Partię, która tworzy właśnie nowy austriacki rząd, założyli – już po wojnie – SS-Brigadeführer i SS-Obersturmführer. Jej działający jeszcze po 2000 roku szef nazywał naród austriacki „poronionym płodem” i chwalił politykę społeczną III Rzeszy. Dziś FPÖ stawia na austriacki patriotyzm, a droga do realizacji dawnych idei wielkoniemieckich wydaje się zamknięta. Czy tak będzie zawsze?
W Austrii może już wkrótce dojść do politycznego przełomu. Prezydent Alexander Van der Bellen powierzył misję utworzenia rządu szefowi prawicowej FPÖ, Herbertowi Kicklowi. Wcześniej przez prawie trzy miesiące koalicję próbowała zmontować „zjednoczona opozycja”, bezskutecznie. Dlatego – mimo wielkiej niechęci do FPÖ – prezydent nie miał innego wyboru, jak oddać stery Kicklowi. Kickl rozpoczął rozmowy z chadecką ÖVP i wszystko wskazuje na to, że uda mu się je doprowadzić do końca. W efekcie polityk FPÖ po raz pierwszy w historii zostanie kanclerzem. Z tej przyczyny konieczne jest przyjrzeć się nieco bliżej politycznemu profilowi Wolnościowej Partii Austrii; a ten, jak Czytelnik zobaczy, jest daleki od jednoznaczności.
Dawni naziści szukają nowego domu
Wesprzyj nas już teraz!
W 1949 roku po wojnie powstała w Austrii niewielka partia reprezentująca idee wielkoniemieckie, Związek Niezależnych (Verband der Unabhängigen). VdU stanowił de facto polityczne zaplecze dla byłych członków NSDAP, którzy szukali możliwości politycznego zaangażowania w nowej sytuacji politycznej i międzynarodowej. Na skutek poważnych kryzysów i tarć wewnętrznych partia szybko znalazła się w dużym kryzysie; stąd narodził się pomysł reorganizacji ruchu. W 1955 roku czterech byłych narodowych socjalistów – Anton Reinthaller, Emil van Tongel, Friedrich Peter oraz Fritz Butschek – powołało do życia nowe ugrupowanie, Partię Wolności (Freiheitspartei).
W październiku 1955 Partia Wolności wystąpiła w wyborach lokalnych razem z VdU. W listopadzie tamtego roku FP przyjęła nową nazwę, stając się Wolnościową Partią Austrii – FPÖ (Freiheitliche Partei Österreichs). W kolejnym roku formalnie wchłonęła VdU. Pierwszym przewodniczącym FPÖ został w 1956 roku Anton Reinthaller. Kierował partią do śmierci dwa lata później.
Reinthaller był przed 1945 roku przekonanym nazistą. Do NSDAP wstąpił już w 1928 roku. Wszedł w skład ostatniego przed Anschlussem rządu Austrii. Po Anschlussie został deputowanym do narodowosocjalistycznego Reichstagu i pełnił z nadania Adolfa Hitlera szereg urzędów. W 1938 roku przystąpił do SS, by po trzech latach otrzymać stopień SS-Brigadeführera. Od 1939 roku pracował w resorcie wyżywienia i rolnictwa rządu III Rzeszy.
W 1958 roku następcą Reinthallera w funkcji szefa FPÖ został Friedrich Peter. Sprawował urząd przez dwadzieścia lat. Peter do NSDAP wstąpił „dopiero” w 1938 roku, włączając się też od razu do SS. W szeregach tej formacji służył jako SS-Obersturmführer; walczył na dwóch fontach. W 1975 roku ujawniono informację, że jednostka Petera zamordowała 17 tys. Żydów i 25 tys. jeńców sowieckich. Peter twierdził, że ani w tych akcjach nie uczestniczył, ani nawet o nich nie wiedział.
Liberalizm czy volkistowski nacjonalizm?
Partia przez długi czas nie była ani duża, ani szczególnie znacząca. Wchodziła do parlamentu, ale nie odgrywała większej roli w życiu politycznym kraju. Skupienie na volkistowskim nacjonalizmie stwarzało określone trudności w budowaniu skutecznej narracji politycznej. Za kadencji Petera FPÖ partia zaczęła w nieco większej mierze akcentować liberalizm ekonomiczny. Dzięki temu zwiększyła swoją istotność. W 1970 roku FPÖ nawiązała nieformalną współpracę z rządem mniejszościowym socjaldemokartycznego kanclerza Bruno Kreisky’ego, „w podzięce” otrzymując ustawę zmieniającą ordynację wyborczą tak, by małe ugrupowania mogły nieco zwiększyć swoją reprezentację parlamentarną.
Pierwszym przewodniczącym FPÖ, który nie był członkiem NSDAP ani SS, został w 1978 roku, jako następca Petera, Alexander Götz, urodzony w 1928 roku. Pełnił funkcję tylko dwa lata. W 1980 władzę nad partią przejął reprezentant w pełni powojennego pokolenia, urodzony w 1944 roku Norbert Steger. Kierował partią sześć lat. Steger szedł w kierunku dalszej „liberalizacji” ugrupowania, starając się – w pewnym stopniu – zmarginalizować wpływy skrzydła nacjonalistycznego. Dzięki temu FPÖ udało się po raz pierwszy w jej historii wejść w skład rządu – razem z socjaldemokratyczną SPÖ. FPÖ współtworzyła austriacki rząd w latach 1983 – 1986. Socjaldemokraci nie zapałali bynajmniej nagłą miłością do nacjonalistyczno-liberalnego ugrupowania (choć również w ich szeregach nie brakowało byłych działaczy NSDAP). Wcześniej SPÖ rządziła samodzielnie od 1970 roku; po wyborach stanęła nagle przed perspektywą konieczności zbudowania koalicji. FPÖ była po prostu najwygodniejszym sojusznikiem z racji na dysproporcję sił.
Jörg Haider i Führerprinzip
Koalicja SPÖ-FPÖ upadła w 1986 roku ze względu na decyzję członków Wolnościowej Partii Austrii o powierzeniu kierownictwa nad ugrupowaniem Jörgowi Haiderowi. Haider, polityk urodzony w 1950 roku, postanowił nadać nową dynamikę narracji nacjonalistycznej. Dzięki swojej wyrazistości, zdolnościach retorycznych i sprawności politycznej pozwolił FPÖ na znaczący wzrost notowań, choć partia przez długi czas nie była w stanie rozbić ukształtowanego po 1986 roku duopolu socjaldemokratycznej SPÖ i chadeckiej ÖVP.
Haider zyskiwał sympatię dzięki bezlitosnemu piętnowaniu patologii systemu demoliberalnemu; nie stronił jednak również od bardzo ostrych wielkoniemieckich wypowiedzi. Krytykował Austrię jako Austrię w ogóle: w 1988 roku w szeroko nagłośnionym tekście określił naród austriacki mianem «ideologicznego poronionego płodu». Nie przeszkodziło mu to bynajmniej w odnoszeniu sukcesów; wprost przeciwnie. Już w 1989 roku – z poparciem chadeków – został szefem lokalnego rządu w Karyntii. Utracił władzę dwa lata później, po tym, jak publicznie pochwalił politykę społeczną III Rzeszy. Kryzys trwał krótko. FPÖ nadal cieszyła się relatywnie sporym poparciem, a w 1999 roku Haider ponownie objął władzę w Karyntii. Sukcesy zapewniała FPÖ między innymi ostra krytyka członkostwa Austrii w Unii Europejskiej, do czego doszło na skutek referendum w 1994 roku.
W latach 90. FPÖ Haidera promowała koncepcję gruntownej przebudowy Austrii i jej przekształcenia w III Republikę. Chodziło o wprowadzenie w kraju faktycznej „Führerprinzip”, czyli zasady wodzowskiej, poprzez przekazanie bardzo silnych kompetencji prezydentowi i całkowitą marginalizację – lub nawet likwidację – systemu partyjnego. Projekt miał wyraźnie prawicowe nastawienie kulturowe, sprzeciwiając się ideologicznej lewicowości. W sumie pod rządami Haidera w partii doszło do na tyle silnego wzmocnienia skrzydła nacjonalistycznego, że część liberałów miała dojść. W 1993 roku założyli własną partyjkę, która przetrwała jednakowoż zaledwie kilka lat.
Powrót do władzy – i wielki kryzys
Przełom w historii FPÖ nastąpił w 1999 roku. Wybory wygrała wtedy socjaldemokratyczna SPÖ. Teoretycznie można było kontynuować rządy „wielkiej koalicji” z chadekami, ale ÖVP miała dość pozycji „Juniorpartnera”. ÖVP porozumiała się z FPÖ. Choć to Wolnościowcy mieli nieznacznie lepszy wynik wyborczy, partie postanowiły wysunąć kandydaturę chadeckiego kanclerza Wolfganga Schüssela. Wicekanclerzem z ramienia FPÖ nie został Haider, ale Susanne Riess-Passer. Dzięki większości w parlamencie, udało się. Opozycja w Austrii zareagowała na zawiązanie nowej koalicji bardzo ostrą krytyką, podobnie jak część opinii międzynarodowej. Doszło do bezprecedensowego kryzysu. 14 państw Unii Europejskiej – czyli wszystkie poza samą Austrią – nałożyły na Austrię sankcje.
W efekcie Haider wycofał się z funkcji przewodniczącego FPÖ. Nie pomogło. W 2002 roku rozpisano nowe wybory., a FPÖ odnotowała w nich poważną klęskę, uzyskując tylko 10 proc. głosów wobec 26,9 proc. głosów trzy lata wcześniej. Koalicja ÖVP-FPÖ przetrwała, ale osłabieni Wolnościowcy mieli w niej znacznie mniej do powiedzenia. W 2005 roku FPÖ podzieliła się, część członków – pod kierunkiem Jörga Haidera – założyło własną partię, Związek Przyszłości Austrii (Bündnis Zukunft Österreich). Koalicja ÖVP-FPÖ-BZÖ przetrwała do wyborów w 2006 roku, znowu wygranych przez socjaldemokrację. Tym razem chadecy nie robili już problemów. Do 2017 roku Austrią znowu rządziła wielka koalicja SPÖ-ÖVP. Sam Jörg Haider zginął w 2008 roku w wypadku samochodowym, prowadząc pod wpływem alkoholu.
„Najpierw Austria”
W 2005 roku szefem FPÖ został wybrany Heinz-Christian Strache. Polityk urodzony w 1969 nie mógł mieć naturalnie żadnych formalnych kontaktów z NSDAP; przyjaźnił się jednak z wieloma ludźmi ze środowiska narodowo-socjalistycznego. Przez kilka lat jego partnerką była córka radykalnego Norberta Burgera, skazanego we Włoszech zaocznie na dożywocie za ataki terrorystyczne w Południowym Tyrolu (Südtirol wedle austriackich nacjonalistów powinien być częścią Austrii). Strache był też członkiem korporacji akademickiej (Burschenschaft) Vandalia; austriackie Burschenschafty miały i nadal mają wyraźnie nacjonalistyczny profil. Po wojnie stały się naturalnym zapleczem osobowym nacjonalistycznego skrzydła FPÖ. Po wejściu do świata krajowej polityki Strache marginalizował swoje dawne kontakty, jakkolwiek – według informacji ujawnionych przez wiedeński tygodnik „Falter” – jeszcze jako 21-letni student nie stronił od wyrazistego uzewnętrzniania sympatii wobec „wielkoniemieckich” idei.
Tak czy inaczej, Strachemu udało się skonsolidować partię i przełamać wewnętrzne podziały. W efekcie w wyborach w 2008 roku FPÖ osiągnęła już wyraźnie lepszy wynik niż w czasach najgłębszego kryzysu, otrzymując 17,5 proc. głosów. Inaczej niż Haider, Strache unikał retoryki narodowosocjalistycznej i wielkoniemieckiej, skupiając się na wewnętrznych sprawach austriackich, z biegiem czasu w coraz większej mierze na problemie imigracji. Zamiast na niemiecki nacjonalizm stawiał na austriacki patriotyzm. Pod jego kierunkiem partia przyjęła nośne hasło: „Österreich zuerst”, „Najpierw Austria”.
Okazało się to znakomitą taktyką zwłaszcza od roku 2015, kiedy rozpoczął się wielki kryzys migracyjny wywołany przez „Willkommenskultur” Angeli Merkel. W 2017 roku FPÖ otrzymała w wyborach aż 26 proc. głosów. Dzięki relatywnie umiarkowanemu stanowisku Strachego rozpoczęto rozmowy ze zwycięską chadecją pod kierunkiem młodego Sebastiana Kurza. W efekcie powstał prawicowy i antyimigrancki rząd.
I znowu katastrofa…
Gabinetowi Kurza ze Strachem jako wicekanclerzem nie udało się jednak przeprowadzić żadnych głębszych reform. Już niespełna półtora roku po przejęciu władzy wybuchła tzw. Ibiza-Affäre. Ujawniono nagrania z 2017 roku, na których Strache i Johann Gudenus, szef klubu parlamentarnego FPÖ, rozmawiali na Ibizie o głęboko wątpliwych metodach finansowania partii – co więcej, z udziałem kapitału rosyjskiego. W efekcie kryzysu Strache i Gudenus ustąpili, koalicja z ÖVP upadła, a FPÖ weszła wo kres kolejnego kryzysu.
Ujawniono nagrania ze Strachem w roli głównej, który jeszcze przed wyborami w 2017 roku rozmawiał na Ibizie o wątpliwych praktykach finansowania FPÖ – z udziałem Rosjan. Drugim nagranym politykiem FPÖ był Johann Gudenus, szefk klubu parlamentarnego partii. Obaj ustąpili, a rząd koalicyjny upadł. W wyborach w 2019 roku FPÖ dużo straciła, a chadecja zawiązała koalicję z Zielonymi. Partia weszła w kolejny okres wewnętrznych zaburzeń, zakończony w czerwcu 2021 roku. Wówczas wybrano nowym szefem partii Herberta Kickla, człowieka, który – jak się okazało – miał poprowadzić FPÖ do największego w jej historii sukcesu.
Kanclerz ludu Kickl
Kickl postanowił kontynuować linię „austriackiego patriotyzmu” („Österreich zuerst”). Polityk nie jest członkiem żadnego Burschenschaftu, nie pojawiają się też informacje o jego kontaktach ze środowiskiem narodowosocjalistycznym. Nie oznacza to, by był „zamknięty” na elementy volkistowskie. W 2010 roku przestrzegał przed „pochopnym” potępianiem SS i Wehrmachtu jako organizacji złożonych wyłącznie z ludzi winnych. W czasie kampanii wyborczej 2024 roku z upodobaniem określał się jako „Volkskanzler”, czyli „kanclerz ludu” – to termin, który stosowano historycznie do wielu niemieckich polityków, ale po który nader chętnie sięgała przed 1934 rokiem propaganda NSDAP dla opisania roli Adolfa Hitlera. Kickl jest jednak zbyt poważnym politykiem, by „przegiąć” w tych sprawach. Urodzony w rewolucyjnym roku 1968 od młodości związał się z FPÖ. Był doradcą Jörga Haidera, pisał mu nawet przemówienia – ale pod koniec działalności tego polityka potrafił się od niego kategorycznie zdystansować. W partii umacniał się coraz bardziej, na tyle, że w roku 2017 został ministrem spraw wewnętrznych w koalicyjnym rządzie z ÖVP. Od 2021 roku z wielką sprawnością wykorzystywał fatalną słabość austriackiego rządu – chadecy rządzili razem z Zielonymi, a to w oczywisty sposób doprowadziło do całego szeregu politycznych patologii oraz ideologicznych aberracji. Poparcie dla FPÖ cały czas rosło, tak w landach jak i na scenie ogólnokrajowej. Wreszcie w wyborach we wrześniu 2024 roku Wolnościowa Partia Austrii odniosła historyczny sukces: z wynikiem 28,85 proc. FPÖ zdystansowała inne partie. Mur liberalnej opozycji nie pozwolił na podjęcie dzieła budowy rządu; prezydent Alexander Van der Bellen powierzył misję szefowi ÖVP Karlowi Nehammerowi, ale ten – jak pisałem na początku – zawiódł. W efekcie rozmowy koalicyjne prowadzi teraz Kickl, mając w rychłej perspektywie realizację marzenia o zostaniu austriackim Volkskanzlerem.
Mit „Großdeutschland” jest kaputt? Nie tak szybko
Idee wielkoniemieckie i narodowosocjalistyczne nie odgrywają dziś w austriackiej polityce większej roli. Nie znaczy to, że są martwe i nie mogłyby – w nowej odsłonie – odżyć w odmienionych warunkach politycznych, społecznych i międzynarodowych. Program FPÖ przyjęty w 2011 roku przez Strachego nadal obowiązuje. Jego zasadniczym przesłaniem jest austriacki patriotyzm; ale już w trzecim akapicie preambuły programu czytamy: „Uważamy, że nasza Austriacka Ojczyzna jest częścią niemieckiej wspólnoty językowej i kulturowej; przyznajemy się do naszych rdzennych grup ludności (heimische Volksgruppen)…”. To tylko mało zawoalowane odwołanie do koncepcji „Großdeutschland”.
Kluczowe znaczenie może mieć rozwój sytuacji w samych Niemczech. Istnieje bardzo silna zbieżność ideowa i programowa między FPÖ oraz Alternatywą dla Niemiec. AfD, podobnie jak FPÖ, próbuje dziś łączyć retorykę antyimigrancką i patriotyczną z „serduszkowym ciepłem”. Współszefowa Alternatywy Alice Weidel chętnie prezentuje się w miękkich sweterkach i z kubkiem gorącej kawy. Jednak nacjonalistyczne skrzydło AfD istnieje i nadal jest silne. W Turyngii wciąż największe wpływy w partii ma Björn Höcke, polityk, który przez długie lata urządzał wiece polityczne pod słynnym Kyffhäuserdenkmal – monumentalnym pomnikiem pierwszego „cesarza niemieckiego” Wilhelma i cesarza „rzymskiego” Fryderyka Barbarossy. Honorowym przewodniczącym AfD pozostaje Alexander Gauland, polityk, który wzywał do tego, by docenić wysiłek wojenny Wehrmachtu, a okres III Rzeszy marginalizował jako – pardon – „ptasi wysryw” („Vogelschiss”) w „tysiącletniej historii Niemiec”. Sama Weidel, zależnie od potrzeby politycznej, nie unika akcentowania wątków nacjonalistycznych. Kilka miesięcy temu w rozmowie z austriackim czasopismem ziomkowskim przyznawała się do tęsknoty za utraconym przez Niemców Śląskiem i ubolewała nad cierpieniami, jakich Niemcy doświadczyli w czasie wypędzeń – do tego stopnia, że – jak wyznała – polska nazwa rodzinnej miejscowości jej ojca wciąż nie może jej przejść przez gardło. AfD cały czas pielęgnuje też bliskie kontakty z germańską prawicą – zarówno w Austrii jak i w Szwajcarii. Jej działacze spotykają się z politykami FPÖ czy mniejszych ruchów, na przykład z austriackimi identytarystami spod znaku znanego publicysty Martina Sellnera. Po powierzeniu Kicklowi misji utworzenia rządu przez Van der Bellena politycy AfD nie kryli entuzjazmu i prześcigali się z gratulacjami. Jeżeli w Niemczech doszłoby za jakiś czas do politycznej rewolucji i przejęcia władzy przez AfD, relacje z Austrią pod stabilnymi rządami FPÖ mogłyby wyglądać zupełnie inaczej, niż dzisiaj. Nie chodzi tylko o współpracę w walce z nielegalną migracją, ideologicznym ekologizmem czy gender, ale również o nową, „wielkoniemiecką” politykę historyczną i tożsamościową.
Wprawdzie trudno dziś wyobrazić sobie realizację marzeń polityków FPÖ z pierwszych powojennych dekad, to znaczy przekreślenie istnienia suwerennej Austrii („austriackiego poronionego płodu”, powiedziałby Haider) i włączenia jej do „Wielkich Niemiec”. Żyjemy jednak w burzliwych czasach. Jeszcze 10 lat temu nikt nie przewidywał wyłączenia światowej gospodarki i zakazu wychodzenia przez ludzi na ulicę na skutek wirusa; powszechnie wykluczano też możliwość wybuchu dużej wojny w Europie. Rok 2025 roku zaczął się od deklaracji prezydenta-elekta USA o możliwej interwencji zbrojnej w sprawie Grenlandii i Kanału Panamskiego i staraniach przyłączenia do Stanów Kanady. W Austrii i Niemczech środowiska nacjonalistyczne – w dużej mierze za sprawą wielkiej intelektualnej i formacyjnej pracy Burschenschaftów – należą do najbardziej świadomych swoich celów i doskonale wykształconych. W historii niejednokrotnie niewielkie, zdeterminowane grupy polityczne okazywały się zdolne do wykorzystania sprzyjających okoliczności politycznych i dokonania rzeczy, które – zdawałoby się – są zupełnie niemożliwe.
Paweł Chmielewski