Chciałoby się rzec, że miłość jest największym pragnieniem niemalże każdego człowieka, a jednocześnie jednym z najsilniejszych przeżyć właściwych jego istocie. Jest czynnikiem, który może czynić człowieka lepszym – jeśli oczywiście wypływa z czystej intencji i klarownego zamierzenia ukierunkowanego na dobro jako cel ludzkiego działania. Dlatego większość z nas – ludzi – chce kochać i być kochanym, decydując się wsiąść choćby jeden raz na karuzelę smaków, której na imię miłość. Wtedy to, dowiadujemy się, że ta miłość zawsze trzyma za rękę swoją bliźniaczą siostrę zwaną cierpieniem. Karuzela kręci się dalej… Co robić? Zejść, czy poddać się jej wirowi? Jaką podjąć decyzję wtedy, gdy zmieniają się smaki, gdy życie nabiera barw śmierci, oswojenie przeradza się w odrzucenie, zaufanie zostaje pożarte przez zdradę, łagodność i cierpliwość znika w otchłani złości i niepokoju, a w oczy patrzy samotność, strach i ból, który niszczy ciało, psychikę i ducha.
Staliście kiedyś na takim skrzyżowaniu? Którą drogą podążyć? Jaki obrać kierunek? Horyzontalny czy wertykalny? Co podpowiadała wam wówczas intuicja?
Z filozoficznego punktu widzenia intuicja obecna jest w obu kierunkach, jednak podążmy na chwilę za myślą Edmunda Husserla[1], dla którego wybór drogi horyzontalnej otwiera człowieka na fenomen, czyli to, co jest w świadomości bezpośrednio dane, na doświadczenie podmiotowo-rzeczowe. Innymi słowy jest to otwarcie na zjawisko tego, co się jawi, namacalnie, zmysłowo, intelektualnie. I choć na drodze tej spotykamy niezliczone możliwości i ich niemalże nieograniczoną ilość kombinacji – jest to spotkanie z pragnieniem zawsze niezaspokojonym. Dlaczego tak się dzieje? W tym miejscu przypomina mi się przypowieść pt. ,,Miseczka żebraka”[2], która celnie daje odpowiedź na zadane powyżej pytanie. Pochylmy się nad jej treścią:
Wesprzyj nas już teraz!
,,Zdarzyło się kiedyś, że pewien król spotkał w czasie porannej przechadzki żebraka. A ponieważ był w dobrym humorze, powiedział do niego:
-Proś mnie, o co chcesz, a ja ci to dam!
Żebrak uśmiechnął się na to i odpowiedział:
-Zastanów się dwa razy, zanim złożysz podobną propozycję. Kto ci powiedział, że potrafisz zaspokoić pragnienia człowieka?
Urażony król natychmiast odparował:
-Jestem władcą tego kraju! O cóż takiego miałbyś mnie prosić, czego nie mógłbym ci dać?
-To bardzo proste – odpowiedział żebrak. – Napełnij moją miseczkę!
Król natychmiast wezwał swoich służących i rozkazał im napełnić miseczkę żebraka złotymi monetami. Lecz ku wielkiemu zdumieniu wszystkich, w miarę jak wsypywali je do miski, monety znikały na dnie naczynia. Wiadomość ta rozeszła się lotem błyskawicy: królowi nie udało się napełnić miski bosonogiego żebraka…
Dlatego król wezwał swoich wezyrów:
-Nawet gdybym miał stracić całe swe bogactwo, nie mogę dać się ośmieszyć temu żebrakowi!
I wsypano do miski wszystko, co uważano za najcenniejsze: srebro, perły, szafiry, diamenty, szmaragdy… I chociaż trudzono się tym przez dzień cały, pod wieczór miska była ciągle pusta, a wielki, milczący tłum zgromadził się wokół żebraka.
Wtedy król obmył swoje serce z pragnienia wszechmocy i skłonił się z pokorą przed obdartusem.
-Wygrałeś – powiedział – ale wytłumacz mi chociaż, z czego jest zrobiona ta magiczna miseczka?
-Ta miska jest ludzką czaszką – odpowiedział mu żebrak. Jest ulepiona ze wszystkich pragnień człowieka, zawsze niezaspokojonych, zawsze nienasyconych. I dlatego jest ciągle pusta…’’
Przypowieść ta celnie pokazuje, że duch tego świata nigdy nie wypełni człowieka, którego nadmuchane ego będzie wciąż poszerzało swój horyzont zarówno w tej sferze bardziej wyrafinowanej – intelektualnej, jak i tej przyziemnej – materialnej. Rosnące, niezaspokojone ludzkie pragnienia przypominają gonitwę za własnym ogonem, którego nigdy nie można złapać, w związku z czym zamiast wewnętrznego ukojenia – narasta frustracja, bezsilność i niemoc. Zatem wyrafinowany egoista, któremu sprawia przyjemność sprawianie przyjemności innym – król tego świata, poddaje się zostając uświadomionym przez kontakt z żebrakiem, że paradoksalnie – jedynie wyrzeczenie się tego, co ziemskie może wyeliminować potrzebę głodu i wypełnienia żebraczej miski.
Świat stoi przed tobą otworem, weź się w garść, dasz radę – ilu z nas to słyszało? Ale co zrobić, kiedy golgoty ludzkiej czaszki nie da się wypełnić światem? Można – podążając za koncepcją Henri Bergsona[3], wybrać drogę wzwyż, w kierunku intuicji wertykalnej, którą nazywa mistyczną. Wybierając ten kierunek człowiek transcenduje poza i ponad siebie, swój rozum i swoje poznanie. Odwrócenie się od świata i zaniechanie szukania w nim ukojenia jest zwrotem w kierunku Boga, zwróceniem uwagi na Jego obecność, która przekracza wszelkie zdolności percepcyjne ludzkiego intelektu. Dlatego jak pisze nawrócony ateista Clive Staples Lewis: ,,W naszym cierpieniu Bóg krzyczy do nas; cierpienie to jego megafon, który służy do obudzenia głuchego świata.’’[4]
I tak zrobił się problem stary jak głuchy świat…Jak pogodzić ludzkie cierpienie z istnieniem Boga, który kocha? Summa summarum nie da się go pogodzić, jeśli zgodności szukamy tylko na płaszczyźnie horyzontalnej, a karuzela miłości na której się kręcimy obraca się jedynie w kółko egoistycznego bilansu zysków i strat.
Boża miłość jest inna, jest zaproszeniem do złożenia ofiary woli ze swojego życia i wejściem w godzinę Chrystusa. „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?’’ (Mt 16,24-27) Dlatego właśnie konsekwencja decyzji o niesieniu swojego krzyża wraz z krzyżem Jezusa jest ofiarą woli, jest wejściem w ,,godzinę’’ pokus, ,,godzinę” ciemności, „godzinę” cierpień rozrywających duszę. Jest wejściem w rzeczywistość Ogrójca. Non mea voluntas, sed Tua fiat – mówi Jezus na kilka godzin przed śmiercią: ,,Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie’’. (Łk 22,42) Jednocześnie jest czasem łaski, czasem stawania się prawdziwym uczniem Chrystusa, czasem otrzymywania mocy Ducha Świętego: heroizmu, męstwa i miłości nadprzyrodzonej.[5]
Gorycz Ogrójca z jednej strony uczy odnajdywania woli Jezusa w życiu człowieka, z drugiej zaś wskazuje na tęsknotę Jezusa do chęci przyjęcia jej przez człowieka. Jezus pragnie naszego fiat. Pragnie byśmy pojęli sens ofiarowania siebie innym, służenia sobie nawzajem. Tym właśnie różni się boska karuzela miłości, na którą zaprasza wybrane dusze, od tej ludzkiej, wiecznie niezaspokojonej, nienasyconej, spragnionej tym, by dostawać. Na którą wsiadasz?
Bóg, któremu nic nie brakuje, wybiera potrzebowanie nas, by nauczyć nas dawać, ponieważ aby dojść do pełnego zjednoczenia z Nim, my – ludzie – potrzebujemy, aby nas potrzebowano, gdyż tylko wtedy możemy odpowiedzieć miłością ofiarną na Jego miłość, a nie miłością ofiary chcącej wypełnić jedynie żebraczą miskę egoistycznych pragnień.
Ów paradoks krzyża – miłosnej historii Jezusa i człowieka – cudownie tłumaczy Ojciec Pio w listach do swoich duchowych córek, a szczególnie do Raffaeliny Cerase zbliżającej się do śmierci. Pisze on: ,,Pocieszajmy się, kiedy nieustannie gnębią nas udręki. Dziękujmy Bożej litości, że pozwala nam uczestniczyć w męce i śmierci naszego Boskiego Mistrza aż do tego stopnia kiedy można powiedzieć: <ten chrześcijanin to drugi Chrystus>. Nie zatrzymujmy się podczas wstępowania na Kalwarię. Kiedy jesteśmy udręczeni i atakowani przez szatana, nie ufajmy jego sugestiom, lecz pamiętajmy, że po Kalwarii nadchodzi Tabor.”[6]
Kontemplując nad bolesnymi tajemnicami Jezusa, Maryi i swoimi własnymi, Ogrójec prowadzi nas do Biczowania, które jest ofiarą ciała.[7] To właśnie poprzez decyzję oddania Bogu wszystkich cierpień cielesnych, każdej choroby, bólu i pokusy – wraz z Chrystusem wysługujemy zbawienie dla siebie i bliźnich. Dlatego w pedagogii bożej im gorzej, tym lepiej, gdyż to co zadaje ból ciału – uświęca duszę i jakkolwiek brzmi to lekko, bynajmniej takim nie jest, bo iluż z nas doświadczyło bólu nie do zniesienia, takiego, który wdarł się, wydawałoby się w ostatnią godzinę naszego życia, żądlił jak skorpion, doprowadzał do szału, przyprawiał o mdłości, dusił, rozrywał wpół i nie miał swojego końca… Chciałbyś wysiąść z karuzeli, ale ona wciąż się kręci, w końcu odpuszczasz, pozwalasz bólowi płynąć, tylko ze względu na Chrystusa. Zgoda ta otwiera drzwi do ukoronowania cierniem, które jest ofiarą serca,[8] gdyż oczyszcza duszę z pychy i egoizmu, co z kolei wymaga od człowieka coraz większego wysiłku w zapieraniu się siebie, po to, by intensywniej zjednoczyć się z Chrystusem.
Alicja Lenczewska, która otrzymała nadzwyczajną łaskę regularnych mistycznych spotkań z Jezusem, pisze: ,,Oddaj więc także to wszystko, czego pragnie twoje ludzkie serce, a co pochodzi od świata i ludzi. Oddaj swoje imię Bogu na ofiarę całopalną i raduj się, że zostało ono zapisane w niebiańskiej księdze życia. Tam każde ziarno upokorzenia, potwarzy, ironii i każdy ból twego serca zamienione są na godność dziecka Bożego i dziedzica dóbr nieba. (…) Wynagradzaj pokorą pychę serc ludzkich i uwalniaj z pęt szatana pysznych tego świata”. [9] Ofiara serca przekracza wszelkie granice potocznego pojmowania relacji międzyludzkich. Nic więc dziwnego, że sięga głębszych sfer ludzkiej istoty, uwalniając duszę z tego czym nęci świat. Zaszczyty, pieniądze, pozycja, uznanie, sława, opinia – nie są już pokarmem dla człowieka, który złożył ofiarę swego serca. Dusza ofiarna jest ogołocona z lepu tego świata i oddając się Bogu – upodabnia się do Niego, co jest szczególną łaską na drodze do świętości swojej i tych, za których się ofiarowała, a którzy nie są w stanie unieść własnego krzyża i potrzebują pomocy. Im większe spustoszenie w duszy, tym większa łaska. ,,Jak uczy Duch Święty, by dotrzeć do portu zbawienia, wybrane osoby muszą przejść i oczyścić się w ogniu bolesnych upokorzeń, tak jak złoto i srebro oczyszczają się w tyglu. W ten sposób oszczędzają sobie pokuty w przyszłym życiu.<Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie, a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały! Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu – w piecu utrapienia.” [10] Tak pociesza ojciec Pio wspomnianą wcześniej Raffaelinę Cerase, która doświadcza nocy duchowej i ogromnego cierpienia z nią związanego.
W tym miejscu nadchodzi kolejna godzina Chrystusa, zostaje odsłonięta następna tajemnica bolesna. To droga krzyżowa każdego człowieka, która jest ofiarą trudu.[11] Trud rozciągnięty w czasie całego życia na ziemi, kiedy kresu cierpienia nie widać, a cel wymyka się z dłoni wystawia na próbę naszą wytrwałość, wierność i cierpliwość wobec siebie i własnej bezsilności. To właśnie na drogach krzyżowych ludzkiego życia testowana jest nasza czujność, kiedy to następują zderzenia czołowe pomiędzy pokusami i kłamstwami jakimi wabi świat, a dziecięcą ufnością, która łapie Maryję za rękę i wierzy, że nawet jak wszystko runie, to z Nią bezpiecznie i spokojnie pójdzie za Chrystusem, bo Ona zawsze do Niego prowadzi.
Wreszcie wybiła godzina trzecia, która jest końcem i początkiem, godzina w której dla Jezusa decydujemy się ukrzyżować i ponieść ofiarę śmierci w świecie.[12] Ona to prowadzi na sam szczyt doskonałości wewnętrznej, bo to właśnie tu ,,(..) śmierci oddaje się to, czym zniewala szatan. Tu u stóp krzyża i u stóp Chrystusa Jego Krew uwalnia i obmywa (…) Jeśli oddałaś wszystko – wszystko otrzymujesz dla siebie i braci. Rozważaj tajemnice bolesne Jezusa i Maryi. I rozważaj tajemnice bolesne ludzkości, bliskich ci osób i twoje własne – i przyjmuj je takie, jakie są ci dane. W pokoju i ufności przyjmuj, choć może płynie pot wysiłku z twojego czoła i choć może płyną łzy cierpienia z twego serca. Choć może popłynie krew męczeństwa z twego ciała. Przyjmuj, choć może nie rozumiesz Boga i świata, i bliźnich i siebie. Choć ciemność spowija świat i szatan panoszy się wśród ludzi. Ból oddany Bogu wróci jako miłość i pokój do twej duszy i przez twoje serce wylewać się będzie na świat, by ocalać, zbawiać, uświęcać – jak wylały się Krew i Woda z przebitego Serca Jezusa’’.[13]
Jaki dramat wewnętrzny musi rozgrywać się w duszy, która jest blisko godziny trzeciej i czeka na tę ostatnią zbliżającą się ofiarę? Całe ziemskie życie Jezusa zmierzało do tej godziny i całe nasze życie do niej zmierza. Jak bardzo Jezus musi współodczuwać z człowiekiem umierającym skoro sam w chwili trwogi, tuż przed męką mówi: ,,Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tą godzinę”. (J 12,27) Godzina odkupienia jest godziną spełnienia, jest wielką godziną w historii świata i w historii każdego człowieka, który na skrzyżowaniach swoich dróg szedł w górę w kierunku wertykalnym i zdecydował się nie zejść z miłosnej karuzeli smaków, która wiodła przez krzyż, zmartwychwstanie i chwałę – prowadząc do pełnego zjednoczenia z Chrystusem.
Danuta Knap-Nowotarska
[1] Zob. E. Husserl, Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii, tłum.R.Ingarden, Warszawa 1967.
[2] M. Piquemal, Bajki filozoficzne, tłum. H. Sobieraj, Konin 2004, s. 45.
[3] Zob. H. Bergson, Dwa źródła religii i moralności, tłum. P. Kostyłło SJ, K. Skorupski SJ, Kraków 1993, S. 243.
[4] C.S Lewis, Problem cierpienia, tłum. A. Wojtasik, Kraków, 2010.
[5] Zob. A. Lenczewska, Słowo pouczenia, wyd. Agape, Poznań 2021, s.278.
[6] Joanna Świątkiewicz, Porady Ojca Pio. Jak odnaleźć spokój ducha, wyd. SERAFIN, Kraków 2021, s.53.
[7] Zob. A. Lenczewska, Słowo pouczenia, wyd. Agape, Poznań 2021, s.278.
[8] Zob. tamże, s. 279.
[9] Cyt. tamże, s. 279-280.
[10] Joanna Świątkiewicz, Porady Ojca Pio. Jak odnaleźć spokój ducha, wyd. SERAFIN, Kraków 2021, s.44.
[11] Zob. A. Lenczewska, Słowo pouczenia, wyd. AGAPE, Poznań 2021, s.280-281.
[12] Zob. tamże, s.281.
[13] Cyt. Tamże, s.281-282.