Hélène de Lauzun, paryska korespondentka portalu europeanconservative.com, była studentka École Normale Supérieure de Paris i wykładowca literatury francuskiej oraz cywilizacji na Harvardzie, ma też doktorat z historii uzyskany na Sorbonie, gorzko pisze o katastrofalnym upadku systemu edukacji we Francji.
Na łamach portalu europeanconservative.com, autorka książki „Histoire de l’Autriche” wydanej w 2021 roku zaznacza, że „rozpoczęcie nowego roku szkolnego we Francji odbyło się w atmosferze przygnębienia, jakiego nigdy wcześniej nie widziano”. Ten ponury stan dotyka zarówno nauczycieli, jak i uczniów, którzy stracili jakąkolwiek motywację do pracy. Powodem ma być „fatalna kondycja systemu szkolnictwa”.
„Od drugiej połowy sierpnia – wskazuje autorka – prasa jest zalewana doniesieniami o nauczycielach na skraju rezygnacji lub cierpiących na depresję, nie wspominając o artykułach na temat ataków nożowników, nawet między nauczycielami, i o samobójstwach wśród kadry pedagogicznej”.
Wesprzyj nas już teraz!
Francuska szkoła ma niedomagać z powodu marnych pensji nauczycielskich, brzydkiej i zniszczonej infrastruktury, niesfornych uczniów i agresywnych rodziców, chociaż lista skarg jest znacznie dłuższa.
Zamożniejsi ludzie zabiegają o to, aby posłać dzieci do szkół prywatnych, które zapewnią im bezpieczeństwo i przyzwoity poziom nauczania, bez narzucania wielokulturowości i lewicowych ideologii.
Zdaniem de Lauzun, „od kilku lat francuska edukacja pogrąża się w bezdennej otchłani, a przyjście byłej premier Élisabeth Borne, której priorytetem w tym katastrofalnym wrześniu było usunięcie odniesień do gender z motta Panteonu, niczego nie zmieni”.
Autorka krytykuje związki nauczycielskie, które nie są w stanie wymóc niezbędnych reform, koncentrując się na „braku środków”, mimo iż edukacja jest największą pozycją w budżecie państwa. Tymczasem nie buntują się oni przeciwko „niszczeniu przekazu wiedzy, poświęcania dzieci na ołtarzu ideologii pedagogicznej i sposobu, w jaki szkoły nieuchronnie dziedziczą bolączki nękające całe francuskie społeczeństwo”.
Coś się jednak ma zmieniać. Pojawiają się bowiem obserwatorzy, którzy „nieśmiało, między wierszami” „w końcu odważają się nazwać rzeczy po imieniu”. Wyrazem tego ma być opublikowana na początku roku szkolnego książka Joachima Le Floch-Imada, nauczyciela i dyrektora fundacji ResPublica, czyli think tanku utworzonego przez byłego ministra-suwerenistę Jeana-Pierre’a Chevènementa – Main basse sur l’Education nationale („Silna ręka w edukacji narodowej”).
To świadectwo miało „wstrząsnąć światem edukacji, ponieważ [autor] jako nauczyciel nie tylko ubolewa nad kryzysem, ale przeprowadził rzetelne śledztwo w sprawie tego, jak wyrzeczenie się, amatorszczyzna i ślepota administracji blokują wszelkie edukacyjne przełomy”.
Komentując publikację dziennik „Le Figaro” zaznaczył, że „zbyt wiele książek o edukacji narodowej poprzestaje na podsumowaniu sytuacji i wskazywaniu na rozpad społeczeństwa jako przyczynę upadku systemu szkolnictwa. Joachim Le Floch-Imad ma odwagę wskazać winnych”.
Tym razem najbardziej dostało się samym nauczycielom i osobom pracującym w oświacie, które mają być odpowiedzialne za własne nieszczęścia. Jednocześnie autor zaznaczył, że zmieniły się same dzieci.
Obecnie we Francji więcej niż co piąty uczeń klasy piątej mówi w domu językiem innym niż francuski, a 41,6% dzieci poniżej czwartego roku życia to imigranci lub osoby pochodzenia imigranckiego (INSEE). To masowy napływ obcokrajowców ma głęboko zmieniać francuskie szkoły i chociaż „nie jest jedyną przyczyną ich upadku”, to jednak „potęguje wszystkie trudności”. Zwiększa się heterogeniczność klas i obniża średni poziom nauczania. Nie jest to zjawisko wyłącznie charakterystyczne dla Francji, ale także dla 70% krajów OECD.
W rezultacie mają zyskiwać szkoły prywatne, które nie są w stanie pomieścić wszystkich chętnych. Ale i tu obserwuje się poważny problem z rozmywaniem tożsamości tych szkół. W szczególności dotyka to placówek katolickich, które – z powodu presji rodziców usiłujących uciec z publicznego systemu oświaty do sprawnie działających szkół – rozmywają swoje wartości. „Ci, którzy próbują bronić „wyjątkowego charakteru” i katolickiego etosu zębami i pazurami, narażeni są na pogardę prasy i lewicowej klasy politycznej” – zauważa de Lauzun.
Autorka artykułu Putting Words to the Problem: What’s Behind the Education Crisis in France? uważa, że obecnie nie ma szans na żadną sensowną reformę oświaty w kraju, między innymi z powodu beznadziejności związków zawodowych, które nie koncentrują się na tym, co najważniejsze. Uważa, że w obecnej sytuacji, „mniejszym złem pozostaje pozwolić, aby to, co działa, nadal działało, by mogła rozkwitać garstka miejsc, w których wiedza jest autentycznie przekazywana – które, gdy nadejdzie dzień, staną się ostojami cywilizacji”.
Źródło: europeanconservative.com
AS