8 grudnia w podparyskim mieście Nanterre, stolicy departamentu Hauts-de-Seine, islamiści wzięli sobie na cel procesję ku czci Matki Boskiej zorganizowaną przez parafię Fontenelles. Diecezja Nanterre przygotowuje się do złożenia skargi, ale okazuje się, że są miejsca, w których Republika nie jest już w stanie zapewnić katolikom ochrony.
Fakty opisano najpierw na Twitterze, bo media niczego początkowo nie zauważyły. Kilkudziesięciu parafian z Fontenelle wzięło udział w tradycyjnej procesji z okazji uroczystości Niepokalanego Poczęcia NMP. Niesiono w niej figurę Matki Bożej, śpiewano kościelne pieśni, odmawiano modlitwy, a wierni nieśli świece. Procesja przechodzi trasą liczącą około kilometra wokół kościoła.
W tym roku, już po 100 metrach trasy została zaatakowana przez bandę kilkunastu młodych mężczyzn. Padły obelgi, które dość szybko przybrały coraz mocniejszy ton. Katolicy usłyszeli, że są „dziećmi prostytutek”, „niewiernymi – kafirami”, że „tu jest jest ziemia Allaha” i należy z niej „wyp…ć!”. Padały groźby przysiąg na Koran poderżnięcia gardeł, duża część wyzwisk padała po arabsku. Agresorzy „towarzyszyli” procesji do końca trasy. Polewali ich wodą, popychali, wyrwali im pochodnie, którą rzucili w wiernych, opluli idącego na czele księdza. Radiowóz wezwanej policji pojawił się dopiero w czasie, kiedy procesja wróciła do kościoła. Tam napastnicy się ulotnili. Dziennik „Le Figaro” podał, że „organizatorzy musieli zrezygnować z zaplanowanych na trasie stacji, aby jak szybciej powrócić do kościoła”.
Wesprzyj nas już teraz!
Wierni byli zszokowani manifestacją czystej nienawiści. Diecezja katolicka w Nanterre zakomunikowała, że przygotowuje się do złożenia skargi. Portal „Bulwar Woltera” opisując te wydarzenia, zastanawia się, czy „nadejdzie dzień, kiedy wielowiekowe nabożeństwa zostaną po prostu zakazane”. Dodaje, że francuskim katolikom wyjaśni się, że nie można już zapewnić im bezpieczeństwa i w imię „społecznego pokoju” katolicyzm zniknie z przestrzeni publicznej.
Znany komentator wydarzeń we Francji Adam Gwiazda, zauważył na Twitterze, że dość znamienny był obieg informacji wokół tego incydentu:
„1. Relacja ukazuje się w mediach społ. 8.12 ok.21
- W ciągu 24/48 godz. przekazują ją media alternatywne po potwierdzeniu w parafii
- Media milczą
- Informacja przebija się 11.12 tylko dlatego, że piszą o niej znane osobistości”.
Znamienny jest obieg informacji
1. Relacja ukazuje się w mediach społ. 8.12 ok.21
2. W ciągu 24/48 godz. przekazują ją media alternatywne po potwierdzeniu w parafii
3. Media milczą
4. Informacja przebija się 11.12 tylko dlatego, że piszą o niej osobistościhttps://t.co/PUg2V5r5an— Adam Gwiazda (@delestoile) December 11, 2021
To jeden z wielu sygnałów poczucia bezkarności islamistów. Media i elity polityczne usiłując wyciszać takie fakty, kierują się zasadami unikania „wojen religijnych”, czy „równości religii wobec laickiej Republiki”. W rzeczywistości skutek jest odwrotny od założonego i ośmiela agresywnych muzułmanów do kolejnych rewindykacji.
Postępy islamu we Francji zaniepokoiły nawet rząd, chociaż dopiero po tym, jak czeczeński terrorysta poderżnął gardło nauczycielowi, który pokazywał uczniom karykatury Mahometa. Było dużo hałasu i powstała nawet ustawa o walce z „separatyzmem islamistycznym”. Tymczasem podbój Francji przez islam trwa od dziesięcioleci. Socjologowie pisali mądre książki o „utraconych terytoriach Republiki” już wiele lat temu, ale politycy woleli milczeć i wierzyć w udany eksperyment „republikańskiej integracji”.
Jean-Marie Le Pen, a później jego córka Marine, którzy mówili o tym głośno, byli kwalifikowani jako niebezpieczni nacjonaliści, politycy ksenofobiczni i rasiści. Kiedy już każdy zobaczył czym jest koń na własne oczy i codzienność rewindykacji islamu rozlała się także poza przedmieścia dużych miast, elity markują pewne środki zaradcze. Efektem jest m.in. koniec mody na tzw. islamo-lewicę, czyli kwalifikowanie muzułmanów we Francji do roli „proletariatu zastępczego”. Jednak ten kierunek myślenia nadal jest nad Sekwaną obecny. Elity dbają, by muzułmanów nie „wiktymizować”, a ich ekscesy zamiatane są pod medialny dywan. Tutaj warto zaznaczyć, że „terytoria islamu” to nie koniecznie administracyjne jednostki terytorialne, jak miasta, gminy, czy całe państwa. Czasami uznają za takie osiedla, czy nawet kwartały ulic. Na „terytoriach islamu” zaś miejsca dla publicznych modlitw chrześcijan już nie ma… Laicka Francja przebyła daleką drogę i zwalczając z przyczyn ideologicznych tradycyjne wartości, odcinając swoje chrześcijańskie korzenie, dechrystianizując kulturę i przestrzeń publiczną, otworzyła drogę islamskim ekscesom.
Bogdan Dobosz