24 lipca 2025

Francuzi zaskarżyli platformę X do sądu. Zarzut? Sprzeciwia się cenzurze internetu

(fot. youtube printscreen)

Francuscy prokuratorzy wszczęli śledztwo przeciwko platformie X, domagając się od medium społecznościowego Elona Muska ujawnienia szeregu danych, w tym algorytmu w celu sprawdzenia, czy gigant internetowy „manipulował” swoim algorytmem przyczyniając się do „zagranicznej ingerencji”.

Musk wskazuje, że postępowanie karne jest stronnicze i motywowane politycznie. Zmierza do drastycznego ograniczenia wolności słowa i dlatego nie zamierza ujawniać żadnych danych.
„Francuskie władze wszczęły politycznie motywowane dochodzenie karne” – poinformował w poniedziałek zespół ds. globalnych kontaktów z rządem platformy X. W oświadczeniu zaznaczono, że X „nie ma pojęcia o konkretnych zarzutach wobec platformy”, a wszelkie oskarżenia o zagraniczną ingerencję uznano za „całkowicie fałszywe”.

Dochodzenie karne francuscy prokuratorzy wszczęli na początku tego miesiąca. Właściciel platformy X czuje się szykanowany, tym bardziej, że w całej Europie różne organy regulacyjne ostro krytykują działania medium społecznościowego. Oprócz tego Komisja Europejska prowadzi niezależne dochodzenie w sprawie platformy X od prawie dwóch lat, zarzucając łamanie cenzuralnego rozporządzenia Aktu o usługach cyfrowych (DSA).

Wesprzyj nas już teraz!

Francuskie postępowanie zainicjowano po złożeniu skargi przez centrowego posła, a jednocześnie urzędnika odpowiedzialnego za cyberbezpieczeństwo, Erica Bothorela, który w styczniu oskarżył X o rozpowszechnianie „ogromnej ilości nienawistnych, rasistowskich, anty-LGBT+ i homofobicznych treści politycznych, których celem jest wypaczenie demokratycznej debaty we Francji”.

Francuskie władze zażądały od Muska dostępu do algorytmu rekomendacji i danych X, aby mogli je przeanalizować wyznaczeni przez władze naukowcy. Według X, wśród ekspertów, którzy pracują dla rządu francuskiego, są David Chavalarias, spec od „obliczeniowych nauk społecznych, eksploracji tekstów i modelowania systemów złożonych” oraz Maziyar Panahi, współpracownik Chavalariasa z Instytutu Systemów Złożonych w Paryżu. Instytut jest częścią Narodowego Centrum Badań Naukowych, największej francuskiej instytucji badawczej. To ci dwaj naukowcy mają wydać opinię w sprawie algorytmu X.

W obszernym oświadczeniu prokuratury francuskiej dla „Politico” zaznaczono, że prace zewnętrznych badaczy i informacje dostarczone przez „różne instytucje publiczne” zostały wykorzystane wyłącznie w postępowaniu wstępnym. Teraz władze francuskie zażądały ujawnienia algorytmu X, aby przeprowadzić „weryfikację techniczną ujawnioną w toku wstępnych dochodzeń i ekspertyz”. Przekonywano, że dostęp do algorytmu będą miały wyłącznie osoby odpowiedzialne za oficjalne dochodzenie, które ma mieć charakter poufny. Władze mają także „zabezpieczyć proces” przekazywania danych.

Algorytmy to pilnie strzeżona tajemnica handlowa platform cyfrowych. I niejeden podmiot chciałby mieć do nich dostęp. Medium Muska odrzuciła żądania władz francuskich. Nie zamierza udzielać dostępu do swoich danych i algorytmu z powodu obaw o bezstronność zarówno ekspertów, jak i śledztwa.
„Na podstawie tego, co wiemy do tej pory, X uważa, że to śledztwo zniekształca francuskie prawo w celu realizacji celów politycznych i ostatecznie ograniczenia wolności słowa” – oświadczyła platforma.

„Z tych powodów X nie przychylił się do żądań władz francuskich, do czego ma prawo. Nie jest to decyzja, którą X podejmuje pochopnie. Jednak w tym przypadku fakty mówią same za siebie” – dodano.

Chavalarias wszczął kampanię zachęcającą ludzi do opuszczenia medium Muska, aby w ten sposób zaprotestować przeciwko zmianie polityki dawnego Twittera przejętego przez amerykańskiego miliardera.
Z kolei X zarzuciło Panahiemu, że wyraził „otwartą wrogość” wobec platformy, czemu Francuz zaprzecza.

Francuskie władze uważają, że platforma X dopuściła się „nadużycia mocy algorytmu i nieuczciwe pozyskiwała dane”, co zgodnie z francuskim prawem stanowi poważne przestępstwo, zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności i grzywną w wysokości 300 000 euro.

Poseł Bothorel, z którego inicjatywy wszczęto postępowanie karne, przekonywał wymiar sprawiedliwości o „niedawnych zmianach algorytmu X, a także o widocznej ingerencji w zarządzanie nim od czasu przejęcia platformy przez Elona Muska” w 2022 roku.

Według X, śledztwo wszczęte przez Bothorela „rażąco podważa podstawowe prawo X do rzetelnego procesu i zagraża prawom użytkowników platformy do prywatności i wolności słowa”.
21 lipca Bothorel skarżył się na „pokazanie Francuzom środkowego palca”, ponieważ X odmówiło współpracy z władzami.

Ostrzegł, że użyje art. 40 unijnego Aktu o usługach cyfrowych, by zmusić platformę do przekazania dostępu do algorytmów i danych „środowiskom naukowym”. – Mamy arsenał legislacyjny, aby odpowiedzieć na tego rodzaju zastraszanie lub nieporozumienia, w tym artykuł 40 rozporządzenia DSA, który stanowi, że duże platformy muszą udostępnić swoje algorytmy i dane społecznościom naukowym – zaznaczył urzędnik, który uważa, że Musk zmodyfikował algorytm swojego medium, by promować treści pochodzące od „skrajnej prawicy”.

Wolność słowa to jedna z podstawowych wolności konstytucyjnych chronionych także traktami i umowami międzynarodowymi. Obejmuje prawo do wyrażania swoich poglądów, ocen, opinii, przypuszczeń, informowania o faktach, a także pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, zapoznawania się z opiniami innych bez względu na ingerencję władz i granice państwowe.

Szereg kryzysów polityki globalnej, zwłaszcza wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA w 2016 roku oraz głosowanie Brytyjczyków w sprawie opuszczenia UE przyspieszyły działania zmierzające do tworzenia systemu globalnej cenzury.

Robi się to pod pretekstem walki z mis-, mal- i dezinformacją („informacje MDM”). W latach 2016-2022 przyjęto 91 aktów prawnych mających zapobiegać rozpowszechnianiu „fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji w mediach społecznościowych”. Niejednokrotnie naruszają one wolność słowa i inne prawa człowieka, zakłócając swobodną debatę publiczną i znacznie utrudniając pociągnięcie polityków do odpowiedzialności.

Nie ma prawnej definicji mis-, mal- i dezinformacji ze względu na problemy z klarownym opisaniem tych zjawisk. Brak precyzyjnego zdefiniowania pojęć stawia pod znakiem zapytania zasadność i możliwość tworzenia regulacji w tym zakresie, w szczególności przewidujących sankcje karne.

Istnieją definicje robocze, z których najważniejsze są definicje: Rady Europy, Komisji Europejskiej i unijnej Grupy ekspertów wysokiego szczebla ds. fałszywych wiadomości i dezinformacji (HLEG).
W UE bardzo szybko podjęto walkę z tzw. dezinformacją. Unijne rozporządzenie Akt o usługach cyfrowych (DSA) przerzuca obowiązek walki z „informacjami MDM” na platformy cyfrowe zobowiązane do „dokonania corocznej oceny ryzyk systemowych” (ich katalog jest obszerny), reakcji na nie i moderacji treści.

Z dotychczasowych przeglądów aktów prawnych i działań organów europejskich i krajowych wynika, że podmioty te cenzurowały przede wszystkim przekazy dotyczące „pandemii COVID-19”, wojny na Ukrainie i polityki klimatycznej oraz walczyły z „teoriami spiskowymi”. Instytucje te opowiadają się za cenzurowaniem przekazów dotyczących aborcji, polityki genderowej, Zielonego Ładu i chcą zdefiniowania pojęcia dezinformacji dot. zmian klimatu („stanowiłoby to faktyczny zakaz publikacji wyników badań naukowych oraz głoszenia opinii, które kwestionują lub nawet niuansują tezę o wpływie człowieka na zachodzące zmiany klimatyczne”).

Amerykańskie podejście do wolności słowa jest znacznie bardziej liberalne. Sąd Najwyższy „ze szczególną rygorystycznością” narzucił doktrynę void for vagueness, piętnując nieostry język definicji prawnych w prawie karnym. Jednak jeszcze pod koniec administracji Baracka Obamy podjęto działania zmierzające do ograniczenia wolności słowa, a za prezydentury Joe’go Bidena doszło do spektakularnej ingerencji rządu w działalność platform internetowych pod pretekstem „obrony demokracji”.

W rezultacie toczą się kluczowe postępowania przed Sądem Najwyższym w sprawie nadmiernej ingerencji rządu i platform cyfrowych w wolność słowa obywateli. W komisjach kongresu prowadzone są dochodzenia w sprawie „Kompleksu Przemysłowego Cenzury”. Z zebranego materiału dowodowego wynika, iż organy władz państwowych zmierzają do wyrugowania z przestrzeni publicznej niektórych tematów mających zagrażać demokracji, „integralności wyborów”, „integralności informacji” i procesowi stanowienia polityki.

Powstały cenzuralne inicjatywy globalne pod pretekstem ochrony „integralności wyborów”, „integralności informacji” i „obrony demokracji”: Globalna Koalicja na rzecz Bezpieczeństwa Cyfrowego Światowego Forum Ekonomicznego i program ONZ w zakresie integralności informacji na platformach cyfrowych, by móc bez przeszkód realizować cele zrównoważonego rozwoju zapisane w Agendzie 2030 i cele porozumienia paryskiego w sprawie klimatu.

Centra cyberbezpieczeństwa skupiają się na walce z „informacjami MDM”, a wzorem dla państw ma być brytyjski program RESIST2. Poważne oskarżenia dotyczące cenzury – nie tylko amerykańskiej, ale globalnej – padają pod adresem: Obserwatorium Internetowego Uniwersytetu Stanforda, Uniwersytetu Waszyngtońskiego, laboratorium badań kryminalistycznych w Atlantic Council i Graphiki oraz sieci organizacji fact-checkingowych.

Raport komisji sądowniczej Izby Reprezentantów opublikowany w lutym 2024 roku piętnuje działania wielu agencji rządowych, ośrodków uniwersyteckich i sieci organizacji fact-checkingowych opracowujących narzędzia i nowe technologie, które mogą cenzurować przekazy na dużą skalę. Członkowie komisji ostrzegają, że – pod pozorem zajęcia się krytycznymi zagrożeniami dla systemów komunikacyjnych i „zwalczania fałszywych informacji/dezinformacji” – opracowywane są przez ośrodki uniwersyteckie zaawansowane narzędzia cenzury z użyciem „sztucznej inteligencji”. Przykładowo program MIT ds. „efektywnych interwencji” celował w konserwatystów, mieszkańców wsi i weteranów wojennych oraz ich rodziny. Wszyscy oni mieli być – w opinii gremium -„bardziej podatni na kampanie dezinformacyjne”.

Tłumaczono to tym, że ci, którzy uważają, iż Konstytucja i Biblia są „święte”, mają odwagę dochodzić prawdy na własną rękę, analizując treści, odnosząc je do „pierwotnych źródeł”, zamiast ufać „profesjonalnemu konsensusowi”.

W „demokracji deliberatywnej”, która ma wyrwać obywateli z „baniek filtrujących” i „komór echa” – a przez to „uzdrowić” dzisiejszą sytuację polaryzacji społecznej i politycznej utrudniającej osiągnięcie postępu trzeba cenzurować pewne narracje, by móc dojść do „konsensusu” w wielu kwestiach społecznych np. genderowych.

Podjęte działania służą przede wszystkim konsolidacji władzy i nie bez powodu w przestrzeni publicznej coraz częściej mówi się, iż zachodnie demokracje liberalne zmierzają w kierunku „miękkiego totalitaryzmu” (soft totalitarianism).

Więcej na ten temat można znaleźć w książce pt. „Misinformacja, dezinformacja, malinformacja. Jak powstaje system globalnej cenzury”, którą można zamówić za pośrednictwem Instytutu Studiów Doktrynalnych działającym przy Stowarzyszeniu Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi – https://studiadoktrynalne.pl/ .

Źródło: politico.eu, brusselsingal.eu, PCh24.pl
AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 236 915 zł cel: 500 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram