Celebracja tajemnic Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pana to szczyt moment roku liturgicznego – to celebracja najgłębszych tajemnic naszej wiary, nadziei i radości. Należymy do Chrystusa, Jego śmierć jest źródłem naszego życia, w Jego ranach jest nasze zbawienie, zmartwychwstaniemy, tak jak zmartwychwstał nasz Pan i Mistrz. On jest z nami przez wszystkie dni, oczekuje na nas w Najświętszym Sakramencie; pragnie, abyśmy do Niego należeli, byśmy towarzyszyli Mu w Getsemani, czuwając i otwierając przed Nim nasze serca.
„Ojcze, nadeszła godzina” (J 17, 1), te słowa zapowiadające rozpoczęcie Dzieła. Chrystus jako jedyny prawdziwy Kapłan i jedyna Żertwa, Bóg-człowiek, pełni wolę Ojca aż po Krzyż, niesie wolność i przybrane synostwo Boże każdemu, kto chce Go naśladować i zachowywać Jego naukę. „Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17, 25-26) – to tajemnica bliskości Pana, a jest nią miłość wobec człowieka: każdego, bez względu na czas i miejsce, ludzki grzech, ból czy strach.
Wesprzyj nas już teraz!
Nim „wykonało się”, Pan wraz z uczniami udał się w zwyczajowe miejsce modlitwy. To moment samotności, agonii (rozumianej jako walka, zmaganie), doświadczenie opuszczenia i ciemności, świadomości męki i nadchodzącej śmierci. Bóg-człowiek odczuwa w tej szczególnej chwili smutek, Łukasz Ewangelista mówi przypomina, że Chrystus „pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 44). Ten obraz ekstremalnego wysiłku kieruje naszą uwagę na Chrystusowe człowieczeństwo. Słowo stało się ciałem, Bóg doświadczył naszej rzeczywistości, przyjął postać sługi, stał się podobny nam we wszystkim oprócz grzechu. Skandalowi Krzyża odpowiada „skandal” Wcielenia. Jezus Chrystus kochał, odczuwał ból, radość, smutek, gniew, płakał na wieść o śmierci swego przyjaciela i nad Jerozolimą: „Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19, 44).
Pan Jezus znał cierpienia, jakie staną się Jego udziałem, boleść, jak przeszyje serce Jego Matki, znał ciężar popełnianych grzechów i ludzkiej niewdzięczności, mrok spowijający świat; wiedział, że Jego ofiara przyniesie życie „wielu”, będą jednak i ci, którzy staną się winni krwi Chrystusowej, odrzucą Jego miłość, Jego pokój, Jego cierpienie. Znamy prawa przyjaźni z Panem, Jego naukę – każdy z nas musi objąć swój własny krzyż i podążać wąską drogą. Słabość uczniów w Getsemani przypomina nam o naszej własnej słabości, „Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” (Mt 26, 40). To łagodne skarcenie, po którym sam Bóg daje nam następujące polecenie: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”.
W słabości to Chrystus jest naszą ucieczką, a modlitwa w Ogrójcu jest naszym ratunkiem: powinniśmy naśladować Go padając na kolana i podejmując modlitwę, także poprzez słowa „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” Każdy z nas doświadczy opuszczenia, cierpienia, śmierci; boimy się samotności, braku pocieszenia, zdania na samego siebie, bezradności; przytłacza nas poczucie ciężaru naszych grzechów, świadomość ciemności spowijającej świat. Nie jesteśmy jednak zdani tylko na siebie, On jest z nami przez wszystkie dni, obmywa nas z win, leczy nasze rany, umacnia, karmi chlebem życia; On zwyciężył grzech, śmierć i świat.
Modlitwa, zmaganie w Ogrójcu jest częścią samego Kościoła – każdego czasu, bez względu na epoki. To rzeczywistość męczenników, duszpasterzy, misjonarzy, każdego, kto w swym życiu przylgnął do Chrystusa. Kardynał Wojtyła pozostawił nam następującą medytację, do której warto regularnie wracać, zwłaszcza dziś:
(…) Kościół stale szuka owej wówczas utraconej godziny Ogrójca – utraconej przez Piotra, Jakuba i Jana (por. Mk 14,33 i par.) – aby uczynić zadość za tamto opuszczenie, za tamtą samotność Mistrza, która zwiększała cierpienie Jego duszy. Tej godziny nie można już przywrócić w jej historycznej tożsamości. Jako taka należy ona do przeszłości, pozostając na zawsze w wieczności samego Boga. Jednakże już samo pragnienie jej odnalezienia stało się potrzebą serc, zwłaszcza tych, które głęboko przeżywają tajemnicę Bożego Serca. I Pan Jezus pozwala nam niejako spotkać się z sobą wciąż w tej po ludzku już bezpowrotnie minionej godzinie – i tak jak wówczas, zaprasza nas byśmy uczestniczyli w modlitwie Jego Serca przez wszystkie pokolenia: Cogitationes Cordis Eius in generatione et generationem, ut etuat a morte animas eorum alat eos in fame (Ps 33 [32], 11,19). A kiedy tak „z pokolenia na pokolenie” wchodzimy w zamysł Jego Serca, rośnie z tego, ponad wszelką ludzką słabość, mistyczna jedność Chrystusowego Ciała.
O jakże wymowne jest wówczas to Jezusowe: „Czuwajcie!” – „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22,40). Chrystus przenosi na nas godzinę tej Wielkiej Próby, która nigdy nie przestaje być zarazem próbą Jego uczniów, udziałem Jego Kościoła. (…)
Modlitwa w Ogrodzie Oliwnym wciąż trwa. Wobec każdej próby człowieka, wobec każdej próby Kościoła, trzeba nam wracać do Ogrójca, podejmować uczestnictwo w modlitwie samego Chrystusa. Modlitwa ta, wedle ludzkich kryteriów, ludzkich sposobów myślenia, pozostała nie wysłuchana. A równocześnie: „Myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami” (Iz 55,8). I równocześnie ta sama modlitwa w Ogrójca jest początkiem wielkiego Spełnienia (por. J 19,30). Początkiem Czynu Odkupiciela – początkiem Dzieła, z którego pełnymi garściami wciąż czerpie człowiek i świat. W tym bowiem Dziele – w Odkupieniu – objawiło się i stale objawia, jak Bóg umiłował człowieka i świat (por. J 3,16). I tak – modlitwa w Getsemani (por. Mt 26,36 i par.) pozostaje wysłuchana.
Kard. Karol Wojtyła, „Znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Rekolekcje w Watykanie, Pallotinum, Poznań-Warszawa 1976, s. 115-116.
msf