Były agent komunistycznego wywiadu, Tomasz Turowski pozywa MSZ i domaga się odszkodowania w wysokości 250 tys. zł. Powód? Resort spraw zagranicznych zwolnił go, gdy pojawiło się oskarżenie o to, że skłamał w oświadczeniu lustracyjnym.
O sprawie wysokiego odszkodowania, którego domaga się Turowski pisze „Rzeczpospolita”.
Wesprzyj nas już teraz!
Turowski, jako agent komunistycznego wywiadu, działał po przykryciem. Został jezuitą, wyjechał do Rzymu, gdzie udało mu się zbliżyć do Jana Pawła II.
Po 1989 roku przeszedł weryfikację i pracował w nowoutworzonych służbach specjalnych. Pracował tam na etatach niejawnych, bo oficjalnie zatrudniony był w MSZ. Przeszedł wszystkie szczeble dyplomacji, pracował w Moskwie i na Hawanie.
Po ukończeniu 60. roku życia odchodzi z pracy w wywiadzie. Rezygnuje też ze stanowiska w MSZ, co motywuje potrzebą wyższych zarobków. Tak zaczął pracować w biznesie i na uczelniach. Jednak w 2010 roku wrócił do MSZ i od razu trafił na placówkę do Moskwy. Zajmował się m.in. przygotowaniem wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku, tej, która z powodu tragicznej katastrofy nie została nawet rozpoczęta.
Turowski wpadł jednak w pułapkę lustracyjną. Gdy pracował jako funkcjonariusz wywiadu III RP, nie musiał składać oświadczenia lustracyjnego. Ale gdy trafił do MSZ w 2010 roku musiał opowiedzieć o swojej przeszłości w komunistycznym wywiadzie. Tego jednak nie zrobił. Zataił fakt, że był agentem służb PRL. IPN wytoczył mu więc proces o kłamstwo lustracyjne.
Sprawa trafiła ostatecznie do Sądu Najwyższego. Ten ocenił, że Turowski jest niewinny, bo „działał w stanie wyższej konieczności”. Ta wyższa konieczność to ochrona współpracowników za granicą. Po korzystnym wyroku, były agent komunistyczny domaga się odszkodowania od MSZ, który zwolnił go, gdy IPN wszczął postępowanie lustracyjne.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, Turowski domaga się odszkodowania za „niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę” (ponad 250 tys. zł) oraz zwrotu kosztów ewentualnego procesu (43 tys. zł).
MSZ jest zaskoczone żądaniami swojego byłego pracownika. Twierdzi, że powinien mieć pretensje do IPN. Turowski jest jednak innego zdania. – Nie chodzi mi o pieniądze. Chodzi mi o to, żeby pokazać, że MSZ naruszyło prawo. Zostałem zwolniony zaraz po tym, jak IPN wszczął postępowanie lustracyjne. A MSZ jest przecież pełne dyplomatów, którzy pracowali mimo trwających latami spraw lustracyjnych. Gdzie tu równość wobec prawa? Gdzie domniemanie niewinności? – powiedział szpieg.
Źródło: rp.pl
ged