„Czas powiedzieć to głośno: wirus stojący za pandemią COVID-19 nie zniknie. SARS-CoV-2 nie można zwalczyć, ponieważ rozwija się już u kilkunastu różnych gatunków zwierząt” – czytamy na łamach „Foreign Affairs”.Larry Brilliant, Lisa Danzig, Karen Oppenheimer, Agastya Mondal, Rick Bright i W. Ian Lipkin przekonują w artykule pt. „The forever virus”, że czeka nas scenariusz zupełnie inny od tego, o którym spekulują dziś media.
Będący medykami autorzy przekonują, że „globalna odporność stadna, niegdyś promowana jako jedyne rozwiązanie, jest nieosiągalna”. A z kolei większość krajów po prostu nie ma wystarczającej ilości szczepionek i zbyt duża liczba ludzi odmawia ich przyjęcia. Dlatego – ich zdaniem – wirus zostanie z nami na zawsze. Larry Brilliant jest epidemiologiem, dyrektorem generalnym Pandefense Advisory, firmy pomagającej organizacjom w reagowaniu na COVID-19 oraz starszym doradcą w Fundacji Skoll. Lisa Danzig jest epidemiologiem i specjalizuje się w szczepionkach. Związana jest z Pandefense Advisory. Z koeli Karen Oppenheimer, także z tej samej firmy, to doradca ds. strategii i operacji zdrowotnych. Agastya Mondal jest doktorantką z zakresu epidemiologii i biologii obliczeniowej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, a Rick Bright wiceprezesem Fundacji Rockefellera i byłym zastępcą asystenta sekretarza ds. zdrowia oraz opieki społecznej w zakresie gotowości i reagowania. Iran Lipkin jest epidemiologiem i dyrektorem Centrum ds. Infekcji i Odporności. Wykłada na Uniwersytecie Columbia. To także założyciel i dyrektor Globalnego Sojuszu na rzecz Zapobiegania Pandemii oraz doradca w Pandefense Advisory.
Obszerne opracowanie uczonych związanych z Pandefense Advisory – niestety – może posłużyć jako kolejny wpływowy „głos ekspertów” uzasadniający kolejne naruszenia wolności obywatelskich i ograniczania suwerenności państw. Autorzy de facto optują za utrzymywaniem permanentnego stanu zagrożenia epidemicznego, by wprowadzić w życie rozwiązania, nad którymi trwają zaawansowane prace firm technologicznych i epidemiologów z całego świata. Przyjrzyjmy się zatem, czego można spodziewać się w przyszłości.
Wesprzyj nas już teraz!
Sugerują oni, że świat nie osiągnie odporności, by powstrzymać szerzenie się bardziej niebezpiecznych wariantów wirusa – nawet „zdolnych do ominięcia obecnych testów diagnostycznych”. Takie „superwarianty” mogą przywrócić świat do punktu wyjścia, to znaczy do początku roku 2020. W ocenie autorów artykułu wirus będzie krążył globalnie i nawet w tych państwach, w których pierwotnie – wskutek surowych lockdownów – udało się go zatrzymać, będzie siał spustoszenie. Dają oni przykład Tajwanu i Wietnamu, gdzie odnotowano nikłą liczbę zgonów do maja 2021 r., a teraz sytuacja się tam zmienia. Autorzy nie mają wątpliwości, że „nawet kraje, które zaszczepiły dużą część swojej populacji, będą podatne na epidemie wywołane przez niektóre warianty”. „Wydaje się – sugerują – że to właśnie wydarzyło się w kilku gorących miejscach: w Chile, w Mongolii, na Seszelach. Wirus jest tutaj, by pozostać”. Dodajmy, że zgodnie z najnowszymi danymi w Chile prawie 46 proc. mieszkańców otrzymało dwie dawki szczepionki. W Mongolii prawie 50 proc. osób jest w pełni zaszczepionych, na Seszelach prawie 68 proc., a w Wielkiej Brytanii blisko 61 proc.
Autorzy wychodzą z założenia, że konieczna jest zmiana strategii walki z „pandemią” i nowe „pomysły”. Przypominają, że w 1854 r., gdy teoria zarazków jeszcze się nie przyjęła, lekarz John Snow powstrzymał epidemię cholery w Londynie wyszukując jej źródło w zainfekowanej studni. Następnie przekonał przywódców społeczności, aby zdjęli rączkę z pompy studni i epidemia się skończyła. Z kolei w latach 70-tych ospa szerzyła się w Afryce i Indiach. Epidemiolog William Foege, pracujący w szpitalu w Nigerii, mając niewielką ilość szczepionek do dyspozycji, zdecydował się je podawać nie ochotnikom, ale osobom najbardziej narażonym na zachorowanie.
Pod koniec dekady, dzięki strategii określanej mianem „nadzoru i powstrzymywania”, a później „szczepieniem pierścieniowym” ospa została zwalczona. To właśnie do tej strategii rządy sięgają obecnie w walce z COVID-19. Autorzy postulują, by „umożliwić nam życie z SARS-CoV-2”, należy „traktować szczepionki jako zasób zbywalny” i wysyłać je do regionów najbardziej zagrożonych epidemią. Ich zdaniem, rządy powinny także wdrożyć większą inwigilację za pomocą nowych technologii, śledząc kontakty ludzi, zwiększyć sekwencjonowanie genomów wirusowych, tak aby naukowcy mogli szybko określić, gdzie jest dany wariant i które szczepionki działają najlepiej przeciwko każdemu z nich. „Wszystko to musi nastąpić jak najszybciej” – alarmują. Dodają, że „im wolniej kraje będą szczepić osoby najbardziej narażone na rozprzestrzenianie się choroby, tym więcej pojawi się wariantów”.
Domagają się zwiększenia nakładów na międzynarodowy system reagowania na pandemie i przyznania jeszcze większych uprawnień władzom medycznym i sanitarnym. Co ciekawe, autorzy opracowania przyznają, że kontrola graniczna, mierzenie temperatury, leki w celu złagodzenia choroby okazały się błędne, a teraz „rządy muszą zmierzyć się z inną niewygodną prawdą: że to, co wielu miało nadzieję, będzie krótkotrwałym kryzysem, zamiast tego będzie długą, powolną walką z wyjątkowo odpornym wirusem”.
Amerykanie przyznają, że Covid-19 „uderzył w niefortunnym geopolitycznym momencie” w erze „narastającego nacjonalizmu i populizmu”, utrudniając zbiorową reakcję. „Jair Bolsonaro z Brazylii, Xi Jinping z Chin, Narendra Modi z Indii, Władimir Putin z Rosji, Recep Tayyip Erdogan z Turcji, Boris Johnson z Wielkiej Brytanii i Donald Trump ze Stanów Zjednoczonych – wszyscy ci przywódcy przejawiali pewną kombinację zaściankowości i niepewność polityczną, która spowodowała bagatelizowanie kryzysu, ignorowanie nauki i odrzucanie współpracy międzynarodowej” – czytamy. I dalej: „za dopuszczenie wybuchu nowej choroby do poziomu wyniszczającej pandemii winę najbardziej ponoszą dwa kraje walczące o globalne przywództwo: Chiny i Stany Zjednoczone, nawet pomijając kwestię, czy wirus przeskoczył na ludzi w wyniku wypadku laboratoryjnego lub przeniesienia przez zwierzęta”.
Za szybką reakcję :eksperci” chwalą Tajwan i Wietnam. Ten ostatni, nauczony doświadczeniem z SARS, rozbudował infrastrukturę zdrowia publicznego, w tym centrum operacji ratunkowych i krajowy system nadzoru, by ułatwić udostępnianie danych. Kiedy wybuchła pandemia, rząd był gotowy do wdrożenia programu masowych testów, śledzenia kontaktów, kwarantanny i zamykania działalności. Do kwietnia 2020 r. Wietnam wdrożył też aplikację mobilną dla ponad połowy swojej populacji, która automatycznie powiadamiała użytkowników o zagrożeniu, jeśli byli w pobliżu kogoś z potwierdzonym przypadkiem COVID-19.
Autorzy chwalą osiągnięcia firm szczepionkowych i inicjatywę COVAX, która opracowała mechanizm „zaliczkowego zobowiązania rynkowego”, za pomocą którego rządy zgodziły się kupować dużą liczbę dawek po z góry ustalonych cenach, aby zebrać środki na dostarczenie prawie miliarda dawek 92 krajom, które nie są w stanie same zapłacić za wakcyny. Miało to pozwolić na zaspokojenie 20 procent potrzeb szczepionkowych. Teraz jednak od maja osiągnięcie tego celu w 2021 r. wydaje się niemożliwe. „W rzeczywistości bariery dostępu są tak duże, że wiele krajów o niskich i średnich dochodach nie będzie miało wystarczającej liczby szczepionek, aby do 2023 r. zaszczepić nawet zagrożone populacje” – obawiają się autorzy.
Postulują jak najszybsze wyszczepienie jak największej populacji świata. Jednak – jak dodają – nawet, gdyby jakimś cudem wszyscy się zaszczepili, to i tak koronawirus będzie siał spustoszenie. Dlaczego? Przeniesie się ze zwierząt na ludzi: z małp, kotów, jeleni, norek itp. To są jednak spekulacje, autorzy sami przyznają, że „nie ma jeszcze dowodów na trwałą transmisję z ludzi na zwierzęta, a następnie z powrotem na ludzi”. Jednak ich zdaniem odkrycie SARS-CoV-2 u wielu gatunków oznacza, że „jest to nie tylko nieprawdopodobne, ale wręcz prawdopodobne”. „Umarło też marzenie o odporności stadnej” – stwierdzają, dodając, że „niedawno epidemiolodzy debatowali, jaki procent populacji należy zaszczepić, aby osiągnąć odporność stadną i kiedy ten próg zostanie przekroczony”. Stwierdzają, że „teraz staje się jasne, że świat nie może czekać, aż odporność stadna powstrzyma pandemię”. Amerykanie skarżą się na powolną akcję szczepień i rosnący w siłę „ruch antyszczepionkowy”, który powoduje, że „zmniejsza się popyt na szczepionki”. Oceniają, że nowe warianty wirusa „zagrażają postępowi, jaki dokonał się w szczepionkach i diagnostyce”.
Codziennie zgłaszanych jest ponad pół miliona nowych przypadków COVID-19 i każda zarażona osoba zawiera setki miliardów cząsteczek wirusa, które dalej namnażają się. Każda runda replikacji każdej cząsteczki wirusa daje średnio 30 mutacji. Większość z tych mutacji nie sprawia, by wirus był bardziej zjadliwy, jednak przy „astronomicznej liczbie mutacji, które mają miejsce każdego dnia na całym świecie, istnieje coraz większe ryzyko, że niektóre z nich spowodują groźniejsze wirusy, stając się tym, co epidemiologowie nazywają »wariantami obaw«”. Szczepionki mają gorzej radzić sobie z wariantami: brytyjskim, kalifornijskim, brazylijskim i indyjskim. Dlatego autorzy wskazują, że konieczne będzie podanie kolejnych dawek przypominających, co zwiększa ogromne wyzwanie logistyczne, jakim jest zaszczepienie kilku miliardów ludzi w prawie 200 krajach. Niektóre hipotetycznie groźniejsze warianty – zdaniem autorów – mogą nawet nie być wykrywalne przez obecne testy.
Tekst jest właściwie napisany po to, aby Ameryka – dzięki dyplomacji szczepionkowej – odzyskała reputację światowego lidera zdrowia publicznego w czasach „odradzającego się nacjonalizmu w kraju i za granicą” i zmobilizowała resztą globu do „przedsięwzięcia, które może być największym eksperymentem w globalnej współpracy zdrowotnej w historii”. Autorzy wskazują, co zrobić musi Waszyngton. Należy wprowadzić szybkie ukierunkowane szczepienia w częściach kraju o wysokim wskaźniku infekcji. Prowadzić rejestr najbardziej zagrożonych osób, lokalizować źródła infekcji i identyfikować osoby, które prawdopodobnie zachorują w następnej kolejności, szybko je izolować i szczepić.
Należy wykorzystać najnowsze technologie do „zbudowania wersji nadzoru i powstrzymywania na miarę XXI wieku”. „Jeśli Stany Zjednoczone rozwiążą zagadkę kontrolowania epidemii COVID-19 w kraju i zabezpieczą się przed importem wirusa z zagranicy, będą miały plan, który będą mogły udostępnić na całym świecie. Powinny to zrobić, zwracając się na zewnątrz, aby pomóc poprowadzić największą i najbardziej skomplikowaną kampanię zwalczania chorób w historii ludzkości. W tym celu powinny wspierać zwiększenie zdolności produkcyjnych szczepionek przeciwko COVID-19 na całym świecie i zająć się dystrybucją wystarczającej ich ilości, aby dotrzeć do ostatniej mili każdego kraju na świecie; i to szybciej, niż mogą pojawić się nowe superwarianty wirusa” – czytamy.
Autorzy dodają, że jest też inne zadanie do wykonania w kraju. Przypomnieli, że Amerykański Plan Odbudowy o wartości 1,9 biliona dolarów, uchwalony przez Kongres w marcu, zapewnia aż 48 miliardów dolarów na testy diagnostyczne i dodatkowy personel zdrowia publicznego w celu powstrzymania epidemii. „Takie wysiłki stały się tym ważniejsze, że zapotrzebowanie na szczepienia spadło. W maju zaledwie połowa kraju była w pełni uodporniona. Nawet uwzględniając osoby z naturalną odpornością na wcześniejszą infekcję, pozostaje około 125 milionów Amerykanów podatnych na COVID-19. W związku z tym istnieje jeszcze więcej powodów, aby budować zdolność do ochrony tych Amerykanów przed nieuniknionym importem wirusa, podwajając wysiłki w celu wynalezienia sposobu zarządzania i powstrzymania wszystkich epidemii” – czytamy. Ma to m.in. polegać na powszechnym udostępnianiu danych pacjentów i wprowadzeniu eksperymentalnego cyfrowego wykrywacza chorób. Epidemiolodzy opracowują system, który będzie w stanie – na podstawie danych dotyczących zakupów w aptekach i przeszukując media społecznościowe oraz wiadomości internetowe – zidentyfikować pojawienie się nowych epidemii.
„Korzystając z elektronicznej dokumentacji medycznej, śledzą w czasie rzeczywistym objawy pacjentów oddziałów ratunkowych. Stworzyli też systemy nadzoru partycypacyjnego, takie jak aplikacje Outbreaks Near Me w Stanach Zjednoczonych i DoctorMe w Tajlandii, które pozwalają ludziom dobrowolnie ujawniać objawy online. Razem te systemy raportowania mogłyby uchwycić wysoki odsetek przypadków objawowych. Aby znaleźć przeoczone infekcje, epidemiolodzy mogą monitorować ścieki pod kątem wirusów zawartych w kale, by wykryć niezgłoszone epidemie. A do uchwycenia bezobjawowych przypadków, zadania szczególnie ważnego w celu przerwania transmisji SARS-CoV-2, kluczowe okażą się systemy powiadamiania o narażeniu. Dzięki tym systemom użytkownicy są ostrzegani za pośrednictwem swoich telefonów komórkowych, jeśli mieli bliski kontakt z kimś zarażonym” – czytamy. Osoby tak zidentyfikowane otrzymałyby powiadomienie o możliwej infekcji i doradzano by im poddanie się badaniom, zaszczepienie lub nakazano izolację. „Chociaż takie systemy są wciąż w powijakach, wczesne doniesienia z Irlandii i Wielkiej Brytanii, gdzie zostały wprowadzone, są zachęcające” – dodają autorzy. Szybsze sekwencjonowanie i dzielenie się danymi miałoby umożliwić naukowcom szybką identyfikację mutacji i dostosowanie testów diagnostycznych w celu zapewnienia dokładnego nadzoru i modyfikowania szczepionek.
Autorzy chcą upowszechnienia szczepień, by mogli je podawać osoby nieuprawnione, a jedynie przeszkolone. Trwają też prace nad wakcynami, które mogą przetrwać wyższą temperaturę, szybciej zacząć działać i można by było je podawać za pomocą aerozolu do nosa, kropli doustnych lub plastra przezskórnego. Należy również zreformować globalne ramy reagowania na pandemię. Miałaby powstać „Globalna Rada ds. Zagrożeń dla Zdrowia”, oddzielona od WHO i kierowana przez głowy państw. Byłaby ona odpowiedzialna za pociąganie państw do odpowiedzialności za powstrzymanie epidemii. Rada miałaby wspierać i nadzorować WHO. To ona określałaby, jakie testy, leki i szczepionki są bardziej wiarygodne i które powinny być dotowane oraz produkowane i dystrybuowane. Rządy powinny zachęcać do dzielenia się danymi na temat pojawiających się chorób między sąsiadującymi krajami. Winny wspierać CORDS, grupę, która skupia trzy tuziny krajów, kilka agencji ONZ (w tym WHO) i szereg fundacji. WHO powinna współpracować z rządami i organizacjami pozarządowymi w celu stworzenia globalnej bazy danych demograficznych, epidemiologicznych i sekwencjonowania na poziomie poszczególnych przypadków wirusów. Powinna powstać „globalna sieć wywiadu zdrowotnego”.
Mimo wielu alarmujących spostrzeżeń, autorzy artykułu zauważają jednocześnie, że „COVID-19 nie jest jeszcze najgorszą pandemią w historii, ale nie powinniśmy kusić losu”. Wyjaśniają, że ostatnie półtora roku ujawniło, jak globalizacja, podróże lotnicze i rosnąca bliskość ludzi oraz zwierząt uczyniły ludzkość bardziej podatną na choroby zakaźne. Stąd konieczna jest – ich zdaniem – zmiana sposobu interakcji ze światem przyrody. Konieczne jest myślenie globalne, także i w przypadku przywódców populistycznych i nacjonalistycznych. Dodają, że te zmiany, które zachodzą przy okazji „pandemii”, społeczeństwo w końcu zaakceptuje, bo – jak tłumaczy psychiatra Elisabeth Kübler-Ross – w okresie żałoby po tym, co się utraciło choć najpierw pojawia się zaprzeczanie, następnie gniew, targowanie i depresja, ostatecznie następuje akceptacja.
Świat zdaniem autorów tkwi na początkowym etapie, zaprzeczając i odmawiając zaakceptowania, że „pandemia” się jeszcze nie skończyła. Piszą, że po wyniszczeniu spowodowanym COVID-19 „świat musi współpracować, aby zbudować trwały system łagodzenia obecnej pandemii i zapobiegania następnej,” a ustalenie tego, jak to zrobić, może być najbardziej znaczącym wyzwaniem naszego życia” – puentują. Prezydent Joe Biden, który przebywa z wizytą w Europie (szczyt G7 i szczyt NATO oraz spotkanie w Genewie z przywódcą rosyjskim), obiecał właśnie zakupić 500 mln dawek szczepionek przeciwko koronawirusowi, by w ramach „dyplomacji szczepionkowej” przekazać je w tym i następnym roku najuboższym krajom w Afryce.
Źródło: foreignaffairs.com
AS