31 marca 2022

W dziejach i umysłowości prawosławia głęboko zapisana jest dominacja władzy świeckiej nad duchowną. O ile papieski Zachód jeszcze w starożytności doczekał się świętego Ambrożego, który w sporze z cesarzem Teodozjuszem Wielkim wyznaczył głowie państwa miejsce pod prawem Bożym i przypominał władającemu o jego obowiązkach względem Kościoła, o tyle na dworze bizantyjskim podobnych postaci ze świecą szukać. Po schizmie wschodniej, gdy katolicyzm toczył ze świeckimi potęgami spór o swoją niezależność, w prawosławiu to cesarz pozostawał pierwszą postacią chrześcijaństwa. Dziś, gdy od 10 lat trwa zbliżenie elit Kremla i Cerkwi, ta niesymetryczna relacja nie uległa zmianie ani o jotę. Dla Putina rzekome przywiązanie do religii jest sposobem ugruntowania politycznej dominacji, a patriarcha Cyryl pozostaje w większym stopniu zakładnikiem, niż sprzymierzeńcem prezydenta Federacji Rosyjskiej. Zanim przyzna się Moskwie rolę katechona i obrońcy przed zepsuciem Zachodu warto pamiętać, kto dzierży w niej w zgodzie ze starym porządkiem rzeczy, rząd dusz…

 

Cerkiew, ofiara „mongolszczyzny”

Wesprzyj nas już teraz!

Zdaniem Feliksa Konecznego, polskiego badacza cywilizacji, pod względem kulturowym Rosja została uformowana na trzonie wpływów turańskich, zaszczepionych na Rusi przez długą dominację Mongołów. Wśród cech turańszczyzny wymienionych przez Konecznego, znalazło się między innymi powierzchowne traktowanie religii i moralności, mimo częstej obecności symboli wyznaniowych. System władzy to zaś iście mongolska konstrukcja, w której życzenie wodza jest prawem i rozstrzyga o złu lub dobru uczynków. W opisie historyka „turański” przywódca staje w roli półboga, a cała ludność znajduje się w jego niewoli i podlega bezgranicznie jego decyzjom. Gdy centrum prawosławia przeniosło się z Konstantynopola do Moskwy, szybko zlało się z panującym w niej wzorcem cywilizacyjnym. O ile już w swojej kolebce patriarchat ulegał podporządkowaniu władzy państwowej, o tyle zasadzenie się na zmongolszczonej Rusi postawiło wschodnie chrześcijaństwo w jeszcze gorszej pozycji. Jak zgodnie zwracają uwagę badacze, im dalej od Konstantynopola oddalała się duchowa stolica prawosławia, tym bardziej traciła na niezależności, stając się instrumentem w rękach kremlowskiej polityki.

Również Koneczny był zdania, że po migracji wschodnie chrześcijaństwo stało się jednym z wielu elementów systemu władzy państwa carów. Legitymizowało ich pozycję, w niewielkim tylko stopniu wpływając na kształt rządów. Dla Moskwy uzyskanie roli Trzeciego Rzymu miało kluczowe znaczenie, konsolidując jej dominację i wyższość nad resztą ziem ruskich. Dla patriarchatu jednak tkwienie w rzeczywistości carskiego samodzierżawia okazało się początkiem uwiądu: prawosławie moskiewskie głęboko przeniknęło mongolskim stosunkiem do suwerena, wyrzekając się prawa do moralnej oceny rządzącego i jego poczynań. Samo natomiast nagminnie padało ofiarą gwałtu ze strony książąt ruskich i cara. Już Iwan Groźny zamordował metropolitę Filipa II za potępienie jego politycznych decyzji. Następca syna Iwana, Borys Godunow z kolei zupełnie podporządkował sobie Cerkiew. Najjaskrawszy przejaw tyranii przyniosły zaś rządy Piotra I. Oświeceniowy monarcha przez 20 lat nie pozwalał mianować patriarchy, a w 1721 dokonał zupełnie samowolnej reformy Cerkwi, zniósł wspomniany urząd i wprowadził na jego miejsce „Święty Synod”, na czele z carskim czynownikiem.

Zakusy na odebranie władzy duchownej niezależności były powszechne również i na zachodzie, a spór o inwestyturę uzupełnił kanon świętych o biskupów zamordowanych przez sobiepańskich monarchów. Za każdym razem takie wydarzenia wywoływały jednak polityczne trzęsienie ziemi. Kościół stawał w szranki z władcami tego świata, porządek w Europie trzeszczał, katolicyzm walczył o niezależność. Tymczasem na wschodzie, z mniejszą czy większą kontrowersją przechodzono nad tymi posunięciami do porządku dziennego, a życie „biegło swoim torem”.

 

Historia kołem się toczy

Podporządkowanie Cerkwi świeckim rządzącym nie jest wyłącznie wynikiem wplątania w turański system carskiego samodzierżawia. W prawosławiu dominacja cesarza nad patriarchą ugruntowywała się już u w czasach imperium wschodniorzymskiego, jeszcze przed schizmą wschodnią. Choć teoretyczne zasady współpracy obu władz, wypracowane przez Euzebiusza z Cezarei, zakładały ich harmonijne współdziałanie, rzeczywistość dworu bizantyjskiego nader często odbiegała od tego ideału. Ingerencja imperatorów w sprawy Kościoła była nagminna, a przy ograniczonych relacjach z najwyższym jego przedstawicielem – papieżem, pierwszą postacią chrześcijańskiego Orientu pozostawał cesarz.

Władający aktywnie włączali się w spory doktrynalne, nie tyle broniąc ortodoksji, co próbując stanowić, po której stronie ona leży. Tragicznych dla wiary skutków ich zaangażowania nie brakuje. Najboleśniejszym przykładem jest herezja ikonoklazmu, wsparta przez Leona III Izauryjczyka. Ów cesarz uznawszy kult obrazów za niebiblijny, doprowadził do wybuchu tumultu, który pochłonął najwspanialsze dzieła chrześcijańskiej sztuki i wiele dusz oderwał od Kościoła. Spór trwał aż do IX wieku, a prawowierni hierarchowie narażeni byli na represje ze strony heterodoksyjnego władcy. W 726 roku Leon nakazał usunąć wizerunek Chrystusa znad wejścia do pałacu cesarskiego, zabronił również oddawania czci przedstawieniom Zbawiciela, Maryi i świętych. Jego syn, ciągnący błędy ojca, zwołał Sobór w Hierei. Wezwał na niego biskupów z terenów kanonicznie podlegających patriarsze Konstantynopola. Ikonoklazm został tam uznany za pogląd ortodoksyjny. Z powodu nieobecności hierarchów z innych części świata chrześcijańskiego zgromadzenie nie zostało ostatecznie zaakceptowane przez Kościół. Zwolennicy ikonoklazmu jeszcze kilkukrotnie zasiadali na tronie Konstantyna, doprowadzając do prześladowań obrońców zdrowej nauki. „Okres ikonoklazmu będący bezpośrednią konfrontacją Kościoła i Cesarstwa, chociaż nie skończył się klęską tego pierwszego, pozostawił Kościół osłabiony i odtąd na stałe już, pod swego rodzaju kuratelą państwa”, czytamy w pracy naukowej poświęconej relacjom władzy i Cerkwi autorstwa Alicji Chryń.

 

Cyryl i Putin: układ nierówny

Współczesna relacja Putina z patriarchą Cyrylem pozostaje prostą kontynuacją tego modelu. Zbliżenie Kremla i Cerkwi trwa od 2012 roku, odkąd obecny przywódca Federacji Rosyjskiej ponownie doszedł do władzy. Konserwatyzm od 10 lat pełni rolę oficjalnej ideologii kraju: symbole religijne towarzyszą prezydentowi, a walka z demoralizacją Zachodu uzasadnia jego rządy. W społeczeństwie borykającym się z problemami tożsamościowymi, rozciągniętym na tylu tysiącach kilometrów kwadratowych, podobnego rodzaju spoiny są na wagę złota. Tym bardziej cenna dla utrzymania władzy jest postać zewnętrznego wroga w postaci zsekularyzowanego Zachodu, atakującego rzekomo „prawosławną Rosję” tylko z powodu przekonań jej obywateli.

Cerkiew zapewnia władzy wsparcie w tych obszarach i jak potrafi zabezpiecza jej pozycję społeczną. Patriarcha Cyryl zasłynął działaniami umacniającymi reżim już wielokrotnie, na przykład wzywając w latach 2011 i 2012 wiernych do nieuczęszczania na antyrządowe protesty. – Prawosławni nie chodzą na manifestacje – mówił wtedy podlegającym mu świeckim. Inwazję na Ukrainę w roku 2014 przedstawiał z kolei jako świętą wojnę z grekokatolikami i rozłamowcami, wiernymi Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego, który zdaniem Moskwy nie posiada legitymacji kanonicznej.

W zamian Cerkiew cieszy się wsparciem ze strony Kremla, który jest skłonny przyznawać jej na priorytetowych warunkach ziemię, zapewnia przychylność w kwestiach politycznych, zgadzając się niekiedy na wprowadzanie zmian prawnych w duchu chrześcijańskiej nauki. Jednak skłonność do podejmowania takich uchwał i poparcie dla prawosławia przez Kreml jest wybiórcze. Aborcja w kraju ma się jak za czasów radzieckich, a cerkiew pozbawiona jest niezależności. Gdy tylko daje sygnały ograniczonego tylko poparcia działań reżimu, przywoływana jest do porządku. Jednym z przykładów dyscyplinowania duchownych jest przedostanie się do opinii publicznej informacji o luksusowych dobrach Cyryla. Według części komentatorów doniesienia zostały przygotowane przez kręgi rządowe. Kreml nie zgodził się na wprowadzenie powszechnej katechezy prawosławnej w szkołach. Cerkwi zabroniono również prowadzenia własnej polityki historycznej niespójnej z narracją Kremla. Władze próbują bowiem wytworzyć poczucie ciągłości cywilizacyjnej kraju, począwszy od Włodzimierza Wielkiego przez komunizm, aż do rządów Putina. Prawosławia pozbawiono zatem możliwości otwartego i zdecydowanego potępienia elit ZSRS i epizodu sowieckiego w dziejach państwa.

„Kreml, który z rosnącą nieufnością odnosi się do wszelkich niezależnych inicjatyw i organizacji społecznych, zwłaszcza takich, które dysponują dużym potencjałem poparcia społecznego, dąży do zacieśniania kontroli nad RKP oraz powstrzymuje próby emancypacji jego hierarchów. Z punktu widzenia władz tylko podporządkowana i przewidywalna Cerkiew jest bezpiecznym sojusznikiem. Ponadto możliwości Cerkwi, żeby wpływać na decyzje państwa, są ograniczone, a skuteczność lobbingu Cerkwi jest skorelowana z interesami Kremla”, czytamy w raporcie Ośrodka Studiów Wschodnich z roku 2015, autorstwa Katarzyny Chawryło.

Prokremlowskie interpretacje wojny na Ukrainie jako starcia prawosławnego mocarstwa z naciskającym na nie zsekularyzowanym Zachodem są świadectwem tego, że putinowska propaganda i kreowanie wizerunku katechona działa sprawnie. Ci jednak, którzy obecne zmagania postrzegają w kategoriach światopoglądowych, a nawet duchowych zapominają, kto dzierży, zgodnie z pomongolską i prawosławną tradycją, rząd dusz na Kremlu. Na czele rzekomego „trzeciego Rzymu” stoi władca doczesny, a nie namiestnik Chrystusa… Władca z przeszłością w zateizowanych, komunistycznych służbach, który sprawnie wykorzystuje chrześcijaństwo do swoich celów.

Filip Adamus

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij