Polityczna poprawność przybiera różne oblicza. Skutki są podobne – doprowadzenie do autocenzury i tłumienie jakiejkolwiek krytyki idei progresywizmu społecznego. W ostatnich dniach kilka, czasami zabawnych przykładów, dostarczyła nam w tej dziedzinie Francja. Dotyczą one krytyki islamu, ale również postulatów LGBT.
Leclerc przeprasza muzułmanów
Szef sieci Leclerc przeprosił niedawno za „stygmatyzację” muzułmanów. Michel-Édouard Leclerc złożył ubolewanie właściwie za to, że na antenie telewizyjnej odważył się rozmawiać o społeczności muzułmańskiej. Poszło o braki… oleju na półkach jego sklepów.
Wesprzyj nas już teraz!
W ostatnich tygodniach we francuskich supermarketach zaczęło brakować m.in. oleju, w tym głównie słonecznikowego. Szef sieci zapytany w telewizji CNEws o te niedobory, powiedział, że pewne grupy Francuzów zaopatrywały się dodatkowo w olej w zależności od pory roku. „Dużo ludzi kupowało olej do smażenia baraniny” – powiedział Michel-Édouard Leclerc, mając tu na myśli ramadan, a także kończące go na początku maja święto Id al-Fitr. Zdanie o „smażeniu baraniny” przyniosło lawinę krytyki dyrektora, a na portalach społecznościowych wzywano nawet do bojkotu supermarketów E.Leclerc. Zarzucono mu… stygmatyzację muzułmanów.
Leclerc złożył natychmiast samokrytykę. Na antenie CNews mówił: „chciałem powiedzieć, że w czasie majówki, zwłaszcza gdy dużo smażymy i pieczemy, sprzedaliśmy dużo oleju, więc były braki na półkach, co nie znaczy, że nie zostaną uzupełnione. Mówiąc to, mówiłem też o społeczności muzułmańskiej i chciałbym za to przeprosić, bo nie chciałem nikogo stygmatyzować. To populacja już wystarczająco napiętnowana”. Michel-Édouard Leclerc dodał jeszcze, że zapomniał „ugryźć się w język” i dorzucił: „Zraniłem ludzi i nie leży to w mojej naturze”. Niby zwykła uwaga o brakach zaopatrzenia, a jaki ambaras…
Polityk wylatuje z listy wyborczej, bo nie popierał „homomałżeństw”
NUPES (Nouvelle Union Populaire écologiste et sociale) to blok wyborczy lewicy, skupiający takie partie jak Zieloni (EELV), „Nieujarzmiona Francja” Melenchona, Partia Socjalistyczna, czy komuniści. Wystawiają one wspólnie swoich kandydatów do czerwcowych wyborów parlamentarnych. W regionie Charente kandydatem NUPES miał być zgłoszony przez PS Jérôme Lambert. Stracił jednak poparcie socjalistów po naciskach ze strony ich koalicjantów z Partii Zielonych i „Zbuntowanych” Jean-Luca Melenchona. Poszło o jego stanowisko w sprawie homoseksualnych „małżeństw dla wszystkich” i PMA (in vitro dla par lesbijskich i kobiet samotnych).
Okazało się, że krytyka tych pomysłów jest „sprzeczna z wartościami Nowej Ludowej Unii Ekologiczno-Społecznej (NUPES)”. Jérôme Lambert, członek Partii Socjalistycznej, utracił więc poparcie, a jego kandydaturę w ramach NUPES wycofano. Lambert jest deputowanym z tego okręgu od 7 kadencji. Był jednak jednym z czterech deputowanych socjalistycznych, którzy zagłosowali kilka lat temu przeciwko ustawie otwierającej instytucję małżeństwa dla par homoseksualnych. W tej sprawie wspierał nawet protesty „Manif pour tous”. Krytykował też PMA. Teraz przy ustalaniu kandydatur dowiedział się od „Zielonej” Sandrine Rousseau, że „Homofobia nie może siedzieć w ławach parlamentarnych NUPES”.
Lambert z kandydowania nie rezygnuje i być może wystartuje jako kandydat niezależny. Wycofanie poparcia skomentował jako akt „uległości” PS przed radykałami. Przypomniał też, że NUPES miało być szeroką koalicją z zachowaniem pewnej autonomii programowej tworzących ją partii. Jak mawia jednak stare przysłowie – jak wlazłeś między czerwone wrony, musisz krakać jak i one… Sprawa ta ilustruje przy okazji postępującą radykalizację francuskiej lewicy.
Kwestie historyczne w sądach
Kneblowanie „polit-poprawnością” na szczęście nie zawsze się udaje. Przykładu dostarczyła tu sprawa niedawnego prawicowego kandydata na prezydenta Erica Zemmoura. W postępowaniu apelacyjnym został uniewinniony za swoje oceny historii Francji w czasie II wojny światowej. Warto jednak zauważyć, że wyrok zapadł już po wyborach, a samo ciążące nad nim oskarżenie i oskarżenia o rewizjonizm poniekąd spełniły swój skutek (tylko 7,1% głosów w I turze).
W jego przypadku też poszło o wypowiedź w TV. Założyciel nowej partii „Reconquest!” Zemmour powiedział, że dzięki kolaboracji marszałka Petaina w czasie okupacji, zdołano uratować wielu francuskich Żydów. Kilka stowarzyszeń, w tym SOS Racisme, MRAP i Licra, wniosło sprawę do sądu o „kwestionowanie zbrodni przeciwko ludzkości”. W grudniu 2021 u prokuratura w Paryżu zażądała grzywny w wysokości 10 000 euro. Sąd nie dopatrzył się winy za opinię historyczną, w dodatku mocno popartą faktami. Złożono odwołanie i sprawa miała swój finał dopiero teraz. Tym razem Eric Zemmour proces wygrał.
Eric Zemmour ze swojej opinii nigdy się nie wycofał, chociaż nazywano go „rewizjonistą”. Dalej twierdzi, że o ile 40% zagranicznych Żydów przebywających wówczas we Francji zostało eksterminowanych, to 90% francuskich Żydów jednak wojnę przeżyło i udało się to w dużej mierze, dzięki istnieniu państwa Vichy. Tutaj Zemmoura nie udało się zakneblować, ale warto przypomnieć, że on sam jest żydem i przeciwnikom jakoś nie wypadało się ośmieszać wyciąganiem mu np. dodatkowego zarzutu antysemityzmu. W przypadku innego publicysty i historyka być może wyrok byłby już mniej pobłażliwy.
Za to francuską flagę można spalić bezkarnie
Pozostańmy przy francuskich sądach, które nie tylko stają się narzędziami pilnowania politycznej poprawności, ale też ową „poprawność” same stymulują. Rzecz będzie o dość niezwykłym wyroku za spalenie publiczne trójkolorowej flagi Francji. W 2016 roku podczas protestów przeciwko reformom kodeksu pracy, 27-latek z Rennes spalił francuską flagę. Procesy lewaka trwały blisko 6 lat i ostatecznie zakończyły się jego uniewinnieniem, co staje się sygnałem dla innych.
28 czerwca 2016 r. skrajnie lewicowy działacz sprzeciwiający się reformom prawa pracy udał się na demonstrację w Rennes wyposażony w płyn do zapalniczek, którym najpierw oblał, następnie podpalił francuską flagę. Ponad rok później, we wrześniu 2017 roku, został ukarany grzywną w wysokości 200 euro przez sąd w Rennes. Sędzia uznał go winnym „obrazy” trójkolorowej flagi w czasie publicznego zgromadzenia. Jego adwokat jednak odwołał się i żądał uniewinnienia. W maju 2022 roku, kolejny sąd wydał już decyzję po myśli obrońcy podpalacza Oliviera Pacheu. Ten twierdził, że demonstracja miała „charakter polityczny i związkowy” i w takim kontekście „tłumienie tego typu zachowania pozbawiłoby sensu sam cel demonstracji”. Poprzedni wyrok w postaci grzywny 200 euro, uznał za… „kryminalizowanie protestu politycznego”.
Sąd Apelacyjny w Rennes podzielił jego racje i ostatecznie uznał, że palenie francuskiej flagi podczas demonstracji jest gestem, który może „nie jest elegancki, ale też nie jest nagannym”. Już nie tylko zachęta do „róbta co chceta”, ale też do „róbta tak dalej”. Byle nie ruszać… islamu.
Bogdan Dobosz
WMa