W grudniu 2014 r. francuskie władze zatrzymały rekordową liczbę islamskich ekstremistów, którzy atakowali policjantów i ludność cywilną. Co ciekawe, według oficjalnych komunikatów każdy islamski sprawca ataku był „psychicznie chory”.
W dniu 20 grudnia minionego roku Bertrand „Bilal” Nzohabonayo wszedł do komisariatu w Joue-Les-Tours w dolinie Loary i krzycząc: „Allahu Akbar” dźgnął nożem trzech policjantów. Następnie został zastrzelony. Policja i media od razu wykluczyły islamski terroryzm jako przyczynę ataku. Podano, że muzułmanin był „psychicznie chory”. Dopiero kilka dni później przyznano, iż „wydawał się być zwolennikiem Państwa Islamskiego”.
Wesprzyj nas już teraz!
21 grudnia 2014 r. inny człowiek, którego tożsamości do tej pory nie ujawniono, krzycząc „Allah Akbar” wjechał swoim samochodem w tłum ludzi w Dijon, a następnie został schwytany przez policjantów. Media znowu donosiły, że zamachowiec był „chory psychicznie”. Później dodano jednak, że miał powiązania z terrorystami z Afryki Północnej.
22 grudnia trzeci mężczyzna, także krzycząc „Allahu Akbar”, wjechał autem w tłum zgromadzony na kiermaszu bożonarodzeniowym w Nantes. Mężczyzna trafił z obrażeniami do szpitala. Policja i media podały, że „zostanie wysłany do ośrodka dla psychicznie chorych”. 23 grudnia czwarty mężczyzna krzycząc także wykrzykujący islamskie wyznanie wiary został aresztowany za „brutalne zachowanie” w Le Mans. Podobno wysłano go bezpośrednio do psychiatry.
Nikt nie wie, jak wielu „umysłowo chorych” jest gotowych do brutalnych działań w imię Allaha we Francji. Związki zawodowe policjantów stwierdziły w każdym razie, że „umysłowo chorych, którzy się uaktywnili” jest już zbyt wieli. Poprosili rząd o dodatkową pomoc. Tłumaczą, że funkcjonariusze nie są w stanie skutecznie ochraniać ludności cywilnej, a nawet samych siebie. Premier Manuel Valls skierował do patrolowania ulic ponad tysiąc żołnierzy.
Mimo oczywistych aktów przemocy, których dopuszczają się wyznawcy islamu, władze dotują organizacje muzułmańskie walczące z tzw. islamofobią i stają w obronie radykałów. Nie tak dawno temu minister spraw wewnętrznych, Bernard Cazeneuve, wezwał muzułmanów do demonstracji ulicznych przeciwko dziennikarzowi Ericowi Zemmourowi. Publicysta publicznie ostrzegał przed chaosem i wojną domową, do której doprowadzić mogą imigranci z krajów islamskich.
Zemmouar udzielił wywiadu włoskiej gazecie „Corriere dela Sera”, w którym stwierdził, że ekspansja islamu we Francji jest realnym niebezpieczeństwem. Muzułmanie wypierają rodowitych Francuzów z wielu dzielnic i tworzą strefy, do których przedstawiciele policji ani innych formacji nie śmią wjeżdżać. Z powodu cenzury niektóre organizacje antyislamskie przenoszą swoją działalność do sąsiednich krajów, np. do Szwajcarii. Tak zrobiła Riposte Laïque, której członkowie oskarżeni zostali o „islamofobię”.
Źródło: GI, AS.