Pałac Elizejski ogłosił, że nazwisko premiera nowego rządu poznamy we wtorek 27 sierpnia. Prezydent Emmanuel Macron prowadził od piątku 23 sierpnia konsultacje ze wszystkimi partiami politycznymi. Według informacji medialnych, nadal nie chce on mianować na szefa rządu kandydatki lewicowego Nowego Frontu Ludowego – Lucie Castets. Front, który skupia wszystkie partie lewicy wygrał ostatnie wybory parlamentarne, ale nie ma szans na uzyskanie większościowego poparcia dla swojej kandydatki.
W parlamencie podobną siłę reprezentują trzy bloki. Są to lewica, obóz prezydencki i Zjednoczenie Narodowe (RN). Swój klub mają także centrowi Republikanie. Partia ta podzieliła się i część z jej polityków startowała z list RN, inni odrzucają współpracę z partią Marine Le Pen i bliżej im do obozu prezydenckiego.
Pomysł Macrona polega na rozbiciu lewicy i utworzeniu koalicji większościowej bez należącej do Frontu Ludowego Zbuntowanej Francji (LFI). Taką koalicję tworzyłby obóz prezydencki, być może Republikanie, socjaliści, Zieloni i komuniści.
Wesprzyj nas już teraz!
Na czele rządu pozostaje póki co Gabriel Attal, którego dymisja została już jednak przyjęta rzez prezydenta. Pozostał na stanowisku ze względu na olimpiadę w Paryżu, która odłożyła polityczne roszady na później. Negocjacje wznowiono dopiero miesiąc po wyborach.
W piątek w Pałacu Elizejskim pojawili się po kolei przedstawiciele lewicowej koalicji Nowy Front Ludowy (NFP) razem ze swoją kandydatką na premiera Lucie Castets. Później Macron rozmawiał z delegatami obozu prezydenckiego (Renesans, Horyzonty, MoDem, Partii Radykalnej), a także UDI, Republikanami (LR). Dopiero w poniedziałek 26 sierpnia, Macron przyjmie przedstawicieli Zjednoczenia Narodowego i Republikanów Erica Ciottiego, który zdecydował się na współpracę z Marine Le Pen. Nazwisko osoby desygnowanej na premiera padnie dzień później.
Znalezienie większościowego poparcia dla jakiegokolwiek kandydata może okazać się trudne. W systemie prezydenckim Francji możliwy jest jednak rząd mniejszościowy, jeśli poprze go Macron, tak jak to miało miejsce w przypadku gabinetu obecnego szefa rządu Attala.
W historii V Republiki takiego pata politycznego jeszcze nie było i jest to skutek dekompozycji tradycyjnej sceny politycznej po wyborze Macrona na prezydenta. Pomieszanie tradycyjnej lewicy i prawicy oraz zaangażowanie umiarkowanych polityków tych formacji w obóz prezydencki, spowodowało, że wzrosły notowania formacji bardziej wyrazistych ideowo, w tym skrajnej lewicy i narodowej prawicy, a jednocześnie kurczą się możliwości zawierania koalicji i kompromisów.
Alternatywą są tu także kolejne przyspieszone wybory, które odbyłyby się już w roku 2025. Tym bardziej, że politycy lewicy i prawicy liczą się z takim wariantem. Wiceprezes Zjednoczenia Narodowego (RN), Edwige Diaz oświadczyła nawet, że „jedynym możliwym rozwiązaniem” pozwalającym wydobyć Francję z „impasu” będzie „nowe rozwiązanie” parlamentu. Dodała, że w szeregach jej partii przygotowania do nowych wyborów już trwają. Diaz uważan że „w każdym przypadku Francja będzie w stanie paraliżu” i wyjaśnia, że pomysł Macrona na wielką koalicję „od PS do Republikanów nie utrzyma się, ponieważ ich cele są zbyt rozbieżne”.
W ostatnich wyborach większość uzyskał Nowy Front Ludowy (PS, Zieloni, Zbuntowana Francja, komuniści), który ma 180 mandatów. Koalicja partii prezydenckich „Razem” zdobyła 163 mandaty, a Zjednoczenie Narodowe ze swoimi sojusznikami od Republikanów – 143. Większość bezwzględna do poparcia większościowego rządu to co najmniej 289 posłów.
Bogdan Dobosz