Mieszkańcy imigracyjnych osiedli nie czują się Francuzami. Tożsamość naszego kraju nie jest budowana na tożsamości francuskiej i dlatego dochodzi dziś do tego rozkładu – mówi Radiu Watykańskiemu redaktor naczelny katolickiego tygodnika „Famille Chrétienne”, Antoine-Marie Izoard.
Bilans po kolejnej nocy zamieszek jest wciąż niepokojący. Na drogach wzniecono 352 pożary, spalono 297 pojazdów, uszkodzono 34 budynki. Wczoraj wieczorem przy gaszeniu pożaru w Saint-Denis zginął 24-letni strażak.
Jak podkreśla Antoine-Marie Izoard, sytuacja we Francji od dawna jest krytyczna. Ostrzegano, że potrzeba tylko iskry, a dzielnice imigranckie zapłoną. W jego opinii, winę w równym stopniu co chuligani, ponoszą politycy, którzy zgodzili się na masowy napływ migrantów.
Wesprzyj nas już teraz!
„Młodzi, którzy uczestniczą w zamieszkach to Francuzi obcego pochodzenia. Należą do drugiego czy trzeciego pokolenia. Ich rodzice czy dziadkowie przybyli z Afryki, zwłaszcza z Afryki Północnej. Czują się obywatelami drugiej kategorii” – zauważa Izoard.
„Nawet wóz strażacki nie może wjechać do takiej dzielnicy, bo zostanie obrzucony kamieniami albo wręcz podpalony, bo dla tych ludzi jest on uosobieniem władzy. I jest to zjawisko, które niestety narasta od wielu lat. Od przynajmniej 30 lat potrzeba programów kryzysowych dla tych dzielnic” – wskazuje dziennikarz.
Jak przypomina, kilkadziesiąt lat temu Francja zgodziła się na przybycie do Francji wielkich rzeszy migrantów. Jednocześnie politycy dopuścili, by istniały i rozwijały się tzw. strefy bezprawia. Ich mieszkańcy nie integrują się z francuskim społeczeństwem, nie pracują i nie uczą się języka.
Jego zdaniem, „napływ migrantów był chyba w przeszłości zbyt liczny i źle zorganizowano ich przyjęcie”. Winą za dzisiejsze wydarzenia, Izoard obarcza przede wszystkim polityków.
„W środowisku politycznym od wielu lat mówi się o niebezpieczeństwie wojny domowej. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło. Nie wolno używać zbyt wielkich słów. Ale jest prawdą, że takiej przemocy w tych dzielnicach dotąd nie było” – podkreśla redaktor naczelny francuskiego tygodnika katolickiego.
KAI