Ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, w rozmowie z wp.pl wyjaśniła swoje zaangażowanie w list 50 ambasadorów, którzy wytknęli Polsce zbyt małą troskę o realizację żądań środowisk LGBT. Jak mówiła, Polska stoi po „złej stronie historii”, a imputowana Polsce nietolerancyjność przekłada się m.in. na… decyzje inwestycyjne i militarne.
Ambasador pytana czy tego rodzaju list otwarty jest normalną praktyką dyplomatyczną wyjaśniła, że w sprawie chodzi o równość wszystkich ludzi i choć szanuje to, że Polska jest krajem katolickim, to uważa, że „w kwestii LGBT jesteście po złej stronie historii”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Polska posiada na Zachodzie reputację kraju nieprzyjaznego mniejszościom seksualnym. To się przekłada na niekorzystne decyzje inwestycyjne. Ma również wpływ na sprawy militarne. Nie jest tajemnicą, że wielu kongresmanów jest zaangażowanych w sprawy LGBT. Te kwestie łączą Donalda Trumpa i Joe Bidena – skomentowała Georgette Mosbacher w rozmowie z Marcinem Makowskim dla Wiadomości WP.
O jakie konsekwencje chodzi? Dotyczyć to ma branży filmowej i technologicznej. Bowiem przedsiębiorcy „nie chcą jechać i inwestować tam, gdzie ich pracownicy nie są szanowani i nie mają praw, które akceptuje większość świata Zachodu”.
To, że nikt w Polsce nie dyskryminuje osób LGBT, a społeczeństwo nie życzy sobie narzucania, jakie prawa mamy w Polsce stanowić, nie ma dla ambasador znaczenia, bo – jak słusznie zauważyła, jest to sprawa Polski. I zaznaczyła, że ona sama mówi o konsekwencjach posiadania takiej, a nie innej reputacji – nawet jeśli jest ona niesprawiedliwa.
Ambasador pytana o to, jak ów obraz zmienić uznała, że nie służy temu choćby tworzenie „stref wolnych od LGBT”. I tu fakty znaczenia większego nie mają, bowiem takowych stref nie ma, a Samorządowe Karty Praw Rodzin mają wymiar symboliczny. Mosbacher wyjaśniła jednak, że „czasami symbole mówią więcej niż czyny czy słowa”. Choć – co przyznała – to do końca nie jest uczciwe.
W rozmowie padło sformułowanie „prawa człowieka”. Ambasador zapytana jak je rozumieć w stosunku do mniejszości seksualnych, nie chciała komentować sprawy. Mówiła, że operuje na poziomie podstawowych praw przysługujących każdemu człowiekowi, jak „prawa do niepodlegania ostracyzmowi, do równego traktowania i wyrażania swoich poglądów, prawa do poczucia bezpieczeństwa”.
Ambasador USA w Polsce wyjaśniła też jak kwestia LGBT wpływa na współpracę militarną. Chodzi o Kongres, który zatwierdza m.in. wydatki militarne, a „nie jest tajemnicą, że wielu kongresmanów jest bardzo zaangażowanych w sprawy LGBT”.
Źródło: wp.pl
MA