi lub kryzysów podobnych do wojny w Górskim Karabachu w 2020 roku”- czytamy. Moskwa ma nawet stanowić większe zagrożenie dla Amerykanów ze względu na broń nuklearną, łatwy dostęp konwencjonalnych pocisków dalekiego zasięgu itd. Kreml może stosunkowo tanio zagrozić interesom USA na Ukrainie, w Syrii i Libii

Autorzy analizują szczegółowo możliwości Rosji, jednocześnie zwracając uwagę na stale udoskonalany „tani zestaw narzędzi”, który pozwala Moskwie osłabić wpływ Zachodu. Jednym z tych narzędzi ma być wzmacnianie autorytarnych reżimów i osłabianie demokracji przez dezinformację i cyberataki. Podobne taktyki stosuje Pekin, z którym Moskwa zacieśnia współpracę. Analitycy wielokrotnie podkreślają, że Rosja nie jest „osaczonym mocarstwem” i ignorowanie jej wpływu źle się skończy. W szczególności może ucierpieć Europa Wschodnia, a w konsekwencji cały Zachód. Dlatego postulują, by kłaść nacisk na obronę „wartości demokratycznych”, cyberbezpieczeństwo, wzmacniać infrastrukturę krytyczną, walczyć z korupcją i dezinformacją. Dodają, że przyszłe dokumenty strategiczne, takie jak zbliżające się strategie bezpieczeństwa narodowego i obrony narodowej USA, powinny skorygować wcześniejsze dokumenty bagatelizujące rolę Rosji.

Zdaniem Kofmana i Kendall-Taylor zagrożenie militarne ze strony Rosji się nie zmniejszyło. Tymczasem nakłady budżetowe na Europejską Inicjatywę Odstraszania (wzmocnioną amerykańską obecność wojskową w Europie po aneksji Krymu) spadły ostatnio o 19 proc. Przekierowano je do Azji Wschodniej. Ta kwota nie wpłynie na równowagę militarną w Azji, a osłabi i to bardzo flankę wschodnią w Europie. Analitycy przestrzegają przed ryzykiem równoczesnego konfliktu z Chinami i Rosją, w którym jedno z tych państw wykorzysta kryzys, angażując drugie do realizacji własnych celów. Dlatego postulują, by Waszyngton zabezpieczył się przed takim scenariuszem i upewnił się, że Europa nie stanie się słabym ogniwem strategii. Chcą, by wzmocnić europejski filar NATO i bardziej zdecydowanie bronić demokracji przed zewnętrzną działalnością wywrotową. USA z sojusznikami winny przeciwstawić się ingerencjom w wybory i innym działaniom destabilizującym ich systemy polityczne i gospodarcze. Należy też przeciwstawić się rosyjsko-chińskiej „cyfrowej dyktaturze”.

Źródło: foreignaffairs.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 393 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram