Od października Francją wstrząsają strajki i protesty. Sytuacja ekonomiczna i społeczna pogarsza się z dnia na dzień.
Komisja Europejska przypomina Francuzom, że muszą zmniejszyć deficyt budżetowy do 2015 r. nie podnosząc podatków. Francuzi są sfrustrowani, a winą za swoje problemy obciążają Żydów, muzułmanów, globalizację…i demokrację.
Wesprzyj nas już teraz!
Gdyby rząd w Paryżu faktycznie chciał przeprowadzić gruntowne reformy czyli np. ograniczyć znacznie wydatki, zreformować rynek pracy i system opieki społecznej to Francję czekają kolejne fale protestów.
26 stycznia tysiące ludzi przemaszerowało ulicami Paryża , skandując: „Żydzi, Francja nie należy do was”. Jak podają media, demonstrowali przede wszystkim muzułmanie z podmiejskich slumsów, byli też członkowie skrajnej prawicy, lewicowi studenci i pracownicy samorządowi.
Kolejny protest odbył się 2 lutego. Tym razem swój gniew wyrażali konserwatyści, broniący tradycyjnej rodziny i małżeństwa.
Kilka tygodni wcześniej, tłumy w głównych miastach Bretanii protestowały przeciwko zapowiedzianym podwyżkom podatków od samochodów ciężarowych korzystających z autostrad. Wzburzeni Bretończycy maszerowali w czerwonych czapkach (symbol rewolty w regionie od powstania anty – podatkowego w 1675 r.). Praktycznie od jesieni trwają z kolei zamieszki z muzułmańskich dzielnicach.
Raport ministerstwa
W październiku ub. roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowało raport na temat nastrojów społecznych. Wskazano w nim na „powszechną i wielowymiarową frustrację”, która jeszcze się nie wykrystalizowała, ale może „doprowadzić do gwałtownych wybuchów furii” lub nawet „rewolucji”.
Badania przeprowadzone przez rząd zostały niedawno opublikowane w czasopiśmie „Valeurs Actuelles”. Pokazują one, że Francuzi są niezwykle sfrustrowani m.in. projektem europejskim, globalizacją, gospodarką wolnorynkową, finansami i polityką w ogóle , a nawet demokracją, którą kwestionuje już ponad 50 proc. obywateli. 76 proc. Francuzów uważa, że „kraj jest śmiertelnie chory”. We francuskim społeczeństwie narasta też antysemityzm i niechęć do muzułmanów. Wielu tęskni za rządami „silnej ręki”, która przywróci „porządek”. 12 proc. respondentów chce nawet dyktatury wojskowej.
Bez zmian
Ekonomiści opisują Francję jako „chorego Europy”. W ub. roku w kraju zamknięto ponad 62 tys. firm. Ich pracownicy nie mają praktycznie żadnej nadziei na znalezienie nowej pracy . Wzrost PKB jest bliski zera od prawie 10 lat. Liczba ubogich mieszkańców przekracza 9 mln, tj. ponad 15 proc. ludności. Oficjalna stopa bezrobocia jest wyższa niż 10 proc.
Wydatki publiczne przekraczają 57 proc. PKB. To absolutny rekord wśród krajów rozwiniętych. Sztywne zobowiązania budżetowe wynoszą aż 46 proc. PKB i są najwyższe w Europie. Inwestycje zagraniczne spadły w 2013 r. o 77 proc., zadłużenie zaś rośnie w dramatycznym tempie i nic w tej chwili nie wskazuje, aby mogło się zatrzymać.
Nic także nie wskazuje na to, aby nastąpiła gruntowna zmiana, nawet jeśli – jak przewidują prawie wszyscy analitycy – w wyborach samorządowych i europejskich wygra prawicowy Front Narodowy. Szefostwo Frontu na czele z Marine Le Pen zdecydowanie opowiada się za zachowaniem licznych przywilejów socjalnych. Partia proponuje, by przywileje zarezerwować wyłącznie dla obywateli francuskich. Le Pen chce powstrzymać skalę imigracji.
Główny doradca ekonomiczny lidera Frontu Narodowego, Florian Philippot, ma socjalistyczne poglądy. Dlatego też nie należy się spodziewać w przyszłości głębokich reform ekonomicznych.
Źródło: GI, AS.