Wiara w to, że muzułmańscy imigranci są w stanie zasymilować się z europejskim społeczeństwem jest naiwnością. Przykład Francji pokazuje dodatkowo, że ta naiwność sporo kosztuje podatników.
We Francji ukazał się właśnie 100-stronicowy raport Senatu dotyczący walki z radykalizacją wyznawców islamu. Przygotowały go dwie panie senator, jedna z partii Zielonych, druga z Partii Republikanie. Państwo w ostatnich latach wydało na prewencję i środki wychowawcze 100 milionów euro, ale efekty są wyjątkowo mizerne. Większość środków po prostu zmarnotrawiono, ponieważ wiele stowarzyszeń i organizacji, które przejmowały dotacje, uczyniło sobie z tego całkiem dochodowy biznes.
Wesprzyj nas już teraz!
Przykładem marnotrawstwa pieniędzy jest np. ośrodek wychowawczy w Beaumont-en-Veron. Działa już pół roku, wydano na niego 2,5 miliona euro, ale od marca tego roku nie ma w nim ani jednego… pensjonariusza. Wiele działań – wg raportu – to amatorszczyzna, która nie przynosi żadnych efektów, a czasami nawet skutki odwrotne. W przypadku młodocianych, grupowe zajęcia powodują nawet wzrost ich radykalizacji. Raport zaleca w tzw. „apartamentach edukacyjnych” wyłącznie indywidualną pracę z wychowawcą i zawiera 10 konkretnych postulatów, z czego większość dotyczy przeciwdziałania radykalizacji młodzieży islamskiej.
Po zamachach terrorystycznych we Francji asygnowano także z budżetu dodatkowe środki na tzw. działania integracyjne. Do stwierdzenia marnotrawstwa, w tym przypadku nie trzeba nawet senackich raportów. Można natomiast przypomnieć słynną historię zamieszek po policyjnej interwencji w Aulany-sous-Bois. Niejaki Théo, którego policjant miał poniżyć przy użyciu swojej tonfy, stał się bohaterem przedmieść i symbolem brutalności funkcjonariuszy. W szpitalu odwiedzał go sam prezydent Hollande. Przy okazji śledztwa wymiar sprawiedliwości przyjrzał się jednak trochę i rodzinie czarnoskórego Théo i okazało się, że stawiany przez prezydenta Hollande’a za wzór społeczny młodzieniec, ma co nieco za uszami.
Jego brat Michael Luhaka założył stowarzyszenie „Aulnay Events”, które miało zatrudniać 30 ulicznych animatorów „walczących z przemocą wśród młodzieży” w całym departamencie. Stowarzyszenie otrzymywało na swoją działalność 678 tys. euro dotacji publicznych od stycznia 2014 do połowy 2016 roku. Kontrola Inspekcji Pracy ujawniła, że świadczone usługi „walki z przemocą” były raczej fikcyjne, a pieniądze trafiały na konto prezesa Michaela i całej jego rodziny.
170 tys. euro przelano na konta członków rodziny, w tym 52 tys. zarobiła „ofiara policyjnych prześladowań” – Théo. Stowarzyszenie nie płaciło żadnych składek od wynagrodzeń (wyliczono je na 350 tys. euro). 80 tys. euro zostało wybrane z konta stowarzyszenia w gotówce i nie wiadomo na co zostały wydane.
Historia rodziny Théo nie tylko potwierdza tezy raportu o marnotrawieniu środków, ale przy okazji ilustruje bezzasadność lewicowej wiary w „samonaprawienie się” społeczności muzułmańskiej. Ta dość kosztowna pedagogika społeczna splajtowała.
Bogdan Dobosz