Kiedy we wrześniu br. fala powodziowa opadła, widok Kłodzka, w tym także zabudowań klasztoru i kościoła Matki Bożej Różańcowej, wyciskał łzy z oczu. Co dalej…? Jak wszystko odbudować…? To, co wówczas wydawało się po ludzku beznadziejne i niemożliwe, staje się powoli rzeczywistością. Dzięki ufności Bogu i reakcji ludzi dobrej woli. Trwają porządki, osuszanie budynków… To wciąż początek długiej drogi. Ale poczucie wspólnoty i gesty wsparcia dają siłę. A takim właśnie gestem była ofiara Darczyńców Stowarzyszenia im. Ks. Piotra Skargi, którzy w trosce o duchowe dobro mieszkańców przekazali Ojcom Franciszkanom ponad 385 tys. zł.
Powódź przyszła nocą
– Pierwsza woda przyszła w nocy, z soboty na niedzielę, około północy, po północy (15 września 2024 – red.) zaczęła wdzierać się do klasztoru i zatrzymała się na wysokości metra – relacjonuje o. Ignacy Szczytowski, gwardian klasztoru Ojców Franciszkanów w Kłodzku. – Potem zaczęła opadać i około godziny 14.00 bardzo mocno zaczęła się podnosić do góry. Wyrwała drzwi od ogrodu. Woda z impetem weszła do domu. Zaczęła wybijać od piwnic przez kanały kanalizacyjne, rozwalając okna w wirydarzu – dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
Tegoroczna powódź nie zniszczyła okien w refektarzu, co stało w 1997 roku. Wówczas woda sięgała jednak nieco wyżej. Sama powódź miała wówczas mniej dynamiczny przebieg niż w tym roku. – Woda zatrzymała się na wysokości 3.20 m po czym około godziny 1:00 w nocy zaczęła opadać. Rano dostałem informację, około godziny 7-8, że nie ma wody w klasztorze. Ale muł… po kolana – relacjonuje o. Ignacy.
Dobro odpowiedzią na zło
Powódź dotknęła wiele osób i miejsc w Polsce. Ale na mapie znalazło się jedno, szczególne – klasztor Ojców Franciszkanów i kościół pw. Matki Bożej Różańcowej w Kłodzku. To z pewnością nie jedyna świątynia dotknięta powodzią, ale to ona stała się celem antykatolickich hejterów, wyrażających swoje zadowolenie z tego co spotkało katolików i ważne dla nich miejsce kultu. To właśnie taka niecna postawa dała dodatkowe paliwo do działania. Ludzie dobrego serca ruszyli ojcom z pomocą – zarówno angażując się przy pracach na miejscu, w Kłodzku, ale także włączając się w zbiórki pieniędzy.
– Tym, co nas zainspirowało do zainicjowania akcji pomocowej, były reakcje nieprzychylne Kościołowi i katolikom. Dowiedzieliśmy się od naszych Darczyńców, że od razu po powodzi, w odpowiedzi na informacje o zniszczeniach w Kościele i w klasztorze Ojców Franciszkanów w internecie pojawiły się nieprzychylne komentarze. I to nas zainspirowało do tego, aby powiedzieć: „Nie! Takim złym reakcjom należy położyć kres”. A jak można to zrobić? No oczywiście poprzez akcję dobra – mówi Piotr Doerre, członek zarządu Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi.
Reakcja Darczyńców była natychmiastowa. 100 tysięcy złotych, które wydawało się kwotą ambitną, szybo zostało uzbierane. Okazało się, że Darczyńcy byli bardziej hojni, niż tego spodziewali się organizatorzy zbiórki i kolejne datki wciąż napływały. Skończyło się na kwocie 387 tys. złotych i taką kwotę SKCh przekazało Ojcom Franciszkanom.
– Ta zbiórka na pomoc Franciszkanom z Kłodzka pokazała, że kreowany w mediach obraz katolików, jako społeczności rozproszonej i biernej, jest fałszywy. To właśnie chrześcijanie, katolicy, kierując się tym odruchem wynikającym bezpośrednio z naszej wiary i etyki ufundowanej na niej, to oni rzucili się natychmiast do pomocy – dodaje.
Z troski o zbawienie dusz
Ojcowie wprawdzie zdołali zabezpieczyć Najświętszy Sakrament i część wyposażenia kościoła, ale czas był zbyt krótki, aby ustrzec się skutków nadchodzącej niszczycielskiej fali…
– Kiedy dowiedzieliśmy się o powodzi w Kłodzku i na Śląsku Dolnym, od razu postanowiliśmy zareagować. Podobnie jak zareagowaliśmy w roku 2010, kiedy była powódź w Sandomierzu i w Bogatyni. Kierując się duchem chrześcijańskim, duchem miłosierdzia, chcieliśmy pomóc ludziom, którzy są w potrzebie. W tym roku postanowiliśmy wesprzeć wspólnotę franciszkańską w Kłodzku, która bardzo mocno ucierpiała na skutek powodzi – mówi Sławomir Olejniczak, prezes Stowarzyszenia im. Ks. Piotra Skargi.
Ale – jak dodaje – jest to też wspólnota parafialna, a Ojcowie Franciszkanie prowadzą tu posługę duszpasterską dla uświęcenia ludzi i dla zbawienia dusz. – Chcieliśmy, aby ta parafia jak najszybciej mogła funkcjonować. Mając świadomość, że jesteśmy Stowarzyszeniem Kultury Chrześcijańskiej, zależało nam, aby to dziedzictwo tej właśnie kultury chrześcijańskiej, ten zabytkowy obiekt, jakim jest kościół i klasztor Ojców Franciszkanów, jak najszybciej wrócił do dawnej świetności. Stąd też postanowiliśmy zebrać środki od naszych Darczyńców i przekazać je jak najszybciej na ręce Ojca Gwardiana – wskazuje.
Pieniądze pozwolą m.in. na zakup naczyń liturgicznych, monstrancji, kielichów oraz ksiąg liturgicznych – co umożliwi w pełni przywrócić życie sakramentalne w kościele. To także zakup dewocjonaliów i przedmiotów liturgicznych, takich jak krzyże procesyjne, świece ołtarzowe oraz szaty liturgiczne oraz naprawa i wymiana wyposażenia klasztoru.
W czwartek przedstawiciele Stowarzyszenia im. Ks. Piotra Skargi – prezes Sławomir Olejniczak oraz Piotr Doerre, członek Zarządu, na ręce o. Ignacego Szczytowskiego, gwardiana klasztoru Ojców Franciszkanów w Kłodzku przekazali symboliczny czek, stanowiący pamiątkę ofiarności Darczyńców. Zebrane środki bowiem są już w dyspozycji Ojców.
Jak podkreśla Ojciec Gwardian, odzew ludzi, skala pomocy ludzi są zaskakujące. Odezwały się osoby nie tylko z kraju, ale i z zagranic. Do Kłodzka docierali wolontariusze z Anglii, Irlandii, Niemiec, Czech. – Przyjeżdżały osoby, wolontariusze do pracy, nie tylko by pomóc nam, ale też tym, którzy ucierpieli w powodzi. W tych dniach myśleliśmy nie tylko o sobie. Powstał wolontariat franciszkański, a ludzi, którzy do niego się zgłaszali, wysyłaliśmy do konkretnych miejsc, do konkretnych miejscowości, konkretnych domów i ludzi z konkretną pomocą. I odzew tej pomocy, wsparcia – nie tylko finansowego, ale pomocy w tej fizycznej pracy, był bardzo duży. On jest też i do dzisiaj, za co my jako Franciszkanie jesteśmy bardzo, bardzo wdzięczni – wskazuje o. Ignacy. Ojciec Gwardian specjalne podziękowania dla Darczyńców złożył też na ręce przedstawicieli Stowarzyszenia.
Ciąg dalszy tekstu pod relacją wideo
Co dzieje się w kościele?
Dziś o obecności niszczycielskiej fali przypominają skute ze ścian tynki. Wszędzie krzątają się wolontariusze, wojsko, ojcowie porządkując co tylko się da. Po oczyszczeniu zalanych pomieszczeń kościoła i klasztoru od trzech tygodni trwa bez przerwy żmudny proces osuszania murów. Poziom wilgotności winien oscylować wokół 40 proc. Obecnie w różnych pomieszczeniach wynosi on od ponad 60 proc. do nawet 80 proc. Niestety pogoda nie pomaga. A bez osuszenia murów, bez pozbycia się grzybów, nie ma sensu rozpoczynać prac remontowych.
To co udało się uratować z powodzi – figury, rzeźby, elementy ołtarzy, obrazy… także schnie w kontrolowanym procesie. Niestety i tu pojawiają się problemy. Pękające drewno, zniszczone malunki, zdobienia i wykwity grzybów… Na naprawę i prace konserwatorskie dopiero przyjdzie czas, ale już trwają do nich przygotowania.
– To, co zostało do tej pory zrobione, to wysprzątanie całego obiektu, kompleksu klasztornego, kościoła i klasztoru. W samym kościele, w refektarzu i w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, gdzie zgromadzony jest cały sprzęt, wszystkie ołtarze, obrazy, figury, jest on poddawany procesowi kontrolowanego osuszania. Wyłączone są dwie nawy boczne. W samym klasztorze cały parter jest skuty. Czekamy na wyniki badań mykologicznych, by stwierdzić jakie są pleśnie, grzyby, by dokonać odgrzybienia klasztoru wszystkich pomieszczeń. W budynku duszpasterskim praktycznie skończone jest skuwanie tynków, przeprowadzony został dwukrotnie proces odgrzybiania, planujemy trzeci taki zabieg. Prac wykonanych jest już bardzo dużo, ale przed nami następne – wylicza Ojciec Gwardian.
Franciszkanie z początkiem października zdołali udostępnić wiernym główną nawę kościoła. Zbudowano – w miejsce zniszczonych – podstawy dębowych ław, zaś w prezbiterium może być sprawowana Msza Święta. Wprawdzie ołtarz przechodzi proces suszenia, tabernakulum musiało zostać zabezpieczone i wszystko jest tymczasowe… Nawet organy nie mogą wydać dźwięku, bo trzeba jeszcze wykonać bezpieczną instalację elektryczną. Ale co ważne, życie religijne wróciło w mury świątyni. A dzięki ludziom dobrej woli, z czasem kościół odzyska swój blask – na chwałę Pana.
Mały „cud” św. Franciszka
Liturgia do kościoła powróciła 3 października. 4 października sprawowana była pierwsza po powodzi Msza Święta. – Kiedy zobaczyłem, co tu się dzieje, co tu się wydarzyło, kiedy wszedłem też do kościoła, widząc skalę zniszczeń, tak sobie pomyślałem: Boże, kiedy my to posprzątamy? Ale dzięki pracy ludzi, pomocy wielu ludzi, bo były momenty, gdzie pracowało tutaj 300-400 osób, byłem przekonany, że się uda, bo założyłem, że na św. Franciszka musimy wejść do kościoła. To jest rok jubileuszowy. Chciałem, żebyśmy razem jako wspólnota, braci, ale też jako wspólnota parafialna mogli zgromadzić się na uroczystość św. Franciszka na Mszy Św. Bo przecież w tym roku obchodzimy 800 lat stygmatów św. Franciszka – mówi o. Ignacy.
I jak dodaje, w tym czasie miało miejsce dość wymowne zdarzenie. Oto w czasie powodzi, na Placu Franciszkańskim, tam gdzie stoi figura św. Franciszka, spiętrzona woda nie zabiera figury, a w kościele – mimo zalania – ołtarz stygmatów św. Franciszka stoi w całości… – Sześć bocznych ołtarzy pływa razem z ławkami, z wyposażeniem, którego nie udało się wynieść, a ten ołtarz stoi. Nawet kwiaty, które były tam ustawione… Tak, jak je woda podniosła, tak je zostawiła tam, gdzie stały. To jest po prostu niewytłumaczalne – mówi. – Ja to odbieram, jak jakiś taki może symbol, cud… Nie wiem… jakiś znak dla nas od św. Franciszka, że pomimo tej trudności, tego, co się wydarzyło, damy radę – dodaje.
Koszty remontów będą gigantyczne, zaś pace zajmą zapewne najbliższą dekadę. Franciszkanie jednak nie tracą rezonu: dzięki zaufaniu Bogu, pomocy Bożej Opatrzności i zaangażowaniu ludzi dobrej woli – wszystko uda się naprawić.
Tekst i zdjęcia: Marcin Austyn