26 kwietnia 2022

Francja po wyborach i przed wyborami. W czerwcu poznamy nowy skład parlamentu [OPINIA]

(Fot. Mohammed Badra /PAP/EPA.)

We Francji trwają polityczne manewry wokół formowania nowego rządu. Dymisja premiera Jeana Castexa była zapowiedziana jeszcze przed II turą i ma być to nowe rozdanie, przynajmniej na okres do czerwcowych wyborów parlamentarnych.

Macron w swojej kampanii zapowiadał, że premierem będzie polityk „ekologiczny”. Na giełdzie nazwisk pojawiła się np. postać dawnej socjalistki, minister ekologii, a obecnie szefowej resortu pracy Elisabeth Borne. Macron miałby tu „dwa w jednym”, bo to i kobieta, i „ekolog”. Twórca kolejnego gabinetu może być jednak znany dopiero za kilka dni. Nie można wykluczyć wariantu, w którym prezydent pozostawi na stanowisku Castexa i skończy się na remanentach ministerialnych.

Przygotowania do wyborów parlamentarnych

Wesprzyj nas już teraz!

Trwają ponadto już przymiarki do wyborów parlamentarnych. Po lewej stronie Jean-Luc Mèlenchon stara się zbudować jak najszerszą Unię Ludową, wokół swojej partii Zbuntowana (Nieujarzmiona) Francja. Polityk celuje po wyborach w stanowisko nowego premiera. Wesprą go zapewne komuniści, może też liczyć na część rozpadającej się Partii Socjalistycznej.

Po prawej stronie tak łatwo nie idzie. Eric Zemmour, szef nowej partii Rekonkwista, wystosował tuż po II turze apel do szefowej Zjednoczenia Narodowego (RN): „Marine Le Pen, przyjmując rękę, którą do Ciebie wyciągam, masz okazję położyć kres kordonowi sanitarnemu, który przez 40 lat ograniczał szanse obozu narodowego. Przyjmij ją, nie dla nas, ale dla Francji. Zróbmy to razem”.

Jednak w środowisku prawicy pojawiły się mocne tarcia. Prośba Zemmoura najwyraźniej nie została wysłuchana, a politycy RN wykluczali jakikolwiek sojusz. Ich zdaniem, rząd dusz na prawicy wygrała partia Marine Le Pen, a dochodzi tu jeszcze pewien czynnik psychologiczny, bo w „Rekonkwiście” znalazło się dużo polityków, którzy z partii narodowej uciekli i są postrzegani jako „zdrajcy”.
Mer Perpignan Louis Aliot z RN mówi, że Zemmour musi „spuścić powietrze”. Jego zdaniem „przez całe życie był człowiekiem systemu”. Krytyk podkreślił też jego słaby wynik w I turze (7 procent). Ważny polityk Zjednoczenia Sébastien Chenu mówił nazajutrz po wyborach, że jego partia nie myśli o sojuszach, a jest „wielkim związkiem patriotów”. Odnosząc się do Zemmoura dodał, że ten „powinien pamiętać, że polityka to szkoła pokory”. Prawda jest jednak taka, że część elektoratu niedoszłego prezydenta to wyborcy Republikanów, których partia narodowa nie przejmie. Zemmour miał też niezłe wyniki w miastach. Tymczasem Macron pokonał Le Pen np. w Bordeaux – 80:20 procent; w Paryżu nawet 85:15 proc.

Szanse na mandaty narodowców

Wybory parlamentarne odbywają się w okręgach jednomandatowych. W przypadku kolejnych „zapór republikańskich”, kandydaci Zjednoczenia będą musieli samodzielnie pokonać próg 51 procent walcząc przeciw „wszystkim”. W II turze wyborów prezydenckich Marine wygrała w 28 na 96 departamentów. Gdyby przełożyć to na liczbę mandatów, pomnożyłaby liczbę posłów RN, ale wizja fotela premiera jest ciągle bardzo daleka.

Le Pen wygrała na terytoriach zamorskich (domena w I turze Melenchona), na Korsyce i w tradycyjnych bastionach swojej partii – Alzacji, Pas-de-Calais, południu. Pojawiły się jednak i nowe wyspy wpływów jej partii. Siostrzenica Marine Le Pen, Marion-Marechal, która wsparła w tych wyborach Zemmoura, uważa jednak, że „unia, skupiająca Reconquest!, RN i partię prawicową Debout la France mogłaby pozyskać, co najmniej 148 deputowanych, a może nawet osiągnąć względną większość”.

Premier Mèlenchon?

Wybory parlamentarne będą o tyle ciekawe, że znaczna większość Francuzów nie chciałaby samodzielnych rządów Emmanuela Macrona. Opowiadają się raczej za tzw. kohabitacją, czyli premierem i rządem spoza prezydenckiej partii LREM. Takiego rozwoju sytuacji życzy sobie 63 procent ankietowanych. W wyborze premiera pomiędzy Mèlenchonem lub Le Pen bardziej prawdopodobny scenariusz dotyczy tego pierwszego. O ile wizerunek Le Pen został mocno „uczerniony” to Mèlenchon jest traktowany z dużą pobłażliwością. Tymczasem to prawdziwy populista, polityk z niebezpiecznymi pomysłami „sprawiedliwości społecznej” w ekonomii, eurosceptyczny, antynatowski, zwolennik „kreolizacji” Francji (wymieszania ras i stworzenia „nowego człowieka”), bliski ideom komunistycznym. Nie można mu odmówić natomiast charyzmy i jest to prawdziwy „trybun ludowy”.

Polityka Macrona w drugiej kadencji

Na razie obóz rządzący chciałby zachować większość w parlamencie. Pierwsze zapowiedzi są mocno „socjalne”. Automatyzacja wypłat pomocy społecznej uprawnionym, zniesienie opłaty telewizyjnej, system rekompensat wzrostu cen żywności i paliw, itp. W polityce zagranicznej Macron chciałby powrócić do roli mediatora w wojnie na Ukrainie. Nie wyklucza się, że jego druga kadencja może się rozpocząć się od… wyjazdu do Kijowa. Będzie też wykorzystywał pozostałe mu do czerwca atuty związane z francuską prezydencją w UE.

Tu należy się spodziewać tematów „europejskiej obronności”, ale też „strategii niezależności energetycznej” uzupełnionych jednak tematami ekologii, globalnego ocieplenia i niestety polityką „postępu” w prawach LGBT, czy „obrony prawa do aborcji”.

Inne kierunki polityki Macrona w czasie drugiej kadencji określą zapewne już wybory parlamentarne. Tak czy inaczej, przyjdzie mu rządzić krajem bardzo podzielonym, z coraz większymi grupami zradykalizowanymi politycznie i pogarszającą się sytuacją społeczną (islamizm, imigracja, przestępczość, zrewoltowane przedmieścia). Paradoksalnie, optymistycznie wyglądają finanse. Francja jest zadłużona ponad dozwolone pułapy, ale bez problemu dźwignie ciężar obecnych zobowiązań, ponieważ były zaciągane na dziesięć lat i więcej przy zerowej stopie procentowej. Wystarczy się wstrzymać od nowych pożyczek…

Większość pułapek nowej pięcioletniej kadencji tkwi na poziomie politycznym i społecznym. Zwłaszcza kiedy przyszłoby do „kohabitacji” i wzajemnego blokowania się rządu i prezydenta. W 2017 r. LREM uzyskał komfortową większość bezwzględną z liczbą 308 mandatów. Większość ta rozpadła się podczas pięcioletniej kadencji Emmanuela Macrona i jego partia ma obecnie ma już tylko 267 mandatów. Wtedy zadziałał efekt świeżości, teraz Francuzi niczego nowego po tej formacji już się nie spodziewają…

Bogdan Dobosz

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij