2 października 2022

„Gdzie pycha, tam Mnie nie ma”. Dlaczego Bóg chce, abyśmy byli pokorni?

(Oprac. GS/PCh24.pl)

„Największa nędza nie powstrzymuje Mnie od połączenia się z duszą, ale gdzie pycha, tam Mnie nie ma” – te słowa Pana Jezusa odnotowane przez świętą siostrę Faustynę odnajdziemy w jej „Dzienniczku”. Wiemy, że Pan Bóg jest „szalony” w swojej Miłości do człowieka. To dla nas stał się grzechem Ten, który nie znał grzechów. Ta pokora Syna Bożego łamie serca największych „twardzieli”. I widzimy ją w zapisanej przez Sekretarkę Bożego Miłosierdzia „Rozmowie miłosiernego Boga z duszą grzeszną”: Czemuż się lękasz dziecię moje, Boga miłosierdzia? Ale dlaczego Bóg chce, abyśmy byli pokorni?

W jednym z listów starego diabła do młodego, znakomitego dzieła C.S. Lewisa o niemal identycznym tytule, Krętacz wyraża zaniepokojenie stanem podopiecznego swojego bratanka, który po okresie żarliwych postanowień, jakimi nacechowane było jego pierwsze nawrócenie, trwa w nadziei na choćby skromną łaskę, by tak w nią uzbrojony mógł sprostać choćby już tylko codziennej pokusie. Stryj zmartwiony tą zmianą chrześcijanina pyta Piołuna: „Twój pacjent stał się pokorny, czy zwróciłeś jego uwagę na ten fakt?” Czytelnik, którego właśnie coś zdekoncentrowało, zapewne nie dostrzeże w tym pytaniu ukrytego fortelu.

Autor piórem Krętacza wychodzi tu jednak naprzeciw nieuważnie czytającemu, tłumacząc, co następuje: „Każda cnota staje się mniej dla nas groźna z chwilą, gdy człowiek nabierze przekonania, że ją posiada, a w odniesieniu do pokory jest to szczególnie prawdziwe”. Dlatego diabelski Stryj udziela piekielnemu krewnemu radę, by ten zaskoczył swojego pacjenta znienacka, przemycając do jego świadomości wynagradzającą refleksję: „Na Jowisza! Zaczynam być pokorny”, co ma zrodzić w delikwencie pychę – pychę z własnej pokory. „Jeśli spostrzeże w tym niebezpieczeństwo – napisze dalej stary diabeł – i będzie próbował stłumić tę nową postać pychy, uczyń go dumnym z tej próby (…), lecz nie posuwaj się w tym zbyt daleko, abyś nie obudził w nim poczucia humoru i proporcji, w takim bowiem wypadku tylko Ciebie wyśmieje i pójdzie spać”.

Wesprzyj nas już teraz!

Na wypadek, gdyby w Piołunie zrodziło się „głupie” pytanie, dlaczego należy ukryć przed pacjentem prawdziwy cel pokory, Krętacz wyjaśnia problem dość przenikliwie: „Przez cnotę pokory, jak zresztą przez wszystkie inne, Nieprzyjaciel pragnie odwrócić uwagę człowieka od niego samego, a skierować ją ku Sobie i ku bliźnim. Całe to poniżenie i znienawidzenie samego siebie ma ostatecznie zmierzać wyłącznie do tego celu”.

Spostrzeżenie piekielnego Stryja dogłębnie wyraża opisana przez św. Łukasza Ewangelistę scena: „Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten” (Łk 18, 9-13).

Przywołana przez Apostoła Jezusowa przypowieść o faryzeuszu i celniku jest nie tylko parabolą ukazującą pychę w zestawieniu z pokorą. Faryzeusz niczego nie potrzebuje, ma poczucie samowystarczalności, ponieważ w sobie samym odkrył sprawiedliwość. Od celnika odróżnia go jego osobista doskonałość. Nie dość, że jest sędzią we własnej sprawie przed Stwórcą, to jeszcze czyni się przed Nim sędzią drugiego. Z pewnością ten rodzaj cnoty nie odpowiada temu, czego Bóg oczekuje. Jest raczej godna pochwały przez duchy nieczyste. „Bóg bowiem – jak czytamy w jednej z konferencji o Eucharystii Pierre’a Claverie OP – nie chce dla człowieka doskonałości, która go zamyka w samym sobie i czyni niedostępnym. Doskonałość, jakiej dla niego pragnie, to doskonałość relacji, która prowadzi do komunii. Inaczej mówiąc, doskonałość miłości. (…) Powtarzam jeszcze raz – Bóg nie żąda doskonałości, która wynika z przestrzegania prawa i która zamyka człowieka w samozadowoleniu. Ileż to razy w Ewangelii widzimy Jezusa z radością przyjmowanego przez celników i grzeszników ku zgorszeniu faryzeuszy i doktorów Prawa! Grzech nie jest przeciwieństwem cnoty, to nie jest wykroczenie przeciw Prawu. Grzech to wewnętrzna postawa, która zabarwić może nawet cnotę, nawet najbardziej szlachetne i doskonałe pozory. Być grzesznikiem, to uczynić z samego siebie centrum świata, to być zwróconym ku samemu sobie, chcieć być samym sobą, przez samego siebie wobec innych i wobec Boga, wszystko sprowadzić do siebie”.

Wyakcentowaną przez biskupa Oranu myśl ciekawie precyzują rady starego diabła w przywołanej na początku korespondencji. Infernalny Stryj pisze do swojego bratanka: „Musisz ukryć przed pacjentem prawdziwy cel pokory. Niech nie myśli, że jest ona zapomnieniem o samym sobie, lecz że jest pewnego rodzaju opinią (mianowicie niezbyt pochlebną) o jego własnych talentach i charakterze. (…) Dzięki stosowaniu tej metody tysiące ludzi uważa, że pokora to piękne kobiety usiłujące uwierzyć, że są brzydkie, i inteligentni mężczyźni usiłujący uwierzyć, że są głupcami. A ponieważ to, w co próbują uwierzyć, może być w pewnych wypadkach oczywistym nonsensem, nie potrafią w to uwierzyć; nam z kolei daje to okazję do wytworzenia sytuacji, w której myśli ich wiecznie obracać się będą wokół ich własnej osoby, w usiłowaniach zmierzających do osiągnięcia tego, co niemożliwe”.

Tymczasem, na co zwraca Lewis piórem swojego bohatera, Bogu chodzi o coś zupełnie innego. „Nieprzyjaciel – pisze Krętacz – pragnie doprowadzić człowieka do takiego stanu umysłu, w którym mógłby on zaprojektować najwspanialszą katedrę świata i zdawać sobie sprawę z tego, że jest ona najwspanialsza, i cieszyć się tym faktem, nie odczuwając jednak z tego powodu większego (ani mniejszego) ani innego zadowolenia niż to, jakie odczuwałby, gdyby tego dokonał ktoś inny. Nieprzyjaciel chce w końcu, by człowiek był tak dalece wolny od wszelkiej stronniczości na swoją korzyść, iżby mógł cieszyć się własnymi talentami tak szczerze i pogodnie jak talentami swego bliźniego lub wschodem słońca, słoniem czy wodospadem. (…) Cały jego wysiłek pójdzie więc w tym kierunku, by całkowicie odwrócić uwagę człowieka od sprawy jego własnej wartości. Wolałby raczej, by człowiek uznał się w myśli za wielkiego architekta lub wielkiego poetę, a potem o tym zapomniał, niż żeby tracił wiele czasu i wysiłków, próbując uważać się za kiepskiego”.

Przywołany wątek z „diabelskiej korespondencji” jakby kontynuuje Pierre Claverie OP w swoich medytacjach. Duchowny zauważa, że jedynie samozadowolenie budzi Boży sprzeciw, co zobaczyć możemy w scenach Jezusa ze „sprawiedliwymi wobec Prawa”. Dominikanin akcentuje w swoich rozważaniach, że Bóg jest Bogiem miłosiernym i łagodnym, nieskorym do gniewu, bogatym w łaskę i wierność, przebaczającym niegodziwość, niewierność i grzech. Jeśli karze i karci, to robi to, by obudzić świadomość i dokonać odnowienia. Dlatego – na co zwróci uwagę dalej błogosławiony zakonnik – nie ma nic tragicznego i beznadziejnego w uznaniu się za grzesznika. Jest niemal coś radosnego w przyjęciu tej prawdy, co nas powinno ostatecznie doprowadzić do Miłości, Jej siły wybaczenia i przemiany. Smutek i przygnębienie człowieka z faktu popełnionego zła wynika z błędnej interpretacji grzechu. „Bóg może wszystko przemienić, jeśli zgodzimy się wyjść z naszego zadufania i po prostu zwrócić się ku Niemu. Błagajmy więc Boga o litość, żeby nie zostawiał nas skupionych na samych sobie, trwożliwych i przygniecionych własną pychą, upokorzonych, ponieważ oddaliliśmy się od ścieżki cnoty” – czytamy w książce pt. „Oddać życie. Dominikanin, biskup, męczennik o darze Eucharystii”.

Położony przez Claverie akcent na istotę Bożego postępowania z człowiekiem znakomicie oddaje Lewis, pisząc w imieniu swojego bohatera: „Albowiem nie możemy nigdy zapominać o tym, co jest najbardziej odpychającym i niewytłumaczalnym rysem Nieprzyjaciela; On rzeczywiście kocha te stworzone przez siebie bezwłose, dwunożne istoty i to, co odejmuje jedną ręką, zawsze odda im drugą”. Tym niezwykle przepięknym i przejmującym spostrzeżeniem przybliżmy się do końca Lewisowego listu, w którym autor z podobną przenikliwością tłumaczy, dlaczego Bóg pragnie wszelkimi sposobami skupić ludzką koncentrację na Sobie. Czyni to po to, by człowiek zdał sobie sprawę, że nie on siebie stworzył, że talenty zostały dane ludziom po to, by je udoskonalali według najlepszych swych zdolności, ale z dokładnym wyznaczeniem sobie właściwego miejsca w świątyni Sławy. Bóg jest w swoich oczekiwaniach tak konsekwentny, iż nawet – jak zauważy Krętacz – nie pragnie, by grzesznik „myślał zbyt wiele o swych grzechach; skoro raz zostały odżałowane, to im prędzej człowiek odwróci od nich swą uwagę, tym bardziej Nieprzyjaciel (czyli Bóg – przyp. red.) będzie zadowolony”.

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

 

Wróż Maciej, horoskopy i inne drogi do piekła

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij