8 września 2022

Gdzie się podziała tamta monarchia?

(By Imane taken by User:Mathiasrex Maciej Szczepańczyk (Own work) [CC BY 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/3.0)], via Wikimedia Commons)

Czy stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości moglibyśmy uczcić na Wawelu lub na Zamku Królewskim w Warszawie uroczystym toastem wzniesionym przez króla? Czy wiele spraw w polskiej polityce i na jej obrzeżach mogłoby potoczyć się zgoła inaczej, gdyby nie jedna fundamentalna decyzja dotycząca kształtu i formy tej jedności politycznej, którą Naród Polski odtworzył po 123 latach niewoli?

 

Równo sto lat temu, a więc w lutym 1918 roku nikt jeszcze nie wiedział, kiedy i pod jaką nazwą odtworzone zostanie niepodległe Państwo Polskie. Z każdym kolejnym miesiącem trwania I wojny światowej klarowało się grono jej zwycięzców i pokonanych. Na istotnej części ziem polskich władzę z niemiecko-austriackiego nadania sprawowała Rada Regencyjna. Do tego trzyosobowego gremium zgodził się wejść jeden duchowny. Był nim metropolita warszawski abp Aleksander Kakowski – ten sam, który później, w sierpniu 1920 roku, nie tylko nie ewakuował się z Warszawy, ale wraz z polskimi żołnierzami poszedł na pierwszą linię okopów do Radzymina.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rada Regencyjna, mając za zadanie zastępowanie monarchy do czasu utworzenia kompletnej struktury naczelnych organów państwa, w ciągu roku działalności doprowadziła do powstania kolejnych rządów administrujących sprawami cywilnymi ziem byłego Królestwa Polskiego, a następnie – w lipcu 1918 roku – powołała Królewsko-Polski Gabinet Cywilny. Jej działalność można z perspektywy historycznej ocenić jako dążenie do pozyskania jak największego zakresu suwerenności na drodze legalnej. Rada balansowała między polityczną zachowawczością i radykalizmem, dzięki czemu – choć jej powszechna percepcja do października 1918 roku nie uległa zmianie – na płaszczyźnie prawno-ustrojowej stała się prawdziwym motorem zyskiwania przez Polskę niepodległości.

 

W styczniu 1918 roku wydała Dekret o tymczasowej organizacji Władz Naczelnych w Królestwie Polskiem. W lutym, obserwując kierunek kształtowania się ustaleń Traktatu Brzeskiego i przyznanie polskich ziem przedstawicielom Ukraińskiej Republiki Ludowej, ogłosiła, że odtąd opierać będzie swoją legitymację na woli Narodu Polskiego „wierząc, że Naród pragnie posiadać symbol swej niepodległości i około tego symbolu stanąć zamierza”. Wreszcie, w październiku 1918 roku Rada wydała odezwę, w której – na podstawie orędzia prezydenta USA Woodrowa Wilsona – zapowiedziała powołanie rządu, który miał „wspólnie z przedstawicielami grup politycznych” wypracować kształt ordynacji wyborczej do Sejmu konstytucyjnego.

 

Nie było przypadkiem, że w momencie, gdy dogorywała wojna, a na gruzach starych imperiów powstawały nowe organizmy państwowe, padło w odezwie odwołanie do zasad demokratycznych i kluczowej roli Sejmu konstytucyjnego. W ówczesnej, poddanej zmasowanej demokratycznej propagandzie Europie zapanowała swoista moda na republikanizm i demokrację, a ich konkurentem pośród robotniczych i chłopskich mas był bolszewizm i oferowana przezeń utopia komunistycznego społeczeństwa bezklasowego.

 

Monarchiści skupieni wokół Rady Regencyjnej nie doprowadzili jednak samodzielnie do powołania zapowiadanego gabinetu. Postawili na hybrydowe ogłoszenie niepodległości, które nie rozstrzygało podstawowych dylematów politycznych i nie tworzyło – wówczas już bardzo pożądanych – faktów dokonanych. Mało tego, środowisko zachowawcze, kojarzone niemal od początku I wojny światowej z orientacją proaustriacką, nie było zdolne po Traktacie Brzeskim do dokonania radykalnej zmiany społecznej percepcji istniejących struktur władzy i uwiarygodnienia się jako orientacji niepodległościowej. Tymczasem, jak zauważa Jerzy Graul, radykalizacja nastrojów i pogłębiająca się nieufność do władz cesarsko-królewskiej monarchii, osłabiała poparcie dla konserwatystów, których z łatwością potrafili w sprawie niepodległości przelicytować piłsudczycy i narodowcy.

 

Po wydaniu październikowej odezwy Rada znalazła się w politycznej defensywie, szczególnie wobec aktywności Polskiej Partii Socjalistycznej utrzymującej w gotowości niejawne struktury Polskiej Organizacji Wojskowej, w ramach których pod bronią pozostawało około 20 tysięcy żołnierzy. W dniu 7 listopada 1918 roku proklamowano w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim na czele. W manifeście Do Ludu Polskiego! Robotnicy, włościanie i żołnierze polscy! nawoływał on do budowy „niepodległej i zjednoczonej Ludowej Rzeczypospolitej polskiej”.

 

Ta swoista próba utworzenia socjalistycznego państwa jako republiki z prezydentem wybieranym przez Sejm Ustawodawczy od początku napotykała na wielkie problemy, gdyż w ostatniej chwili z udziału w niej zrezygnował lider PSL „Piast” Wincenty Witos – najbardziej wpływowa wówczas postać podzielonego środowiska ludowców. Wprawdzie 7 listopada jeszcze niepewne były dalsze losy Józefa Piłsudskiego, ale już trzy dni później, gdy zawitał on do Warszawy, okazało się, że nie jest zainteresowany budowaniem struktur państwa na tymże gabinecie. Socjaliści pospiesznie złożyli komendantowi polityczny hołd, ale nie byli jedynymi, gdyż podporządkowała mu się także Polska Komisja Likwidacyjna – tymczasowy organ władzy polskiej w Galicji i na Śląsku Cieszyńskim.

 

Sprawa restytucji monarchii nie była jeszcze do końca przegrana. Komendant Piłsudski do budowy wielotysięcznej armii oraz dla międzynarodowego uznania Polski jako niepodległego podmiotu potrzebował stworzenia szerszego frontu politycznego, w którym widział miejsce także dla narodowców i konserwatystów. Jednak ci ostatni znów nie potrafili wypracować spójnej, jednolitej formuły odbudowy władzy królewskiej. Wobec dezaktualizacji wszystkich propozycji królewskich pretendentów z pierwszej połowy 1918 roku, wśród których Mariusz Affek wymienia: arcyksięcia Karola Stefana, księcia saskiego Fryderyka Chrystiana oraz księcia wirtemberskiego Albrechta Eugeniusza, w końcówce roku polscy monarchiści nie posiadali wspólnej i zarazem powszechnie rozpoznawalnej kandydatury do tronu polskiego.

 

To, czego nie dali monarchiści, od razu zaoferował narodowi Józef Piłsudski. Najpierw w dniu 16 listopada 1918 roku, przedstawiając się w nocie dyplomatycznej jako Wódz Naczelny Armii Polskiej, notyfikował rządom państw Ententy powstanie niepodległej Polski. Następnie wydał Dekret z 22 listopada 1918 roku o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej. Dokument ten potwierdzał i wzmacniał istniejący już wówczas stan faktyczny, czyli pełnię cywilnej i wojskowej władzy Piłsudskiego na terenie królestwa kongresowego. Jego kompetencją jako Tymczasowego Naczelnika Państwa stało się powoływanie rządu, którego był faktycznym zwierzchnikiem. Ponadto, zatwierdzał on projekty ustawodawcze przyjęte przez Radę Ministrów, a także – na wniosek premiera – mianował wyższych urzędników państwowych. Jego akceptacji miał zostać poddany także pierwszy budżet państwa, którego przygotowanie powierzono rządowi.

 

W grudniu 1918 roku Polska była już zatem republiką, z rozpisanymi na styczeń 1919 roku wyborami do Sejmu Ustawodawczego. To właśnie przywódca legionowy okazał się twórcą pierwszego, trwałego rządu niepodległej Polski, którego powstanie zapowiadała przecież Rada Regencyjna. Co ciekawe, pomimo politycznej kapitulacji ze strony Rady, Piłsudski uznał de lege jej dotychczasowe akty prawne i polecił włączyć je do Dziennika Praw Państwa Polskiego.

 

Ów respekt dla instytucji kreującej monarchiczny charakter państwowości ze strony starego socjalisty, który – jak sam twierdził – wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość, nie był dziełem przypadku. Wszak, mimo licznych ograniczeń i zależności od rządów zaborczych, Radzie Regencyjnej udało się zbudować zręby polskiej państwowości. Stworzono podstawy polskiego prawodawstwa, a także instytuje administrujące podległymi Radzie ziemiami. Jak zauważył niegdyś Artur Górski, działalność Rady i powoływanych przez nią gabinetów pozwoliła na złagodzenie zaborczej polityki i zwiększenie zakresu wolności obywatelskich. To Rada wszak doprowadziła do tego, że sądy orzekały już nie w imieniu Niemiec lub Austro-Węgier, ale „Korony Polskiej”.

 

Bez charyzmatycznego, narodowego kandydata do tronu, bez politycznego zaplecza, formułującego patriotyczny przekaz dla masowego odbiorcy, monarchia pozostała jedynie wspomnieniem i skojarzeniem z mijającą epoką. Na poważnie nie powrócono do koncepcji jej restytucji nawet w czasie największych kryzysów politycznych II Rzeczypospolitej. A mógł przecież po nią sięgnąć nawet sam Piłsudski, by zabezpieczyć ciągłość władzy. Nigdy jednak nie traktował haseł monarchistycznych poważnie, nie pozostawił też po sobie dziedzica. Z tej perspektywy rok 1918 jawi się jako triumf krótkowzroczności. Wraz z decyzją o budowie republiki, coś się skończyło i coś utraciliśmy. Jak wiele – odpowiedzmy sobie sami.

 

Benedykt Witkowski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie