Sześciu sygnatariuszy apelu francuskich wojskowych o przeciwdziałania rozpadowi Republiki, który podpisało 61 generałów, zostało wezwanych do stawienia się przed Wysoką Radą Sił Zbrojnych. Oskarża się ich o złamanie obowiązku zachowania dystansu wobec polityki.
Wojskowi odpowiedzieli na wezwanie publikacją na stronach portalu Place d´Armes 18 czerwca nowego listu otwartego. Potwierdzają w nim, że zostali wezwani na przesłuchanie i zagrożono im karami. Przypominają, że apel, który podpisali wcześniej wyrażał zaniepokojenie „rozpadem” i „stałym wzrostem przemocy” we Francji i jest to „obserwacja wielu polityków różnych orientacji politycznych”.
Dodają, że nie byliby pierwszymi oficerami, którzy zapłacili dużą cenę za zaangażowanie społeczne. Wspominają w tym kontekście skazywanych przez sądy wojskowe… Alfreda Dreyfusa i Charlesa de Gaulle’a. Przeszli też do kontrataku, dodając, że politycy, którzy ich atakowali „będą musieli stanąć przed sądem cywilnym” i przypominają, że paryski prokurator Rémi Heitz uznał stawiane im zarzuty przez lewicowego polityka Jeana-Luca Melenchona z partii LFI (Zbuntowana Francja) za bezpodstawne. Generałowie zarzucili także minister sił zbrojnych Florence Parly „instrumentalizowanie” faktów. „Czytelnik powinien zrozumieć, że w tym przypadku pani Parly jest zarówno stroną, rzecznikiem dyscyplinarnym, jak i sędzią quasi-dyscyplinarnym” – napisali. Wymienili też ataki na nich premiera Castexa i mainstreamowych mediów.
Wesprzyj nas już teraz!
Sześciu generałów wzywa w liście do „powstania”, ale za pomocą kartki wyborczej. Wzywają „do głosowania i nakłonienia swoich krewnych i bliskich do masowego oddania głosu”, aby zapobiec wyborowi partii i polityków złych, skorumpowanych i niekompetentnych. Wzywają do „sankcjonowanie wyborami” tych, którzy sami chcą sankcjonują, zniesławiają i używają kłamstw wykorzystując instrumentalnie posiadane narzędzia władzy, „szkodząc naszemu krajowi”.
Na zakończenie swojego listu autorzy wzywają do „insurekcji przez wybory”. Ma to być „republikańska insurekcja” w ramach zasad demokratycznych. To nawiązanie m.in. do skargi ultra-lewicowego polityka, Jean-Luc Melenchona, który oskarżał wojskowych o bunt i dążenie do powstania zbrojnego.
Wraz z rozkwitem sztuki epistolarnej we Francji, rządowi przybywa powodów do niepokoju. Każdy opublikowany list wojskowych jest jak wyzwanie, zwłaszcza, że ich analizę sytuacji podziela w sondażach 70 proc. ankietowanych Francuzów. W tym przypadku generałowie wprost atakują rząd i jego odpowiedź na apel. Wzywanie nad dywanik przed przełożonych odczytują jak formę zemsty za zabranie głosu w trosce o kraj. Nawiązanie do „kartki wyborczej” jako możliwości „powstania”, będzie zapewne zinterpretowane w obozie władzy jako ciąg dalszy uprawiania przez autorów „polityki”, a prorządowe media wyjaśnią, że to „zwolennicy” Marine Le Pen. Niektórym nie mieści się w głowie, że aby wyrażać zdanie na temat sytuacji w kraju, wcale nie trzeba posiadać motywacji politycznych.
Bogdan Dobosz