W Gdańsku Starych Szkotach w kościele św. Ignacego celebrowane są Msze w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. W poniedziałki o godzinie 19:00 będzie towarzyszył im cykl katechez wprowadzających w znaczenie, rozumienie i dobre przeżywanie dawnej liturgii. „Jako duszpasterz mam nadzieję, że bogactwo tego, co Kościół ma najcenniejszego, czy liturgii, będzie kształtowało i pogłębiało wiarę chrześcijan w obecnych czasach” – mówi ks. Mateusz Zawadzki.
– Pomysł na to, że Msza w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego powinna być stałym wydarzeniem w życiu parafii zrodził się podczas mojego pobytu w Anglii, gdzie posługiwałem w parafii, która parę razy w tygodniu gromadziła się wraz ze swoim proboszczem na składaniu Ofiary w tej formie rytu rzymskiego. Zaskoczeniem dla mnie było, jak bardzo parafianie szanowali i rozumieli tę formę uwielbienia Boga i niejednokrotnie Msze w nadzwyczajnej formie przewyższały liczebnie Msze sprawowane w zwyczajnej formie rytu rzymskiego – opowiada Ks. Mateusz Zawadzki.
Charakteryzując polską rzeczywistość wskazuje, że w przeciwieństwie do Anglii nie ma tu od czasów posoborowych zmian liturgicznych wieloletniej tradycji sprawowania Mszy trydenckiej w parafiach. –Msza w starszej formie rytu częściej kojarzy się z dziwactwem i spotyka się z niezrozumieniem. Stąd też pomysł na regularne sprawowanie Mszy św. w tradycyjnej formie rytu rzymskiego, połączonej z katechezami wprowadzającymi w rozumienie i przeżywanie liturgii, która budowała wiarę przez tak wiele wieków. Jako duszpasterz mam nadzieję, że bogactwo tego, co Kościół ma najcenniejszego, czyli liturgii, będzie kształtowało i pogłębiało wiarę chrześcijan w obecnych czasach – dodaje ks. Zawadzki.
Wesprzyj nas już teraz!
– Spełniło się pewne oczekiwanie, które, nie ukrywam, rozweseliło moje serce – Msza trydencka jest celebrowana w mojej rodzinnej parafii. Czekałem na to długi czas. Pierwsza Eucharystia celebrowana była w Dzień Zaduszny ubiegłego roku. Później były Roraty w ciemnym kościele. Następnie Msze w każdy poniedziałek Wielkiego Postu z Gorzkimi Żalami i procesją eucharystyczną. Od 12 kwietnia wprowadzona została stała celebracja Mszy trydenckich w parafii św. Ignacego z Loyoli w Gdańsku Starych-Szkotach – opowiada Paweł Bachanek, ceremoniarz posługujący na dawnej liturgii.
Ministrant, wskazując na to, że w starszą formę rytu wpisane jest dużo więcej ciszy, dzieli się wrażeniami z pierwszej z wygłoszonych katechez: – Bardzo poruszyły mnie słowa kaznodziei, który powiedział, że wobec takiej miłości, jaką daje nam Jezus w Eucharystii, nie możemy nic zrobić, prócz milczenia. W Mszy świętej, szczególnej tradycyjnej, mam możliwość kontemplacji Pana ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Pożytkiem duchowym są też również nabożeństwa, które odbywają się po Mszy. Odmawiana jest litania do Najświętszego Sakramentu i odbywa się procesja eucharystyczna. Szczególnie w tej formie kultu wierni mogą pochylić się nad tą tajemnicą, która jest niepojęta, mogą dosłownie podążać za żyjącym Panem – podkreśla.
– Warto również wspomnieć o samej świątyni. Barokowe wnętrze, lekko przyciemniony kościół, przestrzeń świątyni: to wszystko sprzyja modlitwie, kontemplacji. Akustyka kościoła niesie głosy kantorów niczym aniołów śpiewających na cześć Pana – dodaje Paweł Bachanek.
Katarzyna Wyrwicz z parafii św. Ignacego na pytanie, dlaczego chodzi na dawną liturgię, odpowiada: – Gdyby zapytał mnie ktoś znajomy na ulicy, odpowiedziałbym: no wiesz, bo jest tak ładnie, uroczyście, pięknie śpiewa chór i grają organy, jest tyle świec i kadzidła, które tak lubię, a ksiądz ubiera wspaniałe zabytkowe ornaty z szafy z zakrystii – po prostu jest klimat. Ale to nie jest prawdziwa przyczyna, ona tkwi głębiej. Najpierw przyszłam z ciekawości i z szacunku do wiekowej tradycji Kościoła, a także by towarzyszyć mojemu mężowi, który już wcześniej rozczytywał się o wyjątkowości tradycyjnej Mszy. Miałam ze sobą mszalik i usiłowałam zrozumieć, w której części liturgii właśnie jestem. Zagadką było, kiedy należy klęczeć, a kiedy wstawać. Dziś przyciąga mnie cisza przed tajemnicą Sakramentu. Cisza jako trwanie, jako czuwanie przed tym, co przerasta… Formuły mszalne pozostawiam kapłanowi, on wraz z asystą dźwiga ciężar i głębię modlitw. Nie muszę ich rozumieć, odpowiadać na wezwania z jakimiś mieszanymi odczuciami, że jestem odpowiedzialna za właściwe sprawowanie Eucharystii. Moim jedynym zadaniem jest wzbudzać wiarę w Jezusa w świętych Postaciach, ćwiczyć swoje uniżenie i rozniecać w sercu szczere uwielbienie dla Pana, którego pragnę przyjąć w Komunii Świętej. Mam na to dużo czasu, całą Mszę. Kiedy wychodzę potem z kościoła, mam w głębi serca przekonanie, że stałam wobec czegoś wyjątkowego. Ta tajemnica pozostaje we mnie.
Jak zaznacza, poznanie dawnej liturgii pomogło jej też lepiej odnajdywać się na Mszy w formie powstałej po Soborze Watykańskim II. – Przeżycie Mszy w rycie trydenckim pomaga mi uzmysłowić sobie sacrum każdej Mszy świętej. Tam, gdzie łatwo się rozpraszałam i nie widziałam znaczenia pewnych modlitw czy gestów kapłana, teraz znajduję ich sens. Msza trydencka pomaga mi pokochać jeszcze bardziej Mszę w zwyczajnej formie rytu rzymskiego – mówi Katarzyna Wyrwicz.
Źródło: KAI
Pach