Chińska rewolucja w branży e-motoryzacyjnej wkrótce może zakończyć się spektakularnym krachem. Taki scenariusz rysuje prezes chińskiego giganta motoryzacyjnego Great Wall Motors. Powód? Gigantyczne inwestycje w branżę i nadprodukcja samochodów elektrycznych, bez wizji ich sprzedaży z zyskiem.
Wei Jianjun w rozmowie z agencją Sina wyznał, że chiński rynek samochodów elektrycznych obrał niewłaściwy model biznesowy. Postawiono bowiem na spektakularne inwestycje, gigantyczną produkcję, ale zapomniano o możliwościach rynku zbytu i czerpaniu korzyści ze sprzedaży aut. Dziś „elektryki” – jak czytamy – mają być sprzedawane z marżą niższą niż herbata. Zaś zadłużenie branży sięgać ma 585 mld juanów.
Eksperci stan branży „e-moto” porównują do losów chińskiego rynku nieruchomości, gdzie z rozmachem budowano całe miasta, w których do dziś nikt nie mieszka. I wskazują, że krach jest tylko kwestią czasu. Symbolem upadku w tym segmencie stała się firma Evergrande. Prezes GWM uznał, że jej odpowiednikiem w branży samochodowej może stać się BYD.
Wesprzyj nas już teraz!
Jianjun uważa, że chiński rynek nie jest obecnie w stanie skonsumować aktualnej produkcji e-samochodów, a koniecznością staje się eksport. Tu zaś ważną rolę gra końcowa cena. Ta atrakcyjna dla klienta oznacza nierentowność i kłopoty finansowe producentów. Jak dodaje, dziś chińscy producenci sprzedają swoje pojazdy ze stratą, licząc na rządowe subsydia. Taki model, funkcjonujący w oderwaniu od realiów rynku, jest długofalowo dla branży zabójczy i musi skończyć się serią bankructw.
Co ciekawe, szef chińskiego giganta ocenił, że przyszłość wciąż jeszcze nie należy do samochodów elektrycznych, ale do hybryd – szczególnie biorąc pod uwagę rynki, na których wciąż nie ma rozwiniętej infrastruktury do ładowania akumulatorów. A jest ich wciąż bardzo wiele.
Źródło: interia.pl
MA