„The Economist” donosi, że Francuzi po lutowej interwencji w Mali, szykują się do kolejnej akcji w Afryce. Tym razem chodzi w Republikę Środkowoafrykańską. Zaostrza się tam walka religijna. Tysiące osób uciekło w obawie przed egzekucjami gangów islamskich. Do kraju napływają handlarze narkotyków i islamscy bojówkarze.
25 listopada na łamach „Le Figaro” minister spraw zagranicznych Laurent Fabius pisał o konieczności interwencji w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie zaostrza się walka religijna. Ponad 400 tys. chrześcijan musiało uciekać z kraju obawiając się śmierci z rąk uzbrojonych gangów islamskich. Minister przekonywał, że interwencja jest konieczna, by „nie zapłacić wyższej ceny z powodu bezczynności”.
Wesprzyj nas już teraz!
Za interwencją opowiada się także zastępca Sekretarza Generalnego ONZ, Jan Eliasson. Jego zdaniem Republika Środkowoafrykańska „znajduje się na skraju ludobójstwa”. Minister Fabius tłumaczył, że akcja winna nastąpić ze względów humanitarnych, by przerwać wojnę religijną między chrześcijanami a muzułmanami i uchronić region przed destabilizacją.
Republika Środkowoafrykańska jest bogata w surowce mineralne. Graniczy z sześcioma innymi państwami, w których może dojść do rozwoju niekorzystnych zdarzeń. Jest to także obszar przemytniczy. Odbywa się tutaj handel bronią i narkotykami. W regionie przybywa islamistów i regionalnych grup terrorystycznych. Francuzi obawiają się powtórki z Mali.
Francja opracowała projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ – poddać pod głosowanie w Nowym Jorku w przyszłym tygodniu. Projekt przewiduje wysłanie około 1 tys. żołnierzy, którzy mieliby wesprzeć 400. innych pilnujących lotniska w stolicy. Żołnierze mieliby wzmocnić, a nie zastąpić rodzime afrykańskie siły. Tak przynajmniej tłumaczył minister obrony, Jean-Yves Le Drian.
Francuscy urzędnicy przekonują, że interwencja będzie miała inny charakter niż akcja w Mali, gdzie żołnierze znad Sekwany bezpośrednio walczyli z dobrze wyszkolonymi i świetnie uzbrojonymi islamistami, którzy przejęli znaczne terytorium.
W Republice Środkowoafrykańskiej nie ma dobrze zorganizowanej siły z jednym centrum dowodzenia. Działają tam liczne gangi.
Konflikt w RŚA ma podłoże religijne. Połowa mieszkańców kraju to chrześcijanie. Muzułmanów jest 15 proc., reszta to animiści. W grudniu 2012 r. muzułmańscy rebelianci z ruchu Seleka przy wsparciu najemników z Czadu i Sudanu oraz zbiegłych więźniów rozpoczęli antyrządową ofensywę. W marcu obalili prezydenta François Bozizégo. Jego następcą ogłosił się jeden z przywódców ruchu Seleka – Michel Djotodia. We wrześniu polecił on rozwiązanie swojej bojówki, ale przemoc nadal narasta.
Muzułmańskie bojówki łupią i mordują chrześcijan. Wyrzynają całe wioski, nie oszczędzając dzieci i kobiet. Mężczyznom najczęściej ścina się głowy maczetami. Dzieci i niemowlęta rzucane są na pożarcie krokodylom lub jadowitym wężom.
Źródło: The Economist, AS.