Słuchając narzekań młodych aktywistów klimatycznych, można zrozumieć dlaczego tegoroczny szczyt klimatyczny zorganizowany został w Szarm el-Szejk. Nie dość, że podróż i pobyt w Egipcie wiąże się z wysokimi kosztami, to na dodatek w afrykańskim państwie obowiązuje zakaz zgromadzeń. Tym samym światowi przywódcy, „wizjonerscy” miliarderzy czy szefowie banków i korporacji nie będą musieli słuchać zarzutów o „greenwashing”.
Tegoroczny COP27 definitywnie wbija gwóźdź do trumny młodzieżowemu strajkowi klimatycznemu. Stojący na czele ekologistycznej rewolucji już nie potrzebują aktywistów ulicznych, których radykalny zapał zaczyna w ostatnich latach przynosić więcej szkód niż pożytku. Młodzież bowiem naprawdę uwierzyła, że w tej całej zabawie chodzi o klimat i planetę, dlatego swój gniew kierują wobec tych, którzy za pięknie brzmiącymi hasłami ukrywają prawdziwe powody zaangażowania w ruch klimatyczny.
„Nie wybieram się na COP27 z wielu powodów (…)” – powiedziała Greta Thunberg w londyńskim Southbank Centre, cytowana przez „The Guardian”. Szwedzka aktywistka wyjaśniła, że szczyty klimatyczne COP są wykorzystywanie głównie jako okazja dla przywódców i ludzi u władzy do zwrócenia na siebie uwagi za pomocą wielu różnych rodzajów „greenwashingu” [rzekome proekologiczne działanie, stanowiące jedynie chwyt marketingowy – red.]
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem aktywistów klimatycznych, warunki uczestnictwa w COP27 ograniczają możliwość włączenia się w niego tzw. organizacji obywatelskich. Co więcej, ich zdaniem protesty i pikiety będą niemożliwe do przeprowadzenia, ponieważ w Egipcie publiczne demonstracje są zakazane, a aktywiści mają tu trudności nawet z przeprowadzaniem legalnych działań.
Na początku października Egipt dokonał zatrzymań aktywistów z grup ekologicznych, którzy planowali wziąć udział w szczycie COP27.
Źródło: interia.pl
PR