„Gazeta Wyborcza rozpoczęła druk cyklu artykułów o grupach imigrantów, którzy pracują lub mieszkają w Polsce”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Semka.
Publicysta zwraca uwagę, że redakcja „GW” w pierwszej kolejności opisała imigrantów z Filipin. „Dlaczego zaczęto właśnie od nich? Można podejrzewać, że zadecydowały o tym często podkreślane w tekście podobieństwa kulturowe”, podkreśla.
Autor „Do Rzeczy” zauważa, ze sporą część tekstu w „GW” zajmuje podkreślanie, że Filipińczycy jako naród katolicki są bardzo bliscy kulturowo Polakom. Co ciekawe gazeta cytuje filipińskiego duchownego, który podkreśla, że jego ojczyzna jest „jedynym państwem poza Watykanem, w którym nie ma rozwodów”. Jest to wyjątkowo zabawne biorąc pod uwagę, jakie larum rozpętała redakcja z ulicy Czerskiej, kiedy kilka lat temu ukazał się numer magazynu „Polonia Christiana” pod tytułem „Czas zakazać rozwodów?”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Gazeta Wyborcza uwielbia wchodzić w role świeckiego misjonarza, który przybliża Polakom grupy społeczne, które jej zdaniem wymagają akceptacji. Tak było z akcją Narkopolacy, z akcją „Przygotujmy się na przyjęcie uchodźców” w 2015 r. i tak jest teraz. Pytanie jednak, czy Wyborcza rozumie, jaki jest – niezależnie od jej intencji – wniosek nasuwający się z tekstu o Filipińczykach w Polsce. Imigracja, aby była udana, musi być wybiórcza pod względem kulturowym. O wiele lepsze będzie współżycie Polaków z katolikami z Azji niż z muzułmanami. O wiele lepiej wybrać grupy migracyjne, gdzie liczba kobiet i mężczyzn jest zrównoważona, niż grupy z tych kultur, w których słabe jest równouprawnienie kobiet i mężczyzn. Kobiety łagodzą obyczaje, za to duże skupiska młodych mężczyzn mają skłonności do tworzenia przestępczych subkultur czy gangów”, podsumowuje Piotr Semka.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG