Francuski rząd przygotował listę osób podejrzanych, w tym islamistów. Obejmuje ona kilkadziesiąt tysięcy nazwisk. Burmistrzowie domagają się ujawnienia danych podejrzanych muzułmanów, którzy zamieszkują w ich miastach. Minister spraw wewnętrznych odmawia.
Szef MSW Bernard Cazeneuve zapowiedział, że nie ujawni „poufnych informacji” dotyczących tożsamości podejrzanych radykałów. Obawia się on, że włodarze miast „spróbowaliby ich wydalić”.
Wesprzyj nas już teraz!
Cazeneuve w wywiadzie prasowym wskazał, że „podejrzani” są na razie jedynie „monitorowani”. Nie ma dla nich nakazu aresztowania, ponieważ „nie ma dowodów, że są bardzo niebezpieczni”. – Są jedynie podejrzanymi – tłumaczył.
– Potrzeba poufności w śledztwie jest niezbędna. Dzięki zachowaniu poufności w dochodzeniach, aresztowaliśmy od stycznia 355 osób powiązanych z siatkami terrorystycznymi – wyjaśnił.
Zdaniem ministra rząd powinien znaleźć sposób zaangażowania burmistrzów w proces zapobiegania radykalizacji muzułmanów, ale bez ograniczania efektywności pracy agencji wywiadowczych.
W tym miesiącu prezydent normandzkiego miasteczka Evreux, Guy Lefrand, poprosił agencje wywiadowcze i policję o podanie nazwisk podejrzanych islamistów mieszkających w Evreux. – W kraju ogłoszono stan wyjątkowy, toteż obowiązkiem państwa jest udostępnić władzom lokalnym listę osób podejrzanych – mówił dziennikarzom. – Jeśli państwo nie chce przekazać tych danych, zatem żądam, by wzięło na siebie odpowiedzialność za usunięcie tych ludzi z mojego miasta – dodał.
Kilkoro innych burmistrzów dołączyło do Lefranda. Stowarzyszenie Burmistrzów Francji planuje spotkać się z ministrem Cazeneuve w najbliższych tygodniach w celu omówienia problemu.
Nicolas Sarkozy, który zamierza ponownie ubiegać się o fotel prezydencki w przyszłym roku obiecał, że jeśli zostanie wybrany natychmiast zorganizuje referendum, w którym zapyta obywateli, czy osoby umieszczone na liście powinny podlegać „aresztowi”.
Listy „S” (czyli „podejrzanych”) są we Francji tworzone od 1969 roku. Obecna zawiera nazwiska osób uznawanych za potencjalnie niebezpieczne, które wymagają nadzoru policyjnego i monitorowaniu przez agencje wywiadowcze.
Na listę trafiają gangsterzy, anarchiści, związkowcy, przedstawiciele środowisk zwalczających energetykę jądrową, radykałowie islamscy itp. Obejmuje ona także ludzi, którzy odwiedzili strony internetowe dżihadystów, spotykali się z radykałami poza meczetami albo próbowali dołączyć do bojowników w Syrii.
Obecna lista zawiera ponad 20 tys. nazwisk, w tym ponad 10,5 tys. osób monitorowanych (nadzór fizyczny i telefoniczny), które „znajdują się na najlepszej drodze do radykalizacji”. Mogą one zostać aresztowane, gdy popełnią przestępstwo lub zaistnieje „duże prawdopodobieństwo”, że mogą je popełnić.
Listę opracowały służby wewnętrznych i zewnętrznych agencji bezpieczeństwa Francji. Mają do niej dostęp niektórzy prawnicy i urzędnicy rządowi.
Nathalie Goulet, senator i wiceprzewodnicząca komisji spraw zagranicznych początkowo opowiadała się za ujawnieniem nazwisk. Później jednak zmieniła zdanie. – Zgadzam się z ministrem spraw wewnętrznych, by nie ujawniać nazwisk burmistrzom – mówiła. Wyjaśniła, że ważne jest, aby agencje wywiadowcze mogły działać w tajemnicy. – Poza tym lista zawiera nazwiska nie tylko islamistów, ale także innych osób potencjalnie niebezpiecznych dla państwa – dodała.
Źródło: cnsnews.com
AS