7 marca 2017

Górny Karabach – pokój umeblowany przez Kreml? W tle wielka międzynarodowa polityka

(fot.Mikhail Metzel/TASS/FORUM)

Przesłaniem poniedziałkowego (6 marca) spotkania w Moskwie szefów dyplomacji Azerbejdżanu i Rosji było uregulowanie trwającego już ponad ćwierć wieku konfliktu o Górny Karabach. Przebieg spotkania z uwagą obserwowali Ormianie, wspierający swoich rodaków walczących z Azerami.

 

Próba odegrania przez Rosję większej niż do tej pory roli w złagodzeniu napięcia między Armenią i Azerbejdżanem pokazuje, że Moskwa chce odzyskiwać rolę patrona w regionie Kaukazu – obszaru ważnego ze względu na złoża strategicznych surowców energetycznych: ropy naftowej i gazu ziemnego. Politycznym tłem pokojowej rozgrywki jest zacieśnianie relacji Moskwy z zainteresowanymi wpływami w regionie Turcją i Iranem.

Wesprzyj nas już teraz!

Pierwsze reakcje

W komentarzach na gorąco oraz w wiadomościach podawanych przez ormiańskie mass media wyeksponowano wątek o przyszłości terenów „pozostających poza kontrolą” Azerbejdżanu. Agencja „AMI Nowosti Armenia” przywołała wypowiedź szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, który odniósł się do konieczności zapewnienia bezpieczeństwa i warunków humanitarnych, także na terenach, „gdzie nie sięga władza Baku”.


Dla Ormian jednak istotny był inny fragment wypowiedzi Ławrowa, podkreślający konieczność uregulowania problemu z uwzględnieniem opinii mieszkańców Górnego Karabachu. Ta część opinii ministra spraw zagranicznych Rosji jest na rękę stronie ormiańskiej, ponieważ w Górnym Karabachu 3/4 mieszkańców stanowią Ormianie, mimo że jest to politycznie nadal część Azerbejdżanu. W dość zręczny sposób Siergiej Ławrow przeniósł akcent dotychczasowych ustaleń na korzyść Moskwy. Szef rosyjskiej dyplomacji z jednej strony potwierdził, że ważne są ustalenia z ubiegłego roku z Wiednia i Sankt Petersburga, zrobił ukłon w stronę OBWE, Francji i Stanów Zjednoczonych, ale już w kolejnych zdaniach pojawiło się stwierdzenie o trójstronnym formacie Rosja – Azerbejdżan – Armenia. Dla obserwatorów jasne się stało, że w tym tercecie głównym negocjatorem i najwięcej zyskującym będzie Moskwa. Potwierdza to ton wypowiedzi drugiego uczestnika spotkania – szefa MSZ Azerbejdżanu Elmara Mamedarowa. Szef dyplomacji azerskiej w ciepłych słowach wyraził się o zaangażowaniu Rosji w uregulowanie konfliktu i woli doprowadzenia do pokoju na Kaukazie.

Skostniały konflikt

Nie będzie to zadanie łatwe, gdyż napięcie między Azerami a Ormianami ma wieloletnie podłoże, a jego kumulacja ma miejsce w zdominowanym przez Ormian Górnym Karabachu, będącym oficjalnie częścią Azerbejdżanu. Próby ogłoszenia niepodległości Górskiego Karabachu w 1992 roku doprowadziły do wojny, podczas której życie straciło blisko 20 tys. osób, a z domów musiało uciekać ponad 750 tys. Ormian i Azerów.

Jeszcze trzy dni przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Azerbejdżanu i Rosji deputowany do Zgromadzenia Narodowego Armenii Karen Bekarian niewiele szans dawał na trwały pokój w tym regionie. Winą za opóźnienie procesu negocjacji ormiański deputowany w dość nieustępliwy sposób obwiniał Azerów, którzy „jeżeli chcą zmienić status quo” w Górnym Karabachu powinni uznać jego niepodległość.

Należy jednak pamiętać, że to właśnie próba ogłoszenia niepodległości Górskiego Karabachu w 1992 roku była bezpośrednią przyczyną wybuchu wojny, w której do dzisiaj angażują się nie tylko secesjoniści z Karabachu, ale także bezpośrednio siły zbrojne Azerbejdżanu i Armenii. W doniesieniach „EurAsiaDaily”, minister spraw zagranicznych Azerbejdżanu Elmar Mamedarow odpowiedzialnością za powodzenie negocjacji i wypracowanie wspólnych rozwiązań obarczył Erewań, stwierdzając, że „do tanga trzeba dwojga”, czyli dobrej woli Armenii, a dla obydwu krajów lepiej będzie gdy żołnierze wrócą do koszar i między Baku a Erewaniem przemówią „banki a nie tanki (czołgi)”.


Monopol Moskwy?

Mimo wielu spotkań, debat z zaangażowaniem różnych państw i organizacji międzynarodowych, końca konfliktu nie widać. Deklaracje o woli rozmów nie zmieniają faktu, że ani Armenia nie chce pozostawić swoich rodaków z Górnego Karabachu w rękach Baku, ani Azerowie nie zamierzają poświęcać 1/5 swojego terytorium i zgodzić się na niepodległość Karabachu, który pewnie wcześniej lub później i tak będzie dążył do zjednoczenia z Armenią. Brak woli ustępstw i zabetonowanie konfliktu będzie rzutowało na stosunki międzypaństwowe na Kaukazie oraz z sąsiednimi Iranem oraz Turcją. Dla Rosji obydwa te kraje, a szczególnie Turcja, wyrywana powoli z układu NATO, mają duże znaczenie. Moskwa musi więc grać na odwzajemnianym przez Erewań sentymencie do Armenii, a jednocześnie budować dobre relacje z Azerbejdżanem, tradycyjnie wspieranym przez Turcję. Jedno jest pewne – niezależnie od trwałości konfliktu w Górnym Karabachu Moskwa zyskuje dzięki swojej aktywności dyplomatycznej, której nie widać po stronie Zachodu, pochłoniętego swoimi problemami.

Źródło: AMI Nowosti Armenia/EurAsiaDaily/Wzgliad – Diełowaja Gazieta/Runews24.ru

Jan Bereza


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 150 970 zł cel: 300 000 zł
50%
wybierz kwotę:
Wspieram