56-letni mężczyzna wtargnął do biura poselskiego PO w Opolu i groził, że użyje maczety i noża, by pozbawić życia posła Borysa Budkę. Tym razem skończyło się na strachu. Jednak nakręcanie spirali nienawiści w końcu może skończyć się tragicznie. Ta granica już raz została przekroczona w 2010 roku, gdy z rąk szaleńca motywowanego politycznie zginął Marek Rosiak.
Pompowanie przez ugrupowania opozycyjne atmosfery strachu i zagrożenia wolności w Polsce rządzonej przez PiS pogłębia podziały społeczne. Dziś zarówno „obrońcy demokracji” jak i zwolennicy ekipy rządzącej skłonni są sięgać po coraz cięższy oręż. W 2010 roku w Łodzi z rąk nakręconego spiralą nienawiści Ryszarda Cyby zginął pracownik biura poselskiego PiS Marek Rosiak. Obecnie niewiele brakło, by tragiczny scenariusz się powtórzył w biurze PO. Najwyższy więc czas powstrzymać nastroje, trzeba by obie strony sporu zrobiły zamaszysty krok w tył i wytonowały nastroje społeczne. Zanim będzie za późno.
Wesprzyj nas już teraz!
Do karygodnych wydarzeń doszło w Opolu, w biurze poselskim PO Tomasza Kostusia. Do pomieszczenia wtargnął 56-letni mężczyzna, który groził śmiercią posłowi Borysowi Budce. Ten akurat przebywał z gościem w pokoju obok. Napastnik groził, że posła zabije, że „użyje maczety i noża, by pozbawić go życia”. Twierdził, że „chce się odegrać na całej Platformie”.
Mężczyzna na szczęście zakończył na groźbach i opuścił lokal. Chwilę później został zatrzymany przez policję. Znaleziono przy nim „sporych rozmiarów nóż”.
Po tych zdarzeniach Borys Budka napisał: „Apeluję o to, by język nienawiści zastąpić rzetelną i merytoryczną debatą. Nie pozwólmy, by zdarzyła się znowu tragedia”.
Działacze PO szybko przypomnieli też, że to Jarosław Kaczyński rozgrzewał nastroje mówiąc „o zdradzieckich mordach i kanaliach”. Winna ma być też jakość pracy TVP Info, która może wywoływać „skrajne emocje”.
Szkoda, że przy okazji politycy opozycji nie uderzyli się we własne piersi. Winni tego co się dzieje na ulicach miast w Polsce znajdują się bowiem po obydwóch stronach sporu. A mając na uwadze obecne realia prowadzenia „debaty” publicznej, nie można wykluczyć, że incydent mógł być polityczną prowokacją.
Źródło: rmf24.pl
MA