Stadion Narodowy ma najwyraźniej pecha: nie dość, że koszta jego budowy przekroczyły najśmielsze oczekiwania „inwestorów”, ale właśnie kończy się przetarg na… nową, czwartą z kolei już murawę na obiekcie, który działa zaledwie od roku – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Przy okazji kolejnego koncertu odbywającego się nad brzegiem wysychającej Wisły, tym razem w wykonaniu grupy Coldplay, murawa wraz z niezbędnymi instalacjami nawadniającymi i ogrzewającymi została ze Stadionu Narodowego usunięta. Jak ustaliła gazeta, nie wróci już ona na stadion, gdyż Narodowe Centrum Sportu finalizuje przetarg na nową murawę.
Wesprzyj nas już teraz!
– Organizujemy go z myślą np. o meczu eliminacji mistrzostw świata Polska-Anglia. Formuła przetargu, oparta na zasadzie wypożyczenia murawy, określa, że jego zwycięzca dostarczy murawę i po zakończeniu meczu zabierze ją – wyjaśniła Paulina Obelinda z biura prasowego stadionu. Czyż to nie piękne w swej prostocie? Skoro podczas pojedynków pozwany ma prawo posłużenia się własną bronią, o ileż bardziej poetyckie jest przyniesienie własnej murawy.
Przy okazji niejako oznacza to, że Narodowe Centrum Sportu forsuje rozwiązanie unikatowe na skalę kraju, a nawet Europy. Ale też, że zrezygnowano z wcześniej zapowiadanego rozwiązania z instalacją modułową. Miała ona w założeniu pozwalać na to, aby np. przed koncertem zdjąć donice z murawą i częściami instalacji i umieścić na ten czas całą płytę obok stadionu.
Na razie nie wiadomo jeszcze, ile firm chce dostarczać murawę i zabierać ją po każdym spotkaniu. Nie wiadomo też, jakie ceny zaoferowały. Wiadomo, że każda z poprzednich muraw to koszt kilkuset tysięcy złotych, a wymieniane były przynajmniej trzykrotnie.
Kiedy, działający w interesie sportowców, którym w założeniu Stadion Narodowy miał służyć, rozmaitej maści „działacze”, wpadną wreszcie na bezinteresowny pomysł, by po każdej „imprezie” po prostu burzyć cały stadion, i na następną budować nowy?
Piotr Toboła