14 grudnia 2022

Głębokie podziały w strefie euro grożą rozpadem unii?

(Fot. Alexas Photos / Pixabay)

Profesor Elisabeth Krecké związana z Geopolitical Intelligence Services AG z siedzibą w Liechtensteinie sugeruje, że wewnątrz strefy euro istnieje głęboki podział na północ i południe. Może on nawet doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej.

Autorka analizy przyjrzała się zasadom funkcjonowania strefy euro oraz pogłębiających się różnic między gospodarkami północnej i południowej części UE.

Jednym z filarów unii gospodarczej i walutowej miał być Europejski Bank Centralny, na czele którego stoi Christine Lagarde. Bank zgodnie z wizją założycieli miał być niezależny i nie zajmować się upłynnianiem długu publicznego państw. Jednak, z powodu pogłębiających się i mnożących kryzysów, EBC stale poszerzał zestaw instrumentów, za pomocą których interweniował w strefie euro, a które to instrumenty de facto sprowadzały się do skupywania obligacji rządowych, czego zabraniały traktaty.

Wesprzyj nas już teraz!

W UE od dawna mówi się o rozwoju „Europy dwóch prędkości”, na co wskazywał ponad dekadę temu, gdy ważyły się losy zadłużonej Grecji, ówczesny minister finansów tego państwa Yanis Varoufakis. Mówił on m.in., że wygląda na to, jakby „architektura euro została zaprojektowana tak, aby powodować maksymalne rozbieżności”.

Jeszcze dwadzieścia lat temu eurokraci podkreślali, że ściślejsza unia gospodarcza i walutowa (UGW) przyniesie przyszłość pełną pokoju oraz dobrobytu. Jednak „skok kwantowy” w integracji, zachwalany od lat przez przywódców UE, pragnących ściślejszej unii jeszcze się nie zmaterializował – sugeruje Krecké, która jest ekonomistką. „Kraje strefy euro wydają się bardziej podzielone niż kiedykolwiek i nie wahają się już publicznie ujawniać swoich podziałów” – czytamy.

Paradoksalnie pogłębieniu różnic sprzyjała częstsza konsultacja i częstsze rozmowy między politykami. Na przykład w latach 2010 – 2015 szefowie rządów UE spotkali się 54 razy, zanim podjęli decyzję o pakietach ratunkowych dla Grecji, Irlandii i Portugalii oraz o uruchomieniu linii kredytowej dla Hiszpanii.

Zacięte negocjacje doprowadziły do pogłębienia przepaści w obrębie strefy euro. Politycy z południa skarżyli się na tych z północy, że dyktują innym, co mają robić, wymagając od pozostałych posłuszeństwa. Do tego doszedł na południu sprzeciw społeczny i ogólna nieufność do władz krajowych, europejskich, a w szczególności do niemieckich. Berlin obwiniano za restrykcyjne umowy ratunkowe, które wymagały dużych wyrzeczeń od społeczeństwa.

Sytuacja pogorszyła się w 2015 r. wraz z pojawieniem się ostrzejszej retoryki. Na przykład grecka partia Syriza piętnowała niemieckich polityków jako „nazistów”. Dwa lata później holenderski minister finansów i ówczesny przewodniczący Eurogrupy, Jeroen Djisselbloem zasugerował, że południowe państwa członkowskie marnują pieniądze na „kobiety i alkohol”, a potem „proszą o pomoc”. W 2020 r. nowy holenderski minister finansów Wopke Hoekstra zażądał, aby Bruksela „zbadała”, dlaczego niektórym państwom członkowskim stale brakuje „finansowego pola manewru, by skutecznie zarządzać kryzysami”. Premier Portugalii Antonio Costa potępił takie sugestie, uznając je za „odrażające”.

Obecnie winę za problemy strefy euro zrzuca się na system, czyli samą konstrukcję unijnego obszaru walutowego, jak pisał w 2016 r. ekonomista, laureat Nagrody Nobla, Joseph Stiglitz.

Mechanizm, który opiera się na polityce pieniężnej i zestawie skoordynowanych krajowych polityk fiskalnych ma być zbyt minimalistyczny.

Pierwszy filar jest oparty na Europejskim Banku Centralnym, który miał chronić wartość wspólnej waluty („klauzula zakazu ratowania” zawarta w Traktacie z Maastricht, zabraniająca EBC kupowania długu publicznego). Jednak Bank nie spełnia swojej funkcji.

Drugi filar polega na dyscyplinie rynkowej, a także na zbiorze wspólnych zasad ograniczających poziomy deficytu budżetowego i długu publicznego odpowiednio do 3 proc. i 60 proc. produktu krajowego brutto, został zawieszony w 2020 r. na czas nieokreślony.

Krecké zauważa, że do tej pory nie udało się sfinalizować unii bankowej, a latem 2022 r. po raz kolejny zamrożono plan stworzenia europejskiego systemu gwarantowania depozytów. Północne kraje strefy euro nie chcą ratować upadających banków na południu. Autorka uważa, że „solidna unia bankowa byłaby kamieniem węgielnym zapobiegania przyszłym wstrząsom w strefie euro i zarządzania nimi”.

W projekcie systemu euro pominięto również kwestie podziału ryzyka i zarządzania kryzysowego, jednocześnie „pozbawiając rządy krajowe podstawowych mechanizmów dostosowawczych, takich jak stopy procentowe i kursy walutowe. Pozbawiło to również EBC narzędzi dostępnych dla większości banków centralnych do odpierania ataków spekulacyjnych na rynkach obligacji skarbowych”.

W sytuacji nawarstwiających się kryzysów EBC stale wymyśla „niekonwencjonalne” instrumenty polityki pieniężnej, co w większości wypadków sprowadza się do kupowaniu długu publicznego, czego zabraniają traktaty.

W ostatnim czasie EBC skupił obligacje południowych państw strefy euro i nadal to robi.

Co więcej, pojawił się nowy Instrument Ochrony Transmisji, który pozwoli instytucji na dalsze upłynnianie długu na dużą skalę w przypadku „nieuzasadnionej, nieuporządkowanej dynamiki rynku”. Ma to ograniczyć spready rentowności obligacji skarbowych, aby uniknąć „fragmentacji rynku”.

Analityk zauważa, że EBC przez lata wspierał kraje południa, wprowadzając ujemne stopy procentowe, chociaż powodowało to bańki spekulacyjne na rynku aktywów na północy. Inflacja zmusiła bank do podniesienia stóp, ale znowu wiąże się to z koniecznością ochrony zadłużonych rządów przed potencjalnie katastrofalnymi skutkami podwyżek stóp procentowych.

Autorka uważa, że prawdopodobnie znajdujemy się „na początku ery polityki monetarnej Europy dwóch prędkości: zacieśniania tej polityki na północy, gdzie dług jest pod kontrolą i dalszego łagodzenia na południu, gdzie tak nie jest”. Dodaje, że podziały w strefie euro pogłębią się, tym bardziej, że szybko narasta dług, recesja i nie są realizowane bardzo potrzebne inwestycje publiczne.

Analityk nie zgadza się z atakami ze strony krajów południa, które uważają, że podwyżki stóp procentowych oraz wymagania samodyscypliny fiskalnej są za wysokie. Nie podoba jej się również sposób wydatkowania pieniędzy publicznych przez kraje południa. Uważa, że przyszłość euro i UE jest zagrożona.

Źródło: gisreportsonline.org

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij