Kryzys wywołany pandemią wirusa Sars CoV-2 przyczynił się do pogorszenia notowań Emmanuela Macrona. Panuje bowiem przekonanie, jakoby państwo totalnie nie radziło sobie z tą sprawą. Na sytuacji zyskuje przyszła kontrkandydat Macrona w wyborach prezydenckich – przywódczyni Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.
Według sondażu Harris Interactive, w drugiej turze zaplanowanych na 2022 rok wyborów prezydenckich prawicowa polityk otrzymałaby tylko o 4 punkty procentowe mniej głosów niż Emmanuel Macron, a w pierwszej turze mogłaby nawet zwyciężyć. Francuska prasa zastanawiała się nad podaniem tego do publicznej wiadomości. W końcu jednak zdecydowała się na ten krok.
Jak przypomina Krzysztof Tyszka-Drozdowski, w 2017 roku doszło do osłabienia czołowych do tej pory partii: lewicowej Partii Socjalistycznej i centroprawicowych Republikanów. W efekcie w wyborach prezydenckich w 2017 roku zmierzyli się politycy znajdujący się do tej pory poza głównym nurtem: Emmanuel Macron i Marine Le Pen. W 2017 roku Le Pen otrzymała 33,9 proc. głosów, a Emmanuel Macron – 66,1 proc. Teraz jednak walka okaże się bardziej wyrównana, a prawicowa polityk ma poważne szanse na zwycięstwo.
Wesprzyj nas już teraz!
Francuski politolog Jerôme Sainte-Marie uważa, że francuska scena polityczna dzieli się na dwie części: elitarną i ludową. Do pierwszego zalicza się grupę najzamożniejszych, aspirujących do elity (przedsiębiorcy, niektórzy studenci, menadżerowie) jak również otrzymujących znaczące pobory emerytów. Te osoby popierają zazwyczaj Emmanuela Macrona. Z kolei Marine Le Pen stoi na czele bloku ludowego.
Zdobywaniu szerokiego poparcia przez Marine Le Pen służy centrowanie przekazu i wizerunku. Polityk unika wszystkiego, co kojarzyć się by mogło ze skrajnym nacjonalizmem, a nawet faszyzmem. Doradca Marine Le Pen, Philippe Olivier, mówi o rozpoczęciu procesu służącego udowodnieniu, że kandydat narodowców może w kompetentny sposób piastować urząd prezydenta.
Wiele wskazuje zatem na trwający we Francji proces przeobrażeń w duchu prawicowym. Zważywszy na możliwość ukrywania przez część respondentów poparcia dla Marine Le Pen (jako jednak kojarzonej z potępionym nacjonalizmem), rzeczywisty zakres jej bazy wyborczej może być jeszcze szerszy. W kontekście prawicowej wolty we Francji warto wspomnieć też o liście generałów. Wprawdzie zwracają się oni do prezydenta Macrona, jednak czynią to w duchu antyrewolucyjnym.
„My, słudzy Narodu, którzy zawsze byliśmy gotowi się poświęcać, nie możemy być biernymi świadkami takich wydarzeń” – piszą wojskowi. Krytycznie odnoszą się do islamistów oraz podmiejskich hord atakujących instytucje państwa. Ten list spotkał się z poparciem Marine Le Pen. Przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego uznała to za godny pochwały przejaw troski i uczciwą obserwację stanu rzeczy.
Źródła: tygodnik.tvp.pl / pch24.pl
mjend