Dzisiaj

Cóż to jest prawda? Pytanie rzymskiego prefekta Judei z całkowitą powagą prawie 2000 lat po ukrzyżowaniu Chrystusa powtarza następca św. Piotra, papież Franciszek. Dochodzi do podobnego co Poncjusz Piłat wniosku: nie znamy prawdy; niech zapanuje więc różnorodność.

24 listopada papież Franciszek złożył swój podpis pod „Notą” dotyczącą rozumienia i stosowania Dokumentu Finalnego Synodu o Synodalności.

W osobnym tekście wskazywałem, że centralnym motywem tej „Noty” jest udzielenie zgody na to, aby w Kościele katolickim istniała różnorodność doktrynalna, moralna i duszpasterska. Papież z jednej strony podkreśla, że Kościół potrzebuje „jednej” doktryny, ale z drugiej uważa, że można tę doktrynę „różnorodnie” interpretować, zależnie od kontekstu lokalnego. Tu chciałbym przyjrzeć się bliżej temu, jak Franciszek zdaje się rozumieć prawdę. Kluczowy będzie jeden passus z „Noty”, stanowiący w istocie cytat z adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” z 2016 roku. W ramach tego passusu istotne będzie odwołanie się do Ewangelii św. Jana.

Wesprzyj nas już teraz!

Kościół wewnętrznej sprzeczności

W „Nocie” Franciszek napisał, co następuje:

Z przekonaniem nawiązuję tutaj do tego, co wskazałem na zakończenie drogi synodalnej, która doprowadziła do promulgacji Amoris laetitia (19 marca 2016 roku): „Nie wszystkie dyskusje doktrynalne, moralne czy duszpasterskie powinny być rozstrzygane interwencjami Magisterium. Oczywiście, w Kościele konieczna jest jedność doktryny i działania, ale to nie przeszkadza, by istniały różne sposoby interpretowania pewnych aspektów nauczania lub niektórych wynikających z niego konsekwencji. Będzie się tak działo, aż Duch nie doprowadzi nas do całej prawdy (por. J 16, 13), to znaczy, kiedy wprowadzi nas w pełni w tajemnicę Chrystusa i będziemy mogli widzieć wszystko Jego spojrzeniem. Poza tym, w każdym kraju lub regionie można szukać rozwiązań bardziej związanych z inkulturacją, wrażliwych na tradycje i na wyzwania lokalne” (AL 3).

Zanim przejdę do odwołania ewangelicznego, zwrócę uwagę na poważny problem.

Z jednej strony Franciszek pisze, że „w Kościele konieczna jest jedność doktryny i działania”.

Z drugiej twierdzi, że ta jedność nie przeszkadza w istnieniu „różnych sposobów interpretowania pewnych aspektów nauczania” i dodaje, że w związku z tym można też różnie interpretować „konsekwencje” wypływające z tego nauczania.

W jaki sposób w Kościele katolickim może istnieć jednocześnie „jedność doktryny i działania” oraz „różnorodność interpretacyjna” dotycząca doktryny i wynikająca stąd „różnorodność praktyczna”?

Różnorodność jest zaprzeczeniem jedności; wydaje się więc, że Franciszek oczekuje współistnienia sprzeczności.

Duch zwulgaryzowanego Mikołaja z Kuzy straszy na Watykanie

Trudno jest jednoznacznie wskazać źródła tego poglądu. Wydaje się jednak, że najrozsądniejszym wyjaśnieniem pragnienia papieża jest przyjęcie przezeń zwulgaryzowanej wersji filozoficznej koncepcji coincidentia oppositorum, którą wypracował XV-wieczny filozof, niemiecki kardynał Mikołaj z Kuzy. Czytelnikowi może się wydawać, że przejście, które proponuję, jest zbyt radykalne: od zwykłej sprzeczności w tekście papieskim do średniowiecznej filozofii? Proszę jednak pamiętać, że sprzeczność wyrażona w powyższym cytacie nie dotyczy bynajmniej jakiejś marginalnej kwestii, ale samej istoty funkcjonowania Kościoła. Poza tym większość ludzi zgodzi się, że umiłowanie sprzeczności w ogóle cechuje pontyfikat Franciszka, który jednego dnia jest w stanie mówić o Chrystusie jako Zbawicielu, a drugiego przekonywać Hindusów, że ich własna religia też prowadzi ich do Boga.

Kuzańczyka uważa się za jednego z najważniejszych katolickich przedstawicieli humanizmu renesansowego, a w tym sensie za jednego z intelektualnych ojców współczesności. Franciszek, głęboko zafascynowany dialogiem ze światem, może mieć naturalną skłonność do bezpośredniego lub zapośredniczonego odwoływania się do jego myśli, tym więcej, że koncepcja coincidentia oppositorum miała duże znaczenie dla rozwoju niemieckiego idealizmu, nurtu filozoficznego, który ukształtował ważnych dla Franciszka myślicieli jak Walter Kasper albo Reinhard Marx.

Zasadniczą ideą Kuzańczyka było silne akcentowanie niepojmowalnego aspektu Boga, tak skrajnie odrębnego od wszystkiego, może ogarnąć ludzki umysł, że słuszne byłoby określanie Go mianem na przykład świetlistej ciemności; stąd właśnie coincidentia oppositorum. Koncepcja niemieckiego teologa historycznie została związała się również z myślą kabalistyczną, gnostycką i okultystyczną, ale sądzę, że dla naszych potrzeb te jej dzieje można zostawić na boku; zasadniczo rzecz biorąc Mikołaj z Kuzy nie został nigdy potępiony, a jego myśl można widzieć w ciągłości z teologią apofatyczną neoplatończyka Pseudo-Dionizego Areopagity.

Problem pojawia się wtedy, kiedy skomplikowana myśl filozoficzna zostaje zwulgaryzowana, to znaczy – radykalnie uproszczona. W 2022 roku bardzo charakterystyczne słowa napisał wspomniany przed chwilą Reinhard Marx.

W artykule na łamach prominentnego niemieckiego magazynu „Herder Korrespondenz” stwierdził: „Myślę, że w przeszłości być może niekiedy mówiono w zbyt oczywisty sposób o Bogu, o Jego istocie, o Jego zamysłach, o Jego woli, a poprzez to raczej zaciemniano, że Bóg jest absolutną tajemnicą i każda wypowiedź na jego temat może być tylko analogią”.

Jak dodawał, Kościół uważał i [nadal] uważa, że wiele wie o Bogu i może autorytatywnie obwieszczać ludziom Jego wolę. Stwierdził nawet – i tu właśnie mamy do czynienia z radykalną wulgaryzacją Kuzańczyka – że Kościół powinien „poszukiwać coraz większej prawdy, którą nazywamy Bogiem”; powoływał się przy tym na „Jezusowe doświadczenie Boga”, które można naśladować wsłuchując się w słowa i czyny Chrystusa, ale nie po to, by zdobyć na tej podstawie wiedzę o Bogu, bo Jezus „nie chciał przecież obwieszczać żadnej nauki o Bogu”, a jedynie zwrócić uwagę na to, co oznacza „obecność Boga pośród nas, co to znaczy, gdy stykają się niebo i ziemia”.

Czytelnik łatwo dostrzeże w tych słowach reminiscencje nie tylko teologii neoapofatycznej w wydaniu Mikołaja z Kuzy, ale również silny wpływ myśli modernistycznej, która religijność sprowadza do uczuć oraz intuicji, tak, jak opisywali to w swoich pracach Friedriech Schleiermacher i jego uczeń David Friedrich Strauß, a za nimi wielu innych autorów modernistycznych.

Mamy zatem przed oczami następującą naukę: Bóg jest tak odległy od ludzkiego rozumowania, że nie da się o Nim niczego powiedzieć; Kościół nie powinien zajmować się Bogiem, ale wychodząc od „doświadczenia Jezusa” po prostu działać; jako że Boga można opisywać poprzez sprzeczności, jest oczywiste, że sprzeczność może odzwierciedlać się również w nauczaniu Kościoła.

Duch Prawdy według św. Jana

Przejdźmy teraz do odwołania ewangelicznego w „Nocie” Franciszka. Papież nawiązał do 13 wersetu 16 rozdziału Ewangelii według św. Jana. Przytoczę tutaj nieco większy fragment, tak, aby wersetowi nadać kontekst; kto go dobrze zna, może rzecz pominąć.

To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami. Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: „Dokąd idziesz?”Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce.  Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony. Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi.

Jak widzi bądź pamięta Czytelnik, rozdział 16 zaczyna się od przestróg: wyłączą was z synagogi; będą was zabijać w imię Boże… Pan mówi dalej o tym, że Pocieszyciel, Duch Prawdy, „przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”. Uczniów Chrystusa „doprowadzi do całej prawdy” i będzie też im „oznajmiać rzeczy przyszłe”.

Tomasz, Augustyn i Jorge Bergoglio

Jak wyjaśnia św. Tomasz w swoim komentarzu do Ewangelii św. Jana, określenie „cała prawda” odnosi się do prawdy wiary; Duch Prawdy będzie zdaniem Tomasza nauczać lepszego rozumienia prawd w tym życiu oraz udzieli pełnego zrozumienia w życiu wiecznym. Nieco inaczej akcenty rozkłada św. Augustyn, który w jednym z traktatów cytowanych przez św. Tomasza w „Catena aurea” zwraca uwagę przede wszystkim na to, że Duch Święty, uświęcając nas, uzdalnia nas do cieszenia się pełnią prawdy „twarzą w twarz” z Bogiem. Augustyn podkreślał też wymiar eschatologiczny, wskazując, że prowadzenie do prawdy przez Ducha nie dotyczy jedynie tego życia, ale również życia przeszłego, bo to dla niego zarezerwowana jest całkowita pełnia.

Opierając się zarówno na logicznej interpretacji J 16, 13 w kontekście całego rozdziału jak i na komentarzach Tomasza i Augustyna można dojść do następujących wniosków:

– Pan Jezus mówił o prawdach wiary;

– ostateczne poznanie prawdy nastąpi w przyszłym życiu;

– w tym życiu dzięki Duchowi Świętemu Apostołowie zostaną pouczeni odnośnie lepszego zrozumienia prawdy.

Byłoby bardzo karkołomne dowodzić, że Tomasz albo Augustyn uważali, iż Duch Prawdy będzie w ten sposób „nauczać” Kościół, iż wzbudzać będzie rozmaite możliwe interpretacje elementarnych kwestii moralnych; albo prowokować jednego z papieży do wydawania decyzji sprzecznej z tą, którą wydaje inny. Przyjmuję, że obaj Doktorzy czegoś tego nie uważaliby za dopuszczalne odczytanie J 16, 13; i nic też takiego na ten temat nie powiedzieli.

U papieża Franciszka odwołanie do J 16, 13 pełni rolę argumentu na rzecz słuszności wprowadzenia w Kościele różnorodności doktrynalnej, moralnej i duszpasterskiej „w pewnych aspektach nauczania i praktyki”.

Franciszek wyraźnie odwołuje się do eschatologicznego wymiaru prowadzenia przez Ducha, wskazując tym samym, że na tej ziemi Kościół nigdy nie osiągnie całkowitej pełni prawdy, a co za tym idzie – różnorodność doktrynalna, moralna i duszpasterska nie jest tylko potrzebą chwili obecnej, ale powinna stać się zasadniczą cechą Kościoła.

Inaczej niż u Augustyna i Tomasza, Franciszkowe rozumienie J 16, 13 odnosi się nie tylko do prawd wiary, ale również do zagadnień moralnych i duszpasterskich.

Podkreśla to kontekst użycia przezeń tego cytatu: adhortacja apostolska Amoris laetitia mówiła o rodzinie, a jej zasadniczym punktem było umożliwienie dopuszczenia do Komunii świętej rozwodników żyjących w powtórnych związkach.

Należy z tego wnioskować, że według papieża Franciszka Kościół pielgrzymujący nie jest w stanie w pełni zrozumieć zamysłów Pana Jezusa odnośnie takich kwestii, jak duszpasterstwo małżeńskie w kontekście rozwodów.

W kolejnych latach zapisy Amoris laetitia zostały wykorzystane jeszcze w dwóch innych dużych dyskusjach. W pierwszej chodziło o dopuszczenie do Komunii świętej niektórych protestantów w Niemczech, na co Franciszek w pełni przystał. W drugiej chodziło o zgodę na liturgiczne błogosławienie par LGBT w Belgii, Niemczech, Austrii oraz Szwajcarii, co Franciszek zaakceptował częściowo, wprowadzając rozwiązanie „błogosławieństwa pozaliturgicznego”.

Pokazuje to jednak, że we Franciszkowej koncepcji prawdy Kościół pielgrzymujący nie jest też w stanie dowiedzieć się, jaka jest wola Chrystusa odnośnie takich kwestii jak warunki jedności eklezjalnej (Komunia dla protestantów) oraz jak nasz Pan ocenia związki homoseksualne (błogosławienie par LGBT).

Justin Welby i Franciszek u wrót świata liberalnej postprawdy

Czytelnicy pamiętają może, że papież Franciszek jest w bardzo dobrych stosunkach z ustępującym właśnie prymasem tzw. Kościoła Anglii, Justinem Welbym. Objęli władzę w tym samym roku, wspólnie podróżowali, spotykali się w serdecznej atmosferze.

Justin Welby w lutym 2023 roku wygłosił ważne przemówienie do przedstawicieli świata anglikańskiego zebranych na konferencji w Ghanie. Mówił tam o tym, co łączy i co dzieli anglikanów, wskazując na… niezdolność dojścia do prawdy w wielu ważnych kwestiach. „Jesteśmy w głębokiej niezgodzie – nie z powodu braku uczciwości, korupcji, kłamstwa czy uleganiu kulturze, nie. Jest tak dlatego, że inaczej interpretujemy Pismo Święte, inaczej rozumiemy działanie Ducha, patrzymy na sprawy przez różne okulary kulturowe. Z tego powodu wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu w błędzie” – powiedział Welby. Czy nie przypomina to koncepcji  i słów papieża Franciszka?

A chodzi przecież o coś więcej, niż tylko słowa. Welby mówił o różnicach dzielących anglikanów przede wszystkim w kwestii różnych ocen homoseksualizmu. W grudniu 2023 roku anglikanie na Północy wprowadzili liturgiczne błogosławieństwa par LGBT, podczas gdy anglikanie na Południu kategorycznie to odrzucili. W tym samym grudniu 2023 roku – dokładnie kilka dni później – Franciszek wydał zgodę na błogosławienie par LGBT poza liturgią, co przyjęli katolicy w części globalnej Północy, a kategorycznie odrzucili na globalnym Południu.

Justin Welby, protestant, przekształca swoją wspólnotę w organizację opartą na „jedności w różnorodności”. Dokładnie to samo robi Franciszek, katolik. Jak to możliwe? To proste: obaj opierają się na tych samych zasadach, to znaczy na koncepcji relatywizmu epistemologicznego, która w świecie Zachodu obecna jest co najmniej od czasów Protagorasa, a w wieku XVIII została wyniesiona na ołtarze przez Oświecenie i stała się fundamentem politycznego porządku liberalnego. Franciszek, jak można domniemywać, realizuje filozoficzną liberalizację Kościoła pod wpływem swoich najbliższych doradców; jakie są motywacje Welby’ego nie wiem i w gruncie rzeczy niewiele mnie to interesuje – wystarczającą zresztą motywacją może być chęć płynięcia z prądem.

Kiedy papież spotyka Piłata

Tak czy inaczej, zarówno w przypadku wspólnoty anglikańskiej jak i Kościoła katolickiego mamy do czynienia nie z jakimiś powierzchownymi, kosmetycznymi zmianami, ale z próbą oparcia fundamentu obu tych „instytucji” na nowoczesnym, to jest relatywistycznym pojęciu prawdy.

Projekt, który realizuje Ojciec Święty Franciszek, jest, rzekłbym, co do swoich rozmiarów wręcz niebosiężny; choć złośliwiec mógłby powiedzieć, że, trzymając się analogii wertykalnej, projekt ten sięga w dokładnie przeciwnym kierunku.

Odnośnie bardzo ważnych kwestii doktrynalnych, moralnych i duszpasterskich Franciszek nie szuka już odpowiedzi, ale rozkłada bezradnie ręce i za Piłatem powtarza: „Cóż to jest prawda?” (J 18, 38).

Podobieństwo tych dwóch ludzi jest większe, niż tylko retoryczne. Rzymski prefekt nie czekał, aż Chrystus mu odpowie; był przekonany, że „król Żydów” nie będzie mieć na ten temat nic mądrego do przekazania, bo prawda jest niepoznawalna, więc odwrócił się od Pana i wyszedł do ludu.

Wulgarna neokuzańska teologia apofatyczna Marxa, Kaspera oraz innych uczniów niemieckiego idealizmu przyjmuje to samo założenie: Jezus nic nam nie wyjaśni. W końcu, twierdzą, Chrystus nie przyszedł po to, żeby uczyć nas o Bogu, a jedynie żeby dać świadectwo swojej „intuicji” Królestwa Bożego wobec całkowitej niewyrażalności i wewnętrznej sprzeczności prawdy; „prawdy, którą nazywamy Bogiem”.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(22)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie