W Danii ponad dwa razy więcej nieletnich niż przewidywano wyraziło chęć „zmiany płci”. Od stycznia Klinika Seksuologii w Kopenhadze zaoferowała leczenie hormonalne 139 nieletnim, którzy chcą „zmienić płeć”.
Klinika przewidywała, że terapię hormonalną od początku roku rozpocznie około 50 nastolatków. Tylko do połowy ub. roku chęć „zmiany płci” wyraziło 139 nastolatków.
Wesprzyj nas już teraz!
W Danii dzieci w wieku 12 lat mogą zostać poddane terapii hormonalnej. Chodzi o zastosowanie blokerów dojrzewania, w celu zahamowanie wzrostu narządów płciowych i tłumienia rozwoju zarostu w przypadku chłopców, a także hamowania miesiączek u dziewczynek.
Gdy chłopak albo dziewczyna ukończy 16 lat i nadal będzie utrzymywać, że chce „zmienić płeć”, medycy rozpoczynają pełną terapię hormonalną. Procesy w ten sposób zainicjowane nie są już odwracalne. W dalszej kolejności wykonywane są operacje okaleczające narządy płciowe.
Popyt na „zmianę płci” wśród dzieci nie jest zaskoczeniem dla homoseksualnej organizacji LGBT Danmark. Rzecznik organizacji Linda Thor Pedesen przekonuje, że duża liczba wniosków w krajach skandynawskich wynika z faktu, iż dzieci odpowiednio wcześniej zostały „uświadomione” co do zawirowań z płcią i teraz korzystają z możliwości terapii, które zaczęły być dostępne. Pedersen ubolewała, że „bardzo późno rozpoczęto leczenie”.
Według „Jyllands-Posten” nie tylko w Danii coraz więcej nieletnich decyduje się na „zmianę płci”. W Szwecji jeszcze w 2012 r. zaledwie czworo dzieci rozpoczęło terapię w klinice pediatrycznej w Sztokholmie. W tym roku „leczenie” ma zacząć około 200 nieletnich. W Wielkiej Brytanii liczba dzieci kierowanych do poradni płci w Tavistock i Portman NHS Foundation Trust wzrosła z 97 w sezonie 2009/10 do 1 tys. 419 w 2015/16.
Transseksualizm od 1 stycznia w Danii nie jest już uważany za chorobę psychiczną!
Osoby, które cierpią z powodu zamieszania w związku z płcią, nawet po tzw. operacjach zmiany płci i leczeniu hormonalnym nie są szczęśliwe w „nowej skórze.” Jak wynika z badań, aż 41 proc. z nich próbowało się zabić.
Amerykańska Fundacja Zapobiegania Samobójstwom i Williams Institute przeanalizowały dane zawarte w National Transgender Discrimination Survey (Narodowe Badanie Dyskryminacji Transpłciowej). W NTDS zapytano ponad 6,5 tysiąca osób transpłciowych. Na pytanie „Czy próbowałeś popełnić samobójstwo?” 41 proc. odpowiedziało, że „tak”.
Transseksualiści wskazywali, że tym co pchało ich do decyzji o podjęciu próby odebrania sobie życia były: „przewlekle wysoki poziom stresu”, „niepokój” i „depresja”.
Lesbijka Greta Gustawa Martela uruchomiła telefon zaufania dla transseksualistów – „Trans Lifeline”. W pierwszych dziewięciu miesiącach działalności infolinii, odebrano ponad 20 tys. połączeń. Martela stwierdziła, że skoro aż 41 proc. osób transseksualnych próbowało popełnić samobójstwo, to coś jest z takimi ludźmi nie w porządku.
Media głównego nurtu przypisują wysoki wskaźnik samobójstw wpływom zewnętrznym, takim jak np. brak akceptacji rodziny i najbliższego otoczenia. Nie zauważają jednak tragicznej walki wewnętrznej, która osobom transseksualnym towarzyszy przez całe życie. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez uczonych z uniwersytetu w Birmingham.
Okazuje się bowiem, że nic nie wskazuje na to, aby tzw. operacje zmiany płci poprawiały komfort życia samych transseksualistów. W rzeczywistości, wielu z nich wciąż boryka się z poważną depresją i silnym niepokojem, skłaniającym do samobójstwa.
Chris Hyde, dyrektor badań wyjaśnił, że wielu ludzi, którzy przeszło „operację zmiany płci” nadal żyje w stresie. W dodatku – podobnie jak w przypadku osób o skłonnościach homoseksualnych, pragnących zerwać z homoseksualnym stylem życia – transseksualiści nie mogą nawet poskarżyć się, że coś jest nie tak.
Jak pisze jeden z nich, niejaki Stella Morabito: „[transseksualny] facet nie może mówić o swoim żalu. Nie otwarcie. Lobby transseksualne prowadzi aktywną politykę i tłumi dyskusję na temat utrzymującego się stresu po zmianie płci”.
Niektórzy pacjenci transseksualni żałują, że za późno zdali sobie sprawę, iż operacja „zmiany płci” nie może przynieść tego, co im obiecywano i na co sami liczyli. Alan Finch wyjaśnia, że „operacja nie zmienia cię genetycznie. Polega jedynie na okaleczeniu narządów płciowych”.
Renee Richards, mistrz tenisowy, który postanowił w latach 70. „stać się kobietą,” napisał, że „byłoby lepiej pozostać tym, kim się było.” Richards żałował, że się „okaleczył” i zniechęcał innych do „operacji zmiany płci”.
Źródło: thelocal.dk, PCh24.pl., AS.