Mija właśnie 60 lat od ogłoszenia encykliki Jana XXIII Pacem in terris, apelu Ojca Świętego o budowę nowego pokojowego systemu światowego. Encyklika ukazała się pół roku po kryzysie kubańskim z października 1962 roku, kiedy świat znalazł się na krawędzi wojny nuklearnej. Według George’a Weigla ponowna lektura encykliki pokazuje, że papież Jan XXIII zaprezentował wprawdzie szlachetną wizję, przeprowadził jednak niewłaściwą analizę przeszkód, które uniemożliwiają jej realizację.
Encyklika Jana XXIII podnosiła postulat osiągnięcia globalnego pokoju poprzez ustanowienie „ogólnoświatowego autorytetu”, który mógłby troszczyć się o ochronę praw człowieka; potępiała też wyścig zbrojeń, wzywając do powszechnego rozbrojenia.
Jak przypomniał George Weigel, po publikacji Pacem in terris „przyjaźni krytycy wskazywali, że [tekstowi] brakuje zwrócenia uwagi na realia władzy w światowej polityce”. Encyklika „źle odczytała też wewnętrzne powiązanie idei marksistowskich i polityki totalitarnej”; wreszcie tekst zdawał się lekceważyć wpływ grzechu pierworodnego na płaszcyznę polityczną. „Patrząc z perspektywy sześćdziesięciu lat, to rzeczywiste braki” – stwierdził George Weigel.
Wesprzyj nas już teraz!
„Zimna wojna nie skończyła się z powodu osiągnięcia «zaufania» (to kolejne kluczowe słowo w encyklice) pomiędzy niedoskonałymi demokracjami i zamierzchłymi tyraniami; zakończyła się dzięki temu, co William Inboden… opisał jako strategię «negocjowanego poddania» wypracowaną przez Stany Zjednoczone i wspieraną przez ich zachodnich sojuszników. Podczas gdy wyścig zbrojeń w latach 80. rzeczywiście zwiększył w pewnych momentach ryzyko wojny nuklearnej, z drugiej strony złamał zdolność (i wolę) Związku Sowieckiego do kontynuowania tego współzawodnictwa” – napisał Weigel.
Podczas gdy św. Jan XXIII pokładał nadzieję w powołaniu „globalnego autorytetu”, który będzie dbać o pokój, rzeczywistość pokazała, że Organizacja Narodów Zjednoczonych – bo o nią tu przecież chodziło – bywa nie tylko skorumpowana, ale często nie potrafi też bronić fundamentalnych ludzkich praw, co każe postawić najpoważniejsze pytania nie tylko o samą możliwość ustanowienia takiego „globalnego autorytetu”, ale też o to, czy jest to w ogóle pożądane.
Pojawił się też poważny problem z kategorią praw człowieka, których mianem dziś określa się dosłownie każde ludzkie oczekiwanie; również ten element Pacem in terris nie wyszedł Kościołowi na dobre.
Według Weigla słuszne są pytania o to, czy Jan XXIII był „wystarczająco świadomy głębokości politycznego szaleństwa ludzi, zagrożeń związanych z tyranią zakorzenioną w utopijnej wizji doskonałości człowieka”.
Jak podsumowuje publicysta, zabrakło tu chyba właściwej recepcji myśli św. Augustyna, który doskonale rozumiał te zależności.
Źródło: firstthings.com
Pach