14 maja 2023

Gnoza to największy przeciwnik chrześcijaństwa. W starożytności gnostycy próbowali zakłamać zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa. Dzisiaj po gnostyckie motywy sięgają chętnie sataniści i masoni. Często w sposób zakamuflowany, tak, by przekonać do swoich idei również wierzących.

Pisze o tym Paweł Chmielewski w książce „Hejterzy. Stare herezje w nowych szatach”, której fragment publikujemy poniżej dzięki uprzejmości wydawnictwa „Fronda”.

***

Wesprzyj nas już teraz!

Gnoza, czyli wiedza

Gnoza – po starogrecku γνῶσις (gnosis) – oznacza dosłownie wiedzę. W tym sensie terminu „gnoza” używano w historii również bez jakichkolwiek naleciałości heretyckich. Czyniło tak wielu autorów chrześcijańskich posługujących się językiem greckim. Termin „gnoza” pojawia się w Nowym Testamencie, o „prawdziwej gnozie” chrześcijan pisał św. Klemens Aleksandryjski, między innymi w kontekście alegorycznej interpretacji Pisma Świętego. Pojęcia tego używał również Orygenes. Wreszcie sam św. Ireneusz z Lyonu, apologeta, męczennik, pogromca herezji i Doktor Kościoła, zatytułował jedno ze swoich dzieł Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy, co suponuje przecież istnienie gnozy prawdziwej. Chrześcijańska gnoza oznacza u nich tak naprawdę tyle co „wiedza o sprawach Bożych”. Nie ma to wiele wspólnego z sekretnymi twierdzeniami heretyków. Znawca wczesnego chrześcijaństwa, ks. prof. Wincenty Myszor, proponował nawet, by chrześcijańską gnozę w ujęciu ortodoksyjnych autorów wczesnochrześcijańskich rozumieć po prostu jako teologię. Autorom piszącym o tak rozumianej gnozie nie chodziło przecież o żadne w dosłownym tego słowa znaczeniu sekrety, ale o wyjaśnienie zbawczej ofiary naszego Pana, Jezusa Chrystusa i Jego nauki. Tak ujęty termin „gnoza” nie będzie nas jednak tu interesował, bo jako równoznaczny z „wiedzą o sprawach Bożych” czy po prostu z „teologią” nie ma w sobie tak naprawdę żadnej szczególnej treści; byłby to po prostu termin techniczny. Dzisiaj termin „gnoza” oznacza bardzo konkretną ideę dotyczącą miejsca człowieka w świecie i jego zasadniczego losu.

Fenomen gnozy rozumianej już nie tyle jako po prostu „wiedza o sprawach Bożych”, ale jako „wiedza tajemna” związana ze zbawieniem człowieka, a więc, tak jak rozumiemy go na Zachodzie już od wielu wieków, daje się dość zwięźle ująć. Gnoza byłaby zatem przekonaniem o tym, że materia jest immanentnie zła, a skoro tak, to złe jest również ciało, w tym ciało ludzkie. Jesteśmy, jako ludzie, nie naszymi ciałami, ale jedynie duchem, który jest uwięziony w materii i naszym zadaniem jest z tego więzienia się wyzwolić, aby uzyskać „zbawienie”, to znaczy wolność, do której jesteśmy właściwie przeznaczeni. Można to uzyskać nie dzięki interwencji czy łasce Boga, ale wyłącznie dzięki poznaniu – zdobyciu wiedzy o sprawach ostatecznych i prawdziwej naturze rzeczywistości.

**

Masoneria, gnoza i satanizm

Po symbolikę gnostycką nader chętnie sięga również masoneria. Współcześnie znaczna część wolnomularzy wykorzystuje przede wszystkim idee racjonalne, nie obnosząc się zbyt z ezoteryką; historycznie jednak można w ruchach masońskich prześledzić ogrom odniesień o charakterze gnostyckim. Nie ma w tym nic dziwnego: ruch masoński jest przecież w swojej genezie par excellence gnostycki. Doskonalenie człowieka poprzez wprowadzanie go w tajemną wiedzę; zwalczanie Kościoła jako wielkiego ciemiężyciela ludzkości Gnoza i gnostycyzm. Pokusa samozbawienia przeciwko misji Syna Bożego [251] zmuszanej do przyjmowania „nieracjonalnych” dogmatów… Próżno byłoby w tej książce podejmować choćby nieśmiałą próbę poruszania się w nieprzebytym gąszczu różnych nurtów masońskich, wystarczy zatem zwrócić uwagę na sam fakt fundamentalnego znaczenia inspiracji gnostyckich dla masonerii. Jeden tylko drobny, ale wymowny przykład: włoski mason Giosuè Carducci w 1863 roku ogłosił hymn Do Szatana (wł. A Satana), w którym wychwalał Lucyfera jako przynoszącego ludziom wiedzę i dającego inspirację do postępu, co jest wykorzystaniem jednego z najbardziej pierwotnych gnostyckich przekonań o wężu jako wysłanniku „odległego Boga” mającego wezwać ludzkość do przezwyciężenia więzów materii. Niezależnie od politycznych sporów między wolnomularstwem a Kościołem, w świetle faktu gnostyckich inspiracji masońskich może być lepiej zrozumiałe, dlaczego papieże przez wieki tak ostro zwalczali masonów. W Kodeksie prawa kanonicznego z 1917 roku za przynależność do wolnomularstwa przewidywano wprost karę ekskomuniki. Kodeks z 1983 roku nie wymieniał wprost ani masonerii, ani tej kary, ale w wydanej w tym samym roku nocie Kongregacja Nauki Wiary pod kierunkiem kard. Józefa Ratzingera ogłoszono, że katolik, który wstąpiłby do stowarzyszenia masońskiego, nie mógłby przyjmować Komunii Świętej. Te wytyczne pozostają zasadniczo obowiązujące do dziś i nie może być inaczej, bo mason jako gnostyk nie może być katolikiem.

Niepokojące jest jednak, że w ostatnich latach coraz częściej słyszy się o katolicko-masońskim dialogu, tak jakby taka współpraca mogła rzeczywiście prowadzić do jakiegokolwiek dobra. W niektórych wypowiedziach ludzi Kościoła przebrzmiewa twierdzenie o istnieniu „płaszczyzn współpracy” między katolikami a masonami, takimi jak ekonomia czy ekologia. W tym tonie wypowiedział się choćby włoski kard. Gianfranco Ravasi, publikując w roku 2016 artykuł zatytułowany Drodzy bracia masoni i – czyniąc wszakże szereg zastrzeżeń – zaproponował wolnomularzom współpracę w świeckich i humanistycznych dziedzinach. Kardynał Ravasi oparł swoje idee na dokumencie, jaki w sprawie masonerii wydał w 1980 roku Episkopat Niemiec, który odrzucał wprawdzie możliwość przynależności katolików do masonerii, zapraszał jednak do szerokiej współpracy w wielu świeckich obszarach. Wcześniej, bo w roku 1967, [252] Rozdział VI. Episkopat Skandynawii ogłosił, że katolicy mogą pozostawać członkami lóż masońskich, jeżeli uzyskają zgodę biskupa. Z kolei w roku 1974 prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Franjo Šeper w liście do amerykańskiego kard. Johna Krola pisał, że przepisy kościelne mówiące o zakazie przynależności do masonerii należy interpretować restryktywnie, to znaczy tak, by ograniczyć je do członkostwa w grupach „naprawdę spiskujących” przeciwko Kościołowi. Ta absurdalna linia dialogu z masonerią zdaje się zasadzać na założeniu, jakoby tylko część wolnomularstwa była gruntownie antykościelna, dlatego niektóre loże mogłyby być akceptowane. Tymczasem pomija się tu zasadniczy fakt ideologii masońskiej, będącej przecież zaprzeczeniem chrystianizmu.

Biorąc jednak pod uwagę fakt, że nasza epoka jest tak silnie nacechowana przez pokusę gnostycką, a w kwestii głoszenia katolickiej doktryny panuje tak wielkie zamieszanie, wszelkie zbliżenie między Kościołem a wolnomularstwem może budzić wyłącznie sprzeciw, grożąc zatarciem nieprzekraczalnych granic – i dalszym rozkładem pewności doktrynalnej u wielu ludzi Kościoła. Stąd przychodzi z utęsknieniem czekać na powrót dawnego ducha i zastąpienie katolicko-masońskiego dialogu zwykłymi dla Kościoła anatemami i jasnym głoszeniem, że katolik masonem być nie może – tak jak to czyniło prawo kanoniczne przed rokiem 1983 i jak to ogłosił jeszcze kard. Józef Ratzinger.

Powrót gnozy w Kościele. Progresiści

Gnoza wraca dziś również w Kościele katolickim, zwłaszcza pod dwiema postaciami. Po pierwsze chodzi o przekonanie niektórych katolików progresywnych o tym, że nauczanie Kościoła katolickiego oparte na Piśmie Świętym i Tradycji nie jest tak naprawdę powszechnie zobowiązujące – to tylko jakaś próba powiedzenia czegoś o Bogu, który jest ze swojej natury „niepoznawalny”. Taki „apofatyzm” – idea, jakoby o Bogu niczego adekwatnego nie dało się w ogóle powiedzieć – robi dziś zatrważającą karierę w środowiskach liberalnej inteligencji katolickiej, co promieniuje oczywiście również w prostackich wersjach na zwykłych wiernych, prowadząc po prostu Gnoza i gnostycyzm. Pokusa samozbawienia przeciwko misji Syna Bożego [253] do ochłodzenia wiary, a w swoich najdalszych konsekwencjach do praktycznego ateizmu. Zdaniem owych progresistów byłoby w istocie głupotą trzymać się ściśle kościelnych nakazów i zakazów, są one bowiem drugorzędne jako historyczne instrumenty budowania kościelnej władzy nad tłumami. Żeby odkryć „prawdziwe chrześcijaństwo”, trzeba to wszystko raczej przekroczyć i dopiero na kolejnym poziomie odkryjemy to, co „naprawdę zbawia”. Takie myślenia pozwala progresistom negować wszelkie elementy nauczania kościelnego, które przeszkadzają im w wygodnym życiu we współczesnym świecie. Dotyczy to zwłaszcza sfery etyki seksualnej – progresiści chętnie optują za zniesieniem w niej wszelkich niemal granic, w praktyce przyłączając się do gnostyckiego rozumienia ciała jako instrumentu czy zgoła więzienia dla ducha.

Co ciekawe, przekonanie o niepoznawalności Boga może mieć jakiś związek z wpływami masońskimi w Kościele. Jedną z zasadniczych tez wolnomularstwa jest bowiem absolutny relatywizm powiązany z apofatyzmem. „Wolnomularze zaprzeczają, że istnieje obiektywna możliwość poznania prawdy. […] Centralne miejsce w rytuałach zajmuje pojęcie Wielkiego Architekta Świata. Pomimo bardzo szerokiego otwarcia na wszystkie religie jest to pojęcie deistyczne. W konsekwencji nie można obiektywnie poznać Boga. Każdy człowiek może kreować swoje pojęcie Boga, zarówno chrześcijanin, jak i muzułmanin, wyznawca konfucjanizmu czy animista lub przedstawiciel jakiejkolwiek religii. Architekt Świata nie jest dla masonów istotą w znaczeniu Boga osobowego” – pisali w opublikowanym w 1980 roku niemieccy biskupi, którzy zajęli się kwestią relacji Kościoła do masonerii. Gdy słyszy się, jak jeden z ich następców, kard. Reinhard Marx, były przewodniczący Episkopatu Niemiec i jeden z bliższych doradców papieża w ramach elitarnej Rady Kardynałów, głosi, że w Kościele „mówimy może zbyt wiele o Bogu”, który jest przecież „absolutną tajemnicą” , to można poważnie zastanawiać się nad pochodzeniem takich twierdzeń. Tym bardziej gdy w ramach praktycznej polityki duszpasterskiej ten i inni purpuraci z jego kręgu są tak naprawdę bardzo bliscy masonerii, dążąc do przeniesienia głównego ciężaru aktywności Kościoła na płaszczyznę ekonomiczną, socjalną i humanistyczną. Relacje między współczesnym Kościołem a wolnomularstwem to jednak materiał na osobną opowieść. Z kolei źródłowo gnostyckie, apofatyczne inspiracje progresywnego katolicyzmu omówimy szerzej w rozdziale poświęconym modernizmowi, umieszczając je w kontekście oświeceniowych koncepcji agnostycznych, immanentystycznych i ewolucjonistycznych. (…)

Fragment pochodzi z książki Pawła Chmielewskiego pt. „Hejterzy. Stare herezje w nowych szatach”, wyd. Fronda 2023

 

O książce w programie Prawy Prosty Poranek opowiada Autor (od 18:00)

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(7)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 141 409 zł cel: 300 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram