Rosnące bezrobocie, utrata konkurencyjności czy nieelastyczność prawa pracy to tylko kilka problemów francuskiej gospodarki, które skupia w sobie jak w soczewce konflikt francuskiego rządu z jednej, a koncernu metalurgicznego ArcelorMittal z drugiej strony.
Rząd próbuje wprowadzać reformy określane paktem na rzecz konkurencyjności”, które mają podźwignąć coraz bardziej kulejącą gospodarkę. Jednakże, jak napisał „Financial Times”, tym krokom towarzyszy „antykapitalistyczna retoryka Chin z lat 70.”. Protesty związkowców, którzy sprzeciwiali się zamknięciu zakładów koncernu we Florange w Lotaryngii, poparcie lewicowych mediów oraz brak zdecydowanej postawy rządu mogły odstraszyć zagranicznych inwestorów, których, jak utrzymuje „Financial Times”, Francja tak bardzo obecnie potrzebuje.
Wesprzyj nas już teraz!
„Antybiznesowa retoryka”, sformułowanie użyte przez szefa koncernu w liście otwartym do pracowników, dobrze oddaje atmosferę, którą wokół konfliktu rząd – Mittal podgrzały media oraz część zaplecza rządowego o najbardziej lewicowych poglądach, z ministrem ds. reindustrializacji Arnaud Montebourg na czele, który zagroził metalurgicznemu gigantowi nacjonalizacją. Co ciekawe, ilość pracowników zatrudnianych przez ArcelorMittal we Florange to zaledwie nieco ponad 3 proc. ogólnej liczby zatrudnionych przez tę firmę we Francji. Wystarczyło to jednak, by stać się symbolem alergii, z jaką lewicowy elektorat reaguje na wszelkie próby uzdrawiania gospodarki, broniąc „zdobyczy socjalnych” niczym niepodległości.
Co prawda kilka francuskich firm wiedzie światowy prym w szeregu branż, jednakże koszty pracownicze pochłaniają dwie trzecie zysków przesiębiorstw. Agencje ratingowe już zaczęły obniżać rating Francji, tłumacząc to sztywnością rynku pracy i usług, utratą konkurencyjności oraz upadkiem przemysłu. Tzw. opinia publiczna jest zdania, że Francja wciąż jest historyczną potęgą przemysłową, choć przez ostatnie dziesięć lat francuski przemysł skurczył się o 750 tys. miejsc pracy. Związkowcy i lewicowe media żądają protekcjonizmu ze strony państwa, gwarancji zatrudnienia i osłony socjalnej na poziomie, które są, według Guya Sormana, wolnorynkowego ekonomisty, nie do utrzymania. Znaczące jest według niego to, że na przestrzeni ostatnich dwóch dekad Francuzi skrócili u siebie czas pracy, w przeciwieństwie np. do Brytyjczyków czy Amerykanów. Tłem dla kondycji francuskiej gospodarki jest również kryzys (albo, jak niektórzy wolą określać – rezultat …) strefy euro, który, do spółki z rodzimymi problemami, może pogrążyć ją jeszcze bardziej.
Tomasz Tokarski