Publicysta „Gazety Wyborczej”, Paweł Wroński skomentował sprawę dewastacji pomnika komunistycznego zbrodniarza, który stoi w Pieniężnie. „Mamy wobec generała dług wdzięczności” – stwierdził.
Wroński skomentował dla „Gazety Wyborczej” sprawę zniszczenia w Pieniężnie (woj. warmińsko-mazurskie) pomnika funkcjonariusza NKWD, gen. Iwana Czerniachowskiego. Upamiętniony pomnikiem enkawudzista był odpowiedzialny za realizację operacji wileńskiej. W jej trakcie doprowadził do rozbrojenia i aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, dowódcy Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgu AK. Ponosi też odpowiedzialność za rozbrojenie i likwidację polskich jednostek wojskowych na Wileńszczyźnie. Rozbrojono wówczas ogółem 8 tysięcy żołnierzy. 6 tysięcy żołnierzy AK zostało wywiezionych na Sybir. Wielu z katorgi już nie wróciło.
Wesprzyj nas już teraz!
W minioną sobotę na pomniku gen. Czerniachowskiego ktoś napisał hasło „Precz z komuną” i narysował znak Polski Walczącej.
Wroński na początku tekstu przyznaje, że z uwagi na zbrodniczą działalność wobec polskiego podziemia, gen. Czerniachowski „dla mnie nie jest bohaterem”. Szybko jednak dodaje, że enkawudzista jest „bohaterem dla Rosjan”. Wychwala też jego zasługi dla Związku Radzieckiego, z okresu gdy stalinowskie państwo po raz drugi podczas II wojny światowej okupywało polskie ziemie.
„Najmłodszy generał Armii Czerwonej – dostał awans w wieku 39 lat. To jego czołgi szły na szpicy kontruderzenia w czasie słynnej bitwy pod Kurskiem. On uczestniczył w przełamaniu frontu na Białorusi i prowadził ofensywę na Królewiec. Był jednym z najodważniejszych i najbardziej agresywnych dowódców. Właśnie dzięki takim dowódcom Armia Czerwona była w stanie pokonać Wehrmacht” – wymienił zasługi sowieckiego mordercy Wroński.
I właśnie fakt, że gen. Czerniachowski dzielnie walczył z niemieckim okupantem powinien sprawić, że Polacy będą mu wdzięczni. Bo Wrońskiemu nie podoba się na przykład to, że burmistrz Pieniężna jest przeciwny temu, by Czerniachowski miał pomnik w tym mieście.
„Gdyby nie gen. Czerniachowski i podobni mu dowódcy, burmistrz nie byłby burmistrzem Pieniężna, ale Mehlsack, miejscowości w Prusach Wschodnich. Pomijam to, że dzięki zwycięstwu Armii Czerwonej nad hitlerowskimi Niemcami może to pytanie zadać po polsku. To także dzięki niemu dziennikarze mogą używać pięknego polskiego wyrażenia ‘komunistyczny oprawca’” – pisze Paweł Wroński.
Publicysta jednak nie wyjaśnia nam, dlaczego reżim hitlerowski miał być dla nas gorszy niż ten stalinowski. Przywołuje za to opinie jednego z brytyjskich historyków: „Antony Beevor twierdzi, że gdyby nie istniał zbrodniczy system sowiecki, Rosja pod ciosami Niemiec rozsypałaby się jak Polska w 1939 i Francja w 1940”.
Brytyjski historyk spokojnie mógł zdobyć się na takie stwierdzenie, bo reżim Stalina stanowił dla jego kraju mniejsze zagrożenie niż hitlerowskie Niemcy. To jednak Wrońskiego nie obchodzi. Uważa on, że właśnie my, Polacy zawdzięczamy wiele Stalinowi. „Istnienie Polski zawdzięczamy temu, że jeden totalitarny system okazał się silniejszy niż drugi totalitarny system” – napisał publicysta „Gazety Wyborczej”.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”
ged