Parlament francuski ostatecznie przegłosował utworzenie we Francji nowej kategorii przestępstw. Od teraz podpadają pod nią tzw. „terapie konwersyjne”. Francuska ustawa zakazuje leczenia skłonności homoseksualnych w ramach jakichkolwiek terapii i nakłada za taką działalność wysokie kary.
Za prowadzenie terapii konwersyjnych będzie to teraz grozić do 2 lat więzienia i grzywną w wysokości do 30 000 euro. Natomiast w przypadku leczenia nieletnich, kary wzrastają do trzech lat pozbawienia wolności i 45 tys. euro grzywny.
Minister ds. równości płci Moreno mówiła, że terapie dla chętnych porzucić homoseksualny styl życia są „antytezą naszych republikańskich wartości”. Z kolei lewicowy deputowany Bastien Lachaud, sprawozdawca ustawy, dodawał, że chce „rozbudzić globalną świadomość wokół tego tematu”, więc można się spodziewać, że ustawa ma zachęcić do podobnych inicjatyw w innych krajach.
Wesprzyj nas już teraz!
Dyskusje na temat skuteczności takich terapii są dyskusyjne. Lobby LGBT twierdzi jednak, że to rodzaj „tortur” stosowanych wobec przedstawicieli tej społeczności. W 2018 Parlament Europejski potępił stosowanie praktyki i wezwał państwa członkowskie do jej zdelegalizowania. W Europie uczyniła to jako pierwsza Malta, zresztą z inicjatywy ówczesnej minister ds. dialogu społecznego i praw obywatelskich Heleny Dalli. To ta sama pani, która obecnie jest komisarzem w KE i próbowała narzucać w Unii nowy inkluzywny „język”, wykluczający nasze chrześcijańskie korzenie.
Później zakaz terapii konwersyjnej wprowadziły jeszcze Niemcy i… Albania. Francja idzie tu w „czołówce” postępu. Poza tym podobne zakazy wprowadzono w kilku stanach USA, Australii, Kanadzie, czy Indiach. Nad Sekwaną próby podejmowania takich terapii to jednak margines. W niespełna 70 milionowym kraju doliczono się raptem…100 przypadków. Jednak duży szum wokół ustawy wskazuje, że bardziej chodzi tu o kolejny etap „oduraczania” Francuzów i oswajania ich z postulatami lobby LGBT, niż o konkretny problem.
Jeszcze kilka lat temu, takie pomysły trafiały na duży opór izby wyższej. W Senacie większość ma w teorii „prawica”, ale senatorzy, którzy weszli tu z list centroprawicowych Republikanów, dawno już wywiesili przed lobby LGBT białe flagi. Zakaz „terapii konwersyjnej” był tu więc tylko kolejnym etapem procesu przesuwania przez tęczowe lobby okna Overtona.
W izbie wyższej nad ustawą głosowało 305 senatorów, a tylko 28 było przeciwnych (wszyscy z grupy „Republikanie”, w tym jej przewodniczący Bruno Retailleau). Jednak senator Retailleau wyjaśniał, że też jest przeciwny terapiom konwersyjnym, które „mają na celu zmuszenie osób homoseksualnych do zmiany orientacji”. Swój sprzeciw uzasadniał tym, że ustawa wprowadza termin „tożsamości płciowej”, co służy modzie na coraz popularniejsze zmiany płci i „wykracza daleko poza kwestię ochrony osób homoseksualnych”. W izbie niższej, już żadnego oporu nie było, a podpis Macona to tylko formalność.
BD