Opóźnienia w budowie terminalu LNG w Świnoujściu sięgają już czterech miesięcy. Jeśli się utrzymają, rząd może nie zdążyć z realizacją zawartej z Katarem umowy na import gazu skroplonego. A to z kolei będzie oznaczało uzależnienie się od dostaw surowca z Rosji na kolejne lata.
Gazoport to jeden z najważniejszych dla bezpieczeństwa Polski projektów. Może być on ważnym krokiem na drodze do dywersyfikacji źródeł energii i stopniowego uniezależniania się od dostaw zza wschodniej granicy.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem od dłuższego czasu trwają poważne problemy z budową terminalu. Najpierw bliska bankructwa była włoska firma Saipem, która jest członkiem konsorcjum realizującego projekt. Włosi popadli w tarapaty finansowe i przestali płacić podwykonawcom. W sprawie tej interweniował w Rzymie polski rząd. Kiedy firma stanęła na nogi, inny członek konsorcjum, polska firma PBG złożyła do sądu wniosek o upadłość. Powód? Straty poniesione przy budowie Stadionu Narodowego i autostrad.
Opóźnienie, które jest wynikiem kłopotów finansowych włoskiej i polskiej firmy jest niemożliwe do nadrobienia. Tak przynajmniej twierdzi Zbigniew Rapciak, prezes polskiego LNG, który odpowiada za realizację inwestycji.
Budowa terminalu LNG ma kosztować 2,78 mld zł. Część środków pochodzi z Unii Europejskiej. Początkowo będzie on przyjmować 1,5 mld m sześc. gazu rocznie, w dalszej perspektywie 5 mld m sześc. Polska rocznie zużywa ponad 14 mld m sześc. tego paliwa. Jeśli nie ruszy do końca 2014 roku, kontrakt na dostawy gazu z Kataru przestanie obowiązywać.
Źródło: „Rzeczpospolita”
ged