Nowoczesna Francja znana jest głównie z przywiązania do laickości państwa. Wraz z falą imigrantów islamskich, kraj ten zmienia swoje oblicze. Być może już wkrótce będzie tam kalifat. Francuskie merostwa już dziś odmawiają ślubu Francuzom z muzułmankami, jeżeli przyszły mąż odmówi przejścia na islam!
Sprawa wydaje się nieprawdopodobna, ale obecne przepisy doprowadzają do tego typu paradoksów. Przekonał się o tym Fryderyk Gilbert, dziennikarz telewizyjny, który zdecydował się poślubić Marokankę. W merostwie w podparyskim Aubervilliers zażądano od niego tzw. „zaświadczenia zwyczajowego”, którego celem było poświadczenie, że jego narzeczona nie była już zaślubiona w jakikolwiek sposób z innym mężczyzną w Maroku. Zaświadczenia takie wydają konsulaty. Przyszły Pan młody myślał, że jego otrzymanie jest zwykłą formalnością. W konsulacie okazało się, że aby otrzymać takie zaświadczenie, trzeba być muzułmaninem, co w przypadku Fryderyka oznaczało konieczność przejścia na islam (sic!). Odrzucając kategorycznie taką możliwość, udał się ponownie do świeckiego, rządzonego przez socjalistów merostwa, gdzie ponownie stwierdzono, że bez takiego certyfikatu nie otrzyma ślubu cywilnego… a więc będzie musiał przyjąć islam, mimo, że jego narzeczona posiadała oficjalne zaświadczenie, że nie jest mężatką.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennikarzowi doradzano, by „zamiast stwarzać trudności powinien, tak jak robią to inni, udawać, że przechodzi na islam i zostać niepraktykującym muzułmaninem”. Oburzony, postanowił pójść do innych okolicznych merostw, gdzie otrzymał taką samą propozycję. Spotkał się z kilkoma przyjaciółmi, którzy potwierdzili, iż wszyscy ich znajomi, którzy ożenili się z Marokankami stali się „papierowymi muzułmanami”. Twierdzili, że „jest to bardzo prosta procedura trwająca trzy minuty”. Wystarczy tylko w obecności imama powiedzieć z przekonaniem i od serca formułę: „Uznaję, że jest tylko Bóg Allah, i że Mahomet jest jego prorokiem”. Wówczas imam decyduje, że zostaje się muzułmaninem, wydaje odpowiedni papier, z którym należy pójść do konsulatu, by otrzymać “zaświadczenie zwyczajowe”, niezbędne do ślubu we francuskim, laickim merostwie. To wszystko w centrum Europy w XXI wieku!
– Gdybym był “rozsądny” powinienem to zrobić – powiedział Fryderyk, dodając, że wtedy nie miałby problemów z francuską i marokańską administracją. – Piłbym alkohol i jadł wieprzowinę dziesięć razy więcej niż obecnie, by ukazać moją niezależność – stwierdził. Ale Fryderyk nie był “rozsądny” i postanowił walczyć dalej, tym bardziej, że przekonał się, że francuski kodeks cywilny nic nie mówi o “zaświadczeniach zwyczajowych”. Okazało się, że francuskie merostwa same stworzyły tego typu wymagania.
W obliczu uparcia Fryderyka i medialnego rozgłosu tego problemu, merostwo w Aubervilliers postanowiło “przestudiować szczegółowo jego dossier”. W końcu udzielono mu ślubu bez “zaświadczenia zwyczajowego”. Ślub jest ważny dla władz Francji, ale nie w Maroku, gdyż tam nie ma możliwości zawarcia małżeństwa, kiedy jedna ze stron nie jest wyznawcą Allaha.
– Postawa francuskich merostw, które uległy arabskim przepisom, woła o pomstę do nieba – powiedział PCh24.pl Luc Perelle, katolicki działacz społeczny. Jego zdaniem, jest to kolejny dowód na postępującą islamizację kraju. – Co by się działo, gdyby tak we Francji wymagano przejścia na chrześcijaństwo od obcokrajowców, którzy chcieliby zawrzeć związek małżeński z Francuzkami? – pyta Perelle. Nie trudno przewidzieć, że cały świat muzułmański, wraz z francuskimi republikanami, byłby oburzony, oskarżając państwo o islamofobię, prozelityzm i walkę z cywilizacją islamską”. Perelle precyzuje, że rocznie we Francji zawieranych jest około 5 tys. małżeństw francusko-marokańskich. Zdecydowana większość francuskich współmałżonków godzi się przejść na islam ze względu na absurdalne wymogi francuskiej i marokańskiej administracji.
Franciszek L. Ćwik, Caen