Sztuczna inteligencja potrafi pisać, tworzyć obrazy i muzykę. Czy zatem los autorów, marketingowców i artystów jest zagrożony? A może boom na „generatywną SI” to tylko SCAM służący zwiększeniu wartości akcji korporacji technologicznych?
Ludzki mózg nie zmienia się od 300 tysięcy lat. Tymczasem moc obliczeniowa komputerów rośnie wykładniczo. Chat GPT przez 2 tygodnie generuje więcej tekstu niż we wszystkich książkach, jakie do tej pory napisano.
Dynamiczny wzrost sztucznej inteligencji (SI) wzbudza ekscytację ekspertów i ludzi biznesu. Na przykład inwestor Cathie Wood w przemówieniu wygłoszonym na konferencji TED „Why AI Will Spark Exponential Economic Growth” przekonuje, że eksplozja SI przyspieszy gwałtownie wzrost gospodarczy. Dzięki SI roczny wzrost PKB wyniesie jej zdaniem 9 procent (obecnie to 2-3 procent). Oznaczałoby to niemal podwojenie ludzkiego dobrobytu co 7 lat. W tym tempie po 21 latach bylibyśmy już 8-krotnie bogatsi. Bogactwo za lat 40 byłoby wręcz niewyobrażalne.
Wesprzyj nas już teraz!
Choć to jedynie optymistyczne prognozy, to już teraz SI znajduje coraz to nowe zastosowania. A szczególną uwagę przykuwa podtyp SI – generatywna sztuczna inteligencja. Pozwala ona programom na tworzenie choćby tekstów, obrazów czy muzyki.
Generatywna sztuczna inteligencja
Główna różnicą między „klasyczną”, a „generatywną” SI „jest to, że ta druga może tworzyć nowatorskie treści, które wydają się być wygenerowane przez ludzi. Spójne teksty i hiperrealistyczne obrazy, które wzbudziły zainteresowanie opinii publicznej i biznesu, są przykładami modeli Gen AI, dostarczających dane w sposób, który kiedyś był możliwy tylko dzięki ludzkiej myśli, kreatywności i wysiłkowi” – czytamy w raporcie firmy doradczej Deloitte „Czym jest generatywna sztuczna inteligencja? Podstawowe zagadnienia dziedziny GenAI”.
Pod pewnymi względami generatywna SI już zrównała się z ludzką. Według „Bad Bot Report” 49,6 procent ruchu w internecie pochodzi od botów. Podkopuje to zaufanie do znajdujących się w sieci treści. Potencjalnie może wywołać jeszcze gorsze skutki. Można sobie wyobrazić na przykład zorganizowaną działalność botów. Choćby stworzenie piszącego przekonujące artykuły i powołującego do życia influencerów lobby biznesowego. Lobby wpływającego na polityków skuteczniej niż jacykolwiek ludzie – zauważa popularyzator nauki Kyle Hill.
Co zatem pozostanie ludziom w tej wizji świata ogarniętego przez sztuczną inteligencję? Jaka będzie ich rola? Choćby decydowanie, o co warto zapytać SI. Kompensowanie jej niedoskonałości. A także ocena rezultatów jej pracy. Czy jednak tylko tyle?
Generatywna SI niezbyt inteligentna
Niekoniecznie. Pamiętajmy bowiem, że Chat GPT i podobne modele sztucznej inteligencji działają wyłącznie dzięki ludziom. To właśnie oni szkolą alogorytmy ogromem danych z internetu. Chat GPT i podobne programy po prostu te dane analizują. Ich odpowiedzi opierają się na „wiedzy” o tym, jakie słowa zazwyczaj znajdują się obok siebie. Trudno tu mówić o prawdziwej inteligencji.
Treści, jakimi karmiona jest SI są równie niedoskonałe, jak niedoskonała jest wiedza ludzka, szczególnie ta znajdująca się w Internecie. Często jest wulgarna i nieetyczna, a informatycy i ich pomagierzy nie zawsze są w stanie wszystko wyłapać i skorygować. Tymczasem, gdy sztuczna inteligencja karmi się fałszem i brzydotą, to „wypluwa” z siebie również fałsz i brzydotę.
Amerykański popularyzator nauki Kyle Hill zauważa, że skoro sztuczna inteligencja opiera się na powtarzaniu zestawień słów najczęściej pojawiających się obok siebie, to można ją łatwo przewyższyć. Wystarczy wyjść z językowego schematu i użyć słów do siebie niepasujących. W ten sposób pokaże się oryginalność, dokonując czegoś, czego sztuczna inteligencja nie potrafi.
I chociaż SI umie analizować niewyobrażalne ilości istniejących już danych, to nie potrafi tworzyć zrozumiałego dla „kumatych” żargonu, niejasnych fraz, nowych dialogów czy… memów. Czyli wszystkiego, co składa się na „kulturę internetu”.
To właśnie dzięki przełamywaniu schematu (na jakich opierało się uczenie algotytmu) amatorski gracz w Go Kellin Perline pokonał czołowy program do gry w „chińskie szachy” – KataGo. Wystarczyło, że zastosował nieszablonową, wymyśloną na poczekaniu strategię (gwoli ścisłości – w jej obmyśleniu pomógł mu inny algorytm SI).
Ponadto opieranie się wyłącznie na SI osłabia kreatywność. Na przykład według badania Boston Consulting Group i Uniwersytetu Harvarda nadmierne poleganie na sztucznej inteligencji w marketingu prowadzi również do zmniejszenia napływu nowych idei o 40 procent. Tam, gdzie konieczna jest oryginalność, niezbędne są ludzkie umysły. To właśnie nieschematyczność i oryginalność stanowią przewagę człowieka nad SI. To dzięki nim ludzie, także twórcy, mogą zachować w przyszłości swoją pracę. Jak choćby autorzy tekstów.
SI a autorzy tekstów
Pojawienie się generatywnej sztucznej inteligencji znacząco wpływa na rynek pracy zwłaszcza w zawodach uznawanych za twórcze. Takich jak autorzy tekstów czy scenariuszy filmowych. Generatywna SI potrafi np. pisać artykuły prasowe – choćby błyskawiczne newsy o wahaniach cen kryptowalut czy teksty reklamowe. Nie dziwi więc, że w ostatnich latach na rynku zawrzało, gdyż wiele firm zaczęło na przykład zwalniać copywriterów, by zatrudniać na ich miejsce sztuczną inteligencję.
Gdy jednak pierwsze zauroczenie SI minęło, okazało się, że nie można tylko polegać na SI i część autorów pozostała w firmach. Co ciekawe, stanowisko Google w kwestii wykorzystania sztucznej inteligencji w treściach internetowych raczej sprzyja ludziom. Korporacja przyjęła bowiem politykę odrzucania automatycznie generowanych treści. I uznawania ich za SPAM.
Analityk Google John Mueller podczas jednego ze spotkań „Google SEO Hangout” podkreślił, że wytyczne Google’a dla autorów stron internetowych wskazują na konieczność zerwania z treściami generowanymi przez sztuczną inteligencję.
„Podejrzewam, że może jakość treści jest (w przypadku generatywnej SI red.) nieco lepsza niż w przypadku naprawdę oldschoolowych narzędzi, ale dla nas jest to nadal automatycznie generowana treść, a to oznacza dla nas, że jest to nadal niezgodne z przewodnikiem dla webmasterów. Uznamy to więc za SPAM” – powiedział John Mueller. Choć więc ilościowo boty zrównały się z ludźmi pod względem obecności w sieci, to czołowa wyszukiwarka nie zamierza jednak promować ich treści.
Problemami typowymi dla robo-treści jest ich niedostateczna jakość. Powtórzenia, pomyłki, a nawet wadliwe korzystanie ze źródeł są na porządku dziennym. Dlatego też trudno wyobrazić sobie, by szanujący się wydawca dopuścił do publikacji artykułów tworzonych wyłącznie przez SI.
Z tego powodu Google nie pozwoli dominację robo-treści w jej wyszukiwarce – zauważa Michael Brenner na portalu „Content Marketing Institute”. W przeciwnym razie ryzykowałaby utratą obecnego 91,5 procentowego udziału w rynku wyszukiwarek. To Google wciąż dyktuje, jakie treści będą dominować w internecie. A skoro preferuje ludzi, to autorzy mogą odetchnąć z ulgą. Przynajmniej chwilowo.
„Tym bardziej – jak podkreśla Brenner – że Chat GPT na moje pytanie o przyszłość pracy autorów odpowiedział, że „roboty mogą być bardzo pomocne w wielu aspektach pisania, ale proces tworzenia treści literackiej i kreatywnej nadal wymaga ludzkiej wrażliwości, empatii i wyobraźni. Często to ludzkie doświadczenie, intuicja i umiejętność wyrażania emocji nadają tekstom ich głębię i autentyczność, które są trudne do odtworzenia przez maszyny”.
Choć więc autorzy nie zostaną w najbliższym czasie zastąpieni przez sztuczną inteligencję, to z pewnością odegra ona znaczącą rolę w ich pracy. Będzie to jednak raczej rola asystenta niż szefa.
SI a sztuka
Generatywna sztuczna inteligencja wywołuje lęk nie tylko wśród tekściarzy, lecz również artystów. A to za sprawą programów takich jak Midjourney wykorzystujących ogromne zbiory ludzkiej twórczości do generowania obrazów. Technologia ta działa na podobnej zasadzie co ChatGPT. Czyli również opiera się na poleceniach wyrażanych „ludzkim” językiem. Jej produktem jest jednak nie słowo, lecz obraz.
Twórcy oprogramowania generującego sztukę SI nasycili ją dziełami prawdziwych artystów – również tymi chronionymi przez prawa autorskie. Dlatego w styczniu 2023 różni artyści, których reprezentowały trzy kobiety: Sarah Andersen, Kelly McKernan i Karla Ortiz, złożyli pozew zbiorowy przeciwko Midjourney i podobnym firmom w sprawie naruszenia praw autorskich twórców. Amerykański sąd oddalił pozew, lecz pozwolił na złożenie nowej skargi.
Co ciekawe obecnie toczy się walka między tradycyjnymi artystami, a „artystami SI”. Ci ostatni dopracowali do perfekcji sztukę wydawania precyzyjnych poleceń generatywnej sztucznej inteligencji. Odpowiednie przekazywanie algorytmom tzw. promptów (podpowiedzi) również jest swego rodzaju umiejętnością. Trudno jednak uwierzyć, że ta zdolność zastąpi w pełni kreatywny geniusz najlepszych malarzy czy pisarzy. Nie tylko dlatego, że przekazywanie komend programowi nie przynosi artystycznego spełnienia porównywalnego z tworzeniem własnego dzieła. Ale również dlatego, że „sztucznie inteligentny” styl jest tylko jeden i w dodatku łatwo rozpoznawalny dla konesera. I na dłuższą metę nużący. Form ludzkiej sztuki jest zaś o wiele więcej.
Sztuczna inteligencja a muzyka
Nie ulega też wątpliwości, że sztuczna inteligencja może stworzyć poprawne jakościowo dzieło muzyczne. Jednak nie odda ono prawdziwie ludzkich emocji. Eric Clapton napisał wzruszający utwór „Tears in Heaven” po śmierci swego syna (czteroletni Conor wypadł z okna 53 piętra apartamentowca). Gdy słuchacz pozna tę historię, dozna wzruszenia, którego nie da mu muzyka stworzona przez algorytm.
Niektórzy twierdzą wręcz, że obecny boom na sztuczną inteligencję, a nawet strach przed jej niezwykłą mocą to makiaweliczne oszustwo korporacji technologicznych. Nieuczciwy chwyt służący przekonaniu mas o niezwykłej potędze ich produktów, jakimi są algorytmy SI. Tymczasem wciąż są to twory pełne wad, oparte raczej na wyuczonych powtarzalnych czynnościach niż prawdziwej, kreatywnej inteligencji.
Podsumowując – SI z pewnością znacznie przeobrazi rynek pracy twórczej. Wiele jednak wskazuje na to, że nie odbierze pracy najbardziej oryginalnym autorom, malarzom czy muzykom.
Stanisław Bukłowicz