Na film „Gierek” w reżyserii Michała Węgrzyna wylała się lawina krytyki. W sporej mierze słusznej, lecz obraz ukazujący postać pierwszego sekretarza PZPR z lat 70. zirytował niektóre środowiska nie tylko z oczywistych powodów – zauważa redaktor Łukasz Karpiel.
Spora część zarzutów wysuwanych przeciwko filmowi jest prawdziwa. Istotnie towarzysz sekretarz ukazany jest jako postać niemal krystaliczna, niczym „świecki święty”. Ma też zjednujące sympatię cechy zwykłego szarego człowieka, jednego z nas – jest nieco zahukany, nie do końca odnajduje się w grach politycznych. Gierek Michała Węgrzyna chce wyłącznie dobra Polski, pragnie nasz kraj uniezależnić na ile to możliwe od wpływu Związku Sowieckiego. Naprawdę dąży do tego, by „ludziom żyło się dostatniej”.
– Można spytać, jak właściwie taki naiwny, dobroduszny człowiek mógł zostać pierwszym sekretarzem PZPR? W jaki sposób dotarłby na tak wysokie stanowisko w tak zepsutym i zdemoralizowanym systemie, jakim był komunizm? To oczywiście dowód na to, że takim „świętym” Gierek nie był – zauważa Łukasz Karpiel. Jednak gdy scenarzyści i reżyser ukazują nam motyw brutalnej pacyfikacji strajków robotniczych w Radomiu (1976 rok), znajdują usprawiedliwienie dla najważniejszego człowieka w państwie: winny jest nie Gierek, lecz inni, źli ludzie, którzy spowodowali taką a nie inną reakcję na społeczny zryw.
Wesprzyj nas już teraz!
– Powstaje jednak pytanie, czy wszystko rzeczywiście w tym filmie nadaje się do skrytykowania? – zastanawia się redaktor PCh24.pl. Otóż, w jego opinii autorzy między innymi udanie nakreślili rolę wielkich korporacji, banków, światowej finansjery w kształtowaniu sytuacji i polityki gospodarczej.
– Twórcy scenariusza, reżyser, pokazują, że kredyty, które brał Gierek, od początku obliczone były na to, by polską gospodarkę wykorzystać. Lewe kredyty, lewe licencje, które za granicą nie przyniosłyby wielkich korzyści a w Polsce udało się je „opchnąć” – podkreśla Łukasz Karpiel.
– To w filmie zostało wyraźnie pokazane,. Środowisko finansjery jest żywotnie zainteresowane tym, żeby Polskę zarzucić swoimi towarami, dać pieniądze, którymi oni się duszą, bo już nie wiedzą, co z nimi zrobić. Nowe rynki zbytu w postaci takich krajów soc-bloku jak Polska, Węgry czy Rumunia, były dla nich łakomym kąskiem – zauważa komentator. Przywołuje on w tym miejscu słynne spotkanie Jaruzelski – Rockefeller, poprzedzające „transformację ustrojową”, dokonaną na przełomie lat 80. i 90. Ogromna część majątku narodowego trafiła wówczas za marne grosze w ręce zachodniego kapitału.
Jak zauważył Łukasz Karpiel, w większości przypadków Zachód ukazywany jest jako „dobry wujek”, który chce dopomóc Polsce, wydobyć ją z bloku sowieckiego, a nam przynieść wolność. Film Węgrzyna pokazuje natomiast, że ów świat finansjery „wcale taki dobroduszny i wspaniały nie jest”.
– Część zarzutów wysuwanych przez środowiska liberalno-lewicowe („Gazeta Wyborcza”, „Polityka”), które mówią, że postać Gierka została zakłamana, jest bardzo ciekawa. Cóż bowiem zrobiły te same środowiska na przykład z postacią Jaruzelskiego? One właśnie uczyniły z niego „patriotę trudnych czasów”, „człowieka honoru” – przypomina autor. Gdy zaś ten sam mechanizm został zastosowany wobec Gierka, to już zasługuje na ich krytykę.
Jak zauważa redaktor Karpiel, osoba Jaruzelskiego ukazana została przez Michała Węgrzyna w sposób demoniczno-groteskowy, i to też traktowane jest przez krytyków filmu jako zarzut. – No właśnie, czy Jaruzelski nie był takim właśnie groteskowym demonem? Chyba właśnie taki był ze swoimi czarnymi okularami, pseudo-żołnierską mową, sztywną postawą. W tym filmie udało się właśnie owego „człowieka honoru” w taki sposób pokazać. Być może to właśnie zabolało środowiska „Wyborczej”, „Polityki” et consortes, że ich bohatera właśnie tak się prezentuje – zastanawia się dalej.
Wspomniany wcześniej świat finansjery w odpowiednim czasie Gierkowi pomaga, lecz gdy pierwszy sekretarz traci władzę i do sterów przysiada się Jaruzelski wraz ze swoim otoczeniem, szefowie banków oraz wielkich firm znowu chcą socjalistycznej Polsce „pomagać”. „PRL wciąż może liczyć na ich przychylność, na to, że pieniądze z Zachodu będą wciąż się sypać”.
Warto w tym miejscu zastanowić się nad analogią z obecnymi czasami i mechanizmami ukrytymi za ukazywaną nam poprzez media fasadą polityki. Otóż wielu, niejednokrotnie słusznie, podejrzewa, iż pełniący wysokie funkcje państwowe są jedynie instrumentem sprawowania władzy. Faktyczne rządy natomiast spoczywają w rękach korporacji czy organizacji ponadnarodowych, a także służb specjalnych, co również ukazuje film, a co bywa faktem dość często kwalifikowanym w kategoriach tak zwanych teorii spiskowych.
– Być może to też w tym filmie ubodło wszystkich, którzy uważają, że demokracja jest najważniejsza, ci, którzy nami rządzą to są faktyczni władcy, a tak przecież nie jest – podkreśla Łukasz Karpiel.
Wśród krytycznych uwag zgłaszanych do filmu pojawia się zarzut „sztywności dialogów”. Być może tzw. krytycy zbytnio przyzwyczaili się do lejących się z ekranu potoków paskudnych wulgaryzmów i bezecnych aluzji, na skutek czego „normalna rozmowa” zdaje im się nieatrakcyjna. W filmie bowiem nie odnajdziemy „mocnych” słów, ani tym bardziej tzw. momentów, które stały się niemal nieodzownym elementem każdej produkcji filmowej. To z pewnością wyróżnia „Gierka” na tle innych filmów wyświetlanych w polskich kinach.
W puencie swego komentarza autor odwołuje się do cytatu z piosenki rockowej grupy Lady Pank: „Są tacy, to nie żart, dla których jesteś wart mniej niż zero”. – W tym filmie też zostało ukazane, że ludzie służb, wielkich korporacji i finansjery tak właśnie traktują społeczeństwa, które można zadłużać, manipulować nimi, bo w ich oczach warci są mniej niż zero – podsumowuje komentator.
Źródło: PCh24.TV
Not. RoM
Służby, Jaruzel i SACHS! Dlaczego „GIEREK” boli „Wyborczą”?! || Komentarz PCh24