Gdy przyjrzymy się dokładnie przesłaniom, szczególnie tym prawie zapomnianym, jakie Maryja 145 lat temu w Gietrzwałdzie ofiarowała wierzącym, uderza ich aktualność. Wzrusza też matczyna prostota, czułość i serdeczność Królowej Nieba i Ziemi, z którą przemawiała Ona do nas Polaków, w naszym ojczystym języku.
Matka Boża na wiejskim krześle
Był wieczór, 27 czerwca roku pańskiego 1877. Anna Szafryńska, kobieta bardzo pobożna, czekała przed plebanią na 13-letnią córkę Justynkę, która zdawała właśnie egzamin u księdza Augustyna Weichsela, proboszcza gietrzwałdzkiej parafii. Od tego jak wypadnie egzamin, zależało czy Justynka zostanie dopuszczona do I Komunii Świętej. Nastolatce nauka szła dość opornie (egzamin do Komunii zdawała z opóźnieniem) więc czekająca na wynik testu – mama, była pełna obaw. Na szczęście okazały się one płonne. Justynka wyszła z plebanii szeroko uśmiechnięta. – Matulu zdałam. Wszystko to dzięki Matce Najświętszej, do której mocno się modliłam o pomoc – prawie wykrzyczała uradowana Justynka. – Bogu dzięki – pochwaliła Najwyższego Anna.
Wesprzyj nas już teraz!
Kiedy tylko to powiedziała odezwał się dzwon na kościelnej wieży. Była godzina 21.00 i jak zwykle o tej porze donośny dźwięk dzwonu wzywał wiernych do modlitwy Anioł Pański. Szafryńskie odmówiły modlitwę pobożnie. Zaraz potem mama Justynki, nie oglądając się na córkę, obróciła się i szybko ruszyła drogą w stronę domu. Mieszkały we wsi Woryty, do której z Gietrzwałdu trzeba było iść, i to raźnym krokiem, co najmniej godzinę. Anna miała dziś jeszcze sporo domowej roboty. Jej mąż Wilhelm nie mógł jej pomóc, bo o tej porze pracował we młynie. Sądząc, że córka idzie za nią, Anna uszła tak ze sto kroków. Dopiero wtedy obróciła się za siebie i zobaczyła, że Justynka nadal stoi pod starym klonem, rosnącym koło kościoła.
Mama wróciła, wzięła za rękę córkę i ponaglała ją do drogi. Według dawnych, pisemnych relacji dziewczynka miała jej wtedy powiedzieć: Czekajcie no matulu, aż zobaczę, co to takiego białego jest na drzewie. Mama nie chciała czekać i mocno ciągnęła Justynkę za rękę. Ta jednak ani drgnęła. Anna zdziwiła się nawet, że jej córka jest taka silna. Justynka wciąż mówiła o jakiejś tajemniczej jasności, bijącej spośród konarów klonu. Siłowały się tak przez chwilę, kiedy z plebanii wyszedł ksiądz proboszcz August. Anna poskarżyła mu się, że Justynka nie chce iść, do domu, bo niby widzi jakieś światło na drzewie. Proboszcz zwrócił uwagę dziewczynce, jeszcze raz odezwała się też do niej mama, ale ona jakby ich nie słyszała. Wzrok miała utkwiony w konarach klonu.
Ksiądz powiedział do Anny, aby podprowadzić córkę, bliżej drzewa, to może wtedy wyraźniej ujrzy, to co widzi. Podprowadzili dziewczynkę pod klon, tym razem nie opierała się temu. Zapytali co teraz widzi. Justynka powiedziała: Widzę siedzącą na żółtym krześle piękną Panią w bieli. Jej włosy są długie i jaśnieją. Według słów opisu tego pierwszego objawienia, do Matki Bożej miał zstąpić z obłoków Anioł w postaci dziecka. Anioł ukłonił się Maryi, po czym razem wznieśli się ku niebu. Pierwsza wizja zakończyła się. Uderza prostota Królowej Nieba i Ziemi, która nie chcąc porazić wiejskiej dziewczynki swoim majestatem, siada nie na królewskim tronie, ale na prostym krześle.
Ksiądz proboszcz Augustyn Weichsel, kapłan „według Serca Jezusowego”, był pod wielkim wrażeniem zachowania się Justynki, które nie było do niej podobne. Znał ją niemal od urodzenia i tak opisał jej cechy w swoim pamiętniku: „Dziewczę wstydliwości wielkiej, chodzi między ludźmi jakby ich nie widziała. Kiedy pomaga w pracy, nie odrywa oczu od roboty swojej”. Zdziwił się więc proboszcz wielce, że Justynka z taką śmiałością i pewnością siebie opisywała co widzi. Ksiądz August żegnając się z Szafryńskimi, poprosił Justynkę, żeby jutro też przyszła modlić się pod klonem. Powiedział dokładnie: „Nie bój się, przyjdź też jutro o tym samym czasie i odmawiaj Różaniec”.
Dziewczynka posłuchała prośby księdza proboszcza i przyszła pod klon, dla odwagi przyprowadzając ze sobą koleżanki. Była wśród nich kuzynka Justynki – 12-letnia Basia Samulowska, również ze wsi Woryty, dziewczynka o diametralnie innym charakterze niż Justynka. Basia była bardzo żywa, towarzyska, a nauka nie sprawiała jej żadnych trudności. Kiedy dzwon zabrzmiał o godzinie 21.00 dziewczynki zaczęły odmawiać Różaniec. Widzenie Justynki powtórzyło się – ujrzała Panią w bieli w asyście dwóch Aniołów. To samo zobaczyła Basia Samulowska. Po odejściu Pani do nieba dwie małe wizjonerki opowiedziały wszystko księdzu proboszczowi. Ten zapytał je czy piękna Pani coś do nich mówiła? Dziewczynki odpowiedziały, że nic nie mówiła. Proboszcz August poprosił więc, aby podczas następnego widzenia, zapytały świetlistą postać przepięknej kobiety, czego Ona potrzebuje.
Przesłania bardzo aktualne
Justynka i Basia zadały to pytanie Jasnej Pani 30 czerwca, w przeddzień I Komunii Świętej w gietrzwałdzkiej parafii. Ona, odzywając się do dziewczynek po raz pierwszy, odpowiedziała – „Chcę abyście codziennie odmawiały różaniec”. Co bardzo ciekawe, Pani przemówiła do Justynki i Basi w języku polskim, którego one używały na co dzień. Przypomnijmy, iż były to czasy zaborów. Warmia była pod zaborem pruskim i obowiązywał tu język niemiecki. Dziewczynki uczono w szkole pisać i mówić wyłącznie po niemiecku.
Objawieniem, które wyjaśniło kim jest piękna Pani ukazująca się dziewczynkom, miało miejsce 1 lipca 1877 roku w niedzielę. Tego świątecznego dnia dzieci z parafii, m.in. Justynka Szafryńska, przystępowały do I Komunii Świętej. Kiedy przyszła godzina 21.00 pod przykościelnym klonem stał już tłum ludzi, gdyż wieść o objawieniach rozeszła się już szeroko po okolicy. Justynka, kiedy ujrzała piękną Panią, która jakby miękko spłynęła z nieba, zaraz Ją zapytała – kim jest. W odpowiedzi usłyszała bardzo wyraźnie „Jam jest Najświętsza Maryja Panna, Niepokalanie Poczęta”.
Basia Samulowska tego dnia spóźniła się nieco i kiedy przyszła pod klon ujrzała na nim bardzo jasne światło, postaci Matki Najświętszej nie widziała i nic nie usłyszała. Żałowała, że się spóźniła. Nawet z tego powodu gorzko zapłakała. W odpowiedzi na ten szczery żal dziecięcego serca, Matka Najświętsza ukazała się jej jeszcze tej samej nocy podczas snu. Basia zapytała Ją, tak jak prosił o to proboszcz, „Kim jesteś piękna Pani”. Tym razem odpowiedź była krótsza – „Jam jest Niepokalane Poczęcie”. Przypomnijmy, iż dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny papież Pius IX ogłosił 8 grudnia 1854 roku. Tak więc w czasie objawień w Gietrzwałdzie dogmat ten nie był jeszcze powszechnie znany, a już na pewno nie znały go dwie dziewczynki, mieszkające w małej wsi na Warmii. Może to wskazywać, iż Maryi zależało bardzo na tym, aby dobrą nowinę o Jej Niepokalanym Poczęciu, szerzyć po całym świecie.
To co usłyszały od Matki Bożej, mówiącej do nich po polsku, dokładnie powtórzyły księdzu proboszczowi. Kapłan był ich relacją wstrząśnięty, miał jednak jeszcze pewne wątpliwości, czy mówią prawdę, czy może uczestniczą w jakieś prowokacji. Postanowił więc przeprowadzić próbę. Podczas kolejnego objawienia, kazał im stanąć daleko od siebie, tak aby nie mogły się ze sobą komunikować. Poprosił dziewczynki, aby zapytały Matkę Bożą czy można przyprowadzić do Niej chorych, aby Maryja ich uzdrowiła. Po objawieniu, najpierw poprosił na plebanię Justynę, która oznajmiła mu, że Maryja odpowiedziała na jego pytanie „Później”. Następnie dodała „Ci, którzy chcą być uzdrowieni, niech zaczną już odmawiać różaniec”. Justyna przekazała proboszczowi jeszcze inne Jej przesłania, o których usłyszała tego dnia.
Następnie proboszcz, osobno, wysłuchał Basi. Ta powtórzyła swoimi słowami dokładnie takie same treści co Justyna, m.in. zapowiedź Maryi „Będę tu jeszcze dwa miesiące” i rzeczywiście objawienia zakończyły się po dwóch miesiącach. Ten „eksperyment” przekonał księdza Augustyna, iż dziewczynki mówią prawdę i od tej pory z wielkim oddaniem szerzył wieść o objawieniach oraz przesłaniach, które przekazywała podczas nich Matka Boża.
Między wieloma pytaniami jakie zadawały Maryi w Gietrzwałdzie dzieci było to „Czy Kościół w Królestwie Polskim będzie oswobodzony, a osierocone parafie na południowej Warmii otrzymają kapłanów?”. W odpowiedzi dziewczynki usłyszały: „Tak, jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów!” Maryja, za pośrednictwem młodych wizjonerek, przekazała też obietnice bliskiego uwolnienia Kościoła od prześladowań, obsadzenie kapłanami osieroconych parafii diecezji warmińskiej oraz otoczenie opieką jej czcicieli w życiu doczesnym i wiecznym. Wszystko to się spełniło.
Wielka siła modlitwy
Maryja ukazywała się dzieciom każdego dnia przez ponad dwa miesiące. Prosiła m.in. o ustawienie obok kościoła krzyża oraz figury symbolizującej Jej Niepokalane Poczęcie. Tak też uczyniono. Figurę Matki Bożej zamówiono u mistrza rzeźbiarskiego w Monachium. Gotową rzeźbę Niepokalanej umieszczono w kapliczce, którą zbudowano za środki pieniężne zebrane przez parafian. Za zorganizowanie tej zbiórki, srogimi grzywnami ukarano wiernych oraz proboszcza ks. Augustyna, który za szerzenie wieści o objawieniach w Gietrzwałdzie był przez władze pruskie aż 70 razy stawiany przed sądem, a nawet przez kilka dni więziony w Olsztynie. Kapliczka, a w niej figura Niepokalanie Poczętej, jednak stanęła. Wkrótce modlący się tam chorzy, zaczęli doznawać łask uzdrowienia. Również na prośbę Maryi dziewczynki poszły do wskazanego przez Nią źródełka, które znajduje się na łąkach koło kościoła. Matka Boża pobłogosławiła to źródełko. Do dziś wierni, przy sadzawce zasilanej woda ze źródełka, otrzymują wiele łask.
Podczas objawień Matka Boża kilka razy skarżyła się dzieciom, że wielu ludzi nie ma dla Niej szacunku, co Maryję bardzo boli. Na prośbę proboszcza dziewczynki zapytały Maryi skąd w tych czasach tyle zła. Matka Boża dała odpowiedź, która i dziś jest bardzo aktualna „Teraz, przed końcem świata, szatan obchodzi ziemię jak zgłodniały pies, aby pożreć ludzi”.
Maryja wskazywała konkretne grzechy, które wtrącają naród polski w szatańską niewolę. Wymieniła m.in. pijaństwo. Niestety to wskazanie jest do dziś bardzo aktualne. Jak mówił ostatnio ks. bp Tadeusz Bronakowski, statystyki pokazują, iż w ubiegłym roku spożycie czystego alkoholu „na głowę” wyniosło niemal 12 litrów. To liczba porażająca!
Matka Zbawiciela nie na wszystkie pytania dzieci odpowiadała. Niektóre pytania pozostawiała bez odpowiedzi, uznając pewnie, że odpowiedzi na te pytania w niczym by ludziom nie pomogły. Jednym z takich pytań bez odpowiedzi było: „Czy biskup warmiński będzie aresztowany?” Maryja reagując na tego typu „ciekawskie” zapytania powiedziała dziewczynkom: „Tak nie należy pytać, zamiast tego lepiej się więcej modlić”. Ogólnie główny ciężar przesłań Maryi przekazanych ludziom w Gietrzwałdzie położony był na potrzebę modlitwy. Matka Boża podkreślała, że modlitwa ma wielką moc, tak ogromną, iż potrafi wyznaczyć historię świata oraz historię życia poszczególnych osób.
Oprócz konkretnego wskazania na modlitwę różańcową, jako potężną broń przeciw złu, Maryja podkreślała też wielokrotnie podczas objawień, iż centrum, sercem modlitwy katolików jest żywy udział w Eucharystii. Kiedy podczas jednego z objawień Justynka Szafryńska, zapytała wprost Matki Bożej, jaka jest hierarchia modlitw – Eucharystii i Różańca, Maryja odpowiedziała: „Największą modlitwą jest udział we Mszy Świętej. Jeżeli więc macie wybierać, to najpierw uczestniczcie w Eucharystii, a potem zmówcie Różaniec. Ponieważ tamta jest ważniejsza od tego”.
Królowa Ziemi i Nieba odpowiadała też w Gietrzwałdzie na pytania bardzo szczegółowe, dotyczące losów tutejszych obywateli. Proboszcz zapytał za pośrednictwem dziewczynek czy żyje jeszcze jego przyjaciel ksiądz misjonarz o nazwisku Fox. Maryja prosiła dziewczynki aby przekazały swojemu proboszczowi, że misjonarz żyje i ma się dobrze. Skierowano też pytanie do Matki jak potoczyły się losy pewnego mieszkańca Gietrzwałdu, który wiele lat temu wyruszył w świat w poszukiwaniu szczęścia. Maryja poinformowała zainteresowanych, za pośrednictwem Justynki oraz Basi, że jest on już szczęśliwy, ale po drugiej stronie życia. Wizyty Matki Bożej w gietrzwałdzkiej parafii miały więc czasem charakter bardzo rodzinny i swojski. Mateczka rozmawiała po prostu ze swoimi dziećmi o wszystkim co dla rodziny ważne, o sprawach wielkich, ale i o tych mniejszych.
Kiedy nadszedł czas pożegnania, również miało ono charakter bardzo rodzinny. Było to 8 września roku pańskiego 1877, święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, a jednocześnie odpust w gietrzwałdzkiej parafii, której kościół nosi to piękne wezwanie. Wieść o objawieniach Maryjnych w Gietrzwałdzie zdążyła się już rozejść bardzo szeroko po całym świecie. Na odpust do tej niedużej wsi przybyło około 70 tysięcy wiernych, w ogromnej większości Polaków. Podczas objawienia 8 września Justynka i Basia zapytały Matkę Bożą czy powinny pójść do zakonu i poświęcić się życiu konsekrowanemu. Maryja odpowiedziała: „Powinnyście iść do klasztoru”. Tak też zrobiły. Żegnając się ze swoimi ziemskimi dziećmi w Gietrzwałdzie Maryja pocieszyła nas i umocniła w wierze mówiąc: „Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was”.
Adam Białous