Papież Franciszek napisał chyba najbardziej ideologiczny dokument swojego pontyfikatu. Proponuje szereg działań, które mogą mieć katastrofalne skutki. Interesuje go wyłącznie obniżanie średniej światowej temperatury, tak, jakby na ludzkość nie czyhały dziś inne, o wiele poważniejsze zagrożenia. Dla tego celu papież jest gotów wesprzeć nawet powołanie rządu światowego; a wiemy przecież, jak bezbożny charakter miałaby dzisiaj taka struktura.
W swojej najnowszej adhortacji apostolskiej Laudate Deum papież Franciszek zawarł cały szereg kontrowersyjnych albo zgoła niebezpiecznych elementów i postulatów. Dziwi zwłaszcza pierwsza część dokumentu, w której Ojciec Święty wypowiada się na temat zjawiska globalnego ocieplenia. Przytacza liczby i dane, twierdzi, że klimat ociepla się wskutek działalności człowieka, a utrzymywanie, że jest inaczej, krytykuje jako nieledwie głupotę. To jeden z nielicznych przypadków w dziejach, gdy papież wydaje dokument nauczycielski, w którym wypowiada się z taką pewnością siebie bynajmniej nie w dziedzinie doktryny i moralności, ale w sprawach, które ze swojej natury nie leżą w kompetencjach rzymskiego Urzędu Nauczycielskiego. Niestety, to nie arbitralność wypowiedzi o antropogenicznej naturze globalnego ocieplenia jest największym problemem Laudate Deum.
Wzorowe Chiny?
Wielkie wątpliwości wywołuje na przykład wyraźna pochwała Chin, które papież przeciwstawia Ameryce. Papież pisze: „Jeśli weźmiemy pod uwagę, że emisje na osobę w Stanach Zjednoczonych są około dwukrotnie wyższe niż w przypadku mieszkańca Chin, i około siedmiokrotnie wyższe niż średnia w najbiedniejszych krajach, możemy stwierdzić, że powszechna zmiana nieodpowiedzialnego stylu życia związanego z modelem zachodnim, miałaby znaczący długoterminowy skutek”. Jest niewątpliwie słuszne napiętnować hedonistyczny i konsumpcyjny styl życia większości społeczeństw zachodnich; można też skrótowo sprowadzić rzecz do modelu amerykańskiego. Jednak przeciwstawienie mu modelu Państwa Środka budzi głęboki sprzeciw, choćby dlatego, że obecny status rerum w Chinach został osiągnięty za pomocą niezwykle brutalnych środków, choćby ludobójczej polityki jednego dziecka. W punkcie 9 Laudate Deum papież Franciszek przeciwstawia się koncepcji, według której w walce z globalnym ociepleniem należy zmniejszyć globalną liczbę ludności; skoro tak, to nie sposób zrozumieć, dlaczego podaje za wzór Chiny, które swój rozwój oparły właśnie o takie zmniejszanie. Warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, gdy Watykan wychwala Państwo Środka. Kilka lat temu kardynał Peter Turkson, dziś Wielki Kanclerz Papieskiej Akademii Nauk oraz Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, podawał Chiny jako wzór realizacji katolickiej nauki społecznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Nawiasem mówiąc, papieskich pochwał w Laudate Deum doczekały się też… Zjednoczone Emiraty Arabskie. Można byłoby to odbierać w kontekście nadchodzącego szczytu klimatycznego w Dubaju (to dlatego Franciszek wydał adhortację właśnie teraz – to konkretny apel do uczestników tego szczytu!); ale trzeba pamiętać, że Watykan od dłuższego czasu ściśle współpracuje z Emiratami. Papież przecież właśnie tam wzniósł we współpracy z emirackim rządem multireligijny kompleks Domu Rodziny Abrahamowej. Pewnie nie bez związku z tą współpracą pozostaje fakt, że rządząca Emiratami rodzina ma warte grube miliardy dolarów interesy na całym świecie. Taki sojusznik bez wątpienie bardzo Stolicy Apostolskiej „pomaga”.
Śmiercionośne protesty
Całkowicie niepoważne wydaje się tez poparcie przez Ojca Świętego radykalnych protestów ekologów. W punkcie 58 Franciszek pisze, że przy okazji różnych konferencji klimatycznych uwagę przyciągają działania grup „zradykalizowanych”; następnie odrzuca stosowanie przez nich przemocy, ale uznaje, że ich działalność może być „konieczna” aby „wywierać zdrową presję” na społeczeństwo. Trzeba pamiętać, jak w praktyce wygląda działalność radykalnych grup ekologicznych. W Europie to dziś przede wszystkim Letzte Generation (Last Generation, Ostatnie Pokolenie). Aktywiści zwykle przyklejają się do dróg, niszczą zabytki albo zakłócają imprezy sportowe. Być może w związku z papieskim odrzuceniem stosowania przemocy należy skrytykować niszczenie zabytków, ale wydaje się, że dwie pozostałe formy – już nie. Tymczasem choćby przyklejanie się do dróg powoduje ogromne straty i szkody; bywa, że prowadzi też do śmierci, gdy wskutek nagłego zatrzymania ruchu rozbijają się samochody albo karetki pogotowania nie są w stanie przyjechać na czas do chorego. Popieranie przez Franciszka w bardzo ogólnych słowach radykalnych protestów jest w tym kontekście skrajną nieodpowiedzialnością.
Nadchodzi koniec
Wreszcie, jak sądzę, należy zdecydowanie skrytykować tonację tekstu papieża. W pierwszych kilkunastu akapitach Ojciec Święty sięga po niezwykle dramatyczną stylistykę, co kulminuje w punkcie 17, gdzie pisze: „Niektóre diagnozy apokaliptyczne często wydają się nierozsądne lub niewystarczająco uzasadnione. Nie powinno nas to skłaniać do ignorowania faktu, że realna jest możliwość osiągnięcia punktu zwrotnego. Niewielkie zmiany mogą wywołać poważne, nieprzewidziane i być może już nieodwracalne zmiany z powodu czynników inercyjnych. Uruchomiłoby to ostatecznie lawinową kaskadę zdarzeń. W takim przypadku zawsze jest już za późno, ponieważ żadna interwencja nie może zatrzymać już rozpoczętego procesu. Stamtąd nie ma już odwrotu”.
Czytelnik słyszał na pewno o coraz poważniejszym problemie zwłaszcza wśród dzieci, młodzieży i młodych dorosłych. Ludzie bywają ogarniani swoistą paniką ekologiczną i odczuwają autentyczny strach związany z nadchodzącą rzekomo katastrofą. Wiele osób decyduje się przy tym na rezygnację z posiadania rodziny – nie chcą mieć dzieci, uznając, że, po pierwsze, istoty ludzkie obciążają środowisko, a po drugie – że jest niemoralne wydawać dzieci na świat mający ulec rychłej zagładzie. Papieski alarmistyczny ton, niestroniący nawet od apokaliptycznych obrazów, może tylko nasilić te negatywne zjawiska. Znowu mamy zatem do czynienia ze skrajną nieodpowiedzialnością.
Jeden światowy rząd?
Do tego dochodzi sprawa globalnego rządu. Franciszek uznaje w Laudate Deum, że nie da się rozwiązać problemu klimatycznego bez utworzenia struktur międzynarodowych, które zostaną obdarzone autentyczną władzą. W tym sensie promuje wprost i bezpośrednio ideę powoływania rządu światowego. W punkcie 35 napisał: „Nie należy mylić multilateralizmu ze światową władzą skoncentrowaną w jednej osobie lub elicie z nadmierną władzą: «Kiedy mówimy o możliwości istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo, niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym». Mówimy przede wszystkim o «organizacjach światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne, eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka». Chodzi o to, że muszą one być wyposażone w rzeczywistą władzę, aby «zapewnić» realizację pewnych niezbywalnych celów. W ten sposób powstałby multilateralizm, który nie zależałby od zmieniających się okoliczności politycznych lub interesów nielicznych kręgów, i który miałby stabilną skuteczność”.
Idea nie jest nowa; Franciszek o rządzie światowym pisał już w swojej encyklice Fratelli tutti z 2020 roku. Nie wsparł tam stworzenia rządu światowego wprost, ale snuł wizję tworzenia międzynarodowych struktur kierowniczych i wskazywał, że powinny one mieć możliwość karania państw przekraczających ustalone przez kolektyw światowy normy. Karanie jest tymczasem prerogatywą suwerena. Ojciec Święty wskazywał: „Wiek XXI jest świadkiem osłabienia władzy państw narodowych, przede wszystkim dlatego, że wymiar ekonomiczno-finansowy o charakterze ponadnarodowym dąży do dominacji nad polityką. W tym kontekście niezbędne staje się dojrzewanie silniejszych i sprawnie zorganizowanych instytucji międzynarodowych, których władze byłyby desygnowane sprawiedliwie, na podstawie porozumień między rządami krajowymi, i wyposażone w możliwość sankcjonowania. Kiedy mówimy o możliwości istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo, niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym. Powinno się jednak przynajmniej przewidywać możliwość powołania do życia skuteczniejszych organizacji światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne, eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka” (Fratelli tutti, 172).
Idea św. Jana XXIII
Franciszek kontynuował tutaj myśl niektórych ze swoich poprzedników, a zwłaszcza św. Jana XXIII. Papież ten w encyklice Pacem in terris trzeźwo zauważył, że istniejące stosunki międzynarodowe są niewystarczające dla zapewnienia pokoju powszechnego; uznając, że trzeba osiągnąć pokój powszechny, stwierdził – logicznie w perspektywie doczesnej – że konieczne jest ustanowienie światowego rządu. Papież pisał:
„A ponieważ obecnie ze wspólnym dobrem wszystkich narodów wiążą się zagadnienia dotyczące wszystkich narodów, i ponieważ zagadnienia te może rozwiązać jedynie jakaś władza publiczna, posiadająca i moc, i organizację, i środki o równie wielkim zasięgu oraz obejmująca zakresem swego działania cały świat – wynika z tego, że nawet z nakazu samego porządku moralnego trzeba ustanowić jakąś powszechną władzę publiczną” (Pacem in terris, 137).
Wskazywał dalej, że „zasięg tej władzy powinien rozciągać się na cały świat” i powinna ona „dysponować odpowiednimi środkami, wiodącymi do powszechnego dobra wspólnego” (tamże, 138). Z drugiej strony św. Jan XXIII postulował postawienie takiej powszechnej władzy publicznej szeregu ograniczeń. Wskazywał: „Jak w poszczególnych państwach stosunki między władzą publiczną i obywatelami, rodzinami oraz zrzeszeniami trzeba regulować i kierować według zasady pomocniczości, tak i stosunki między powszechną władzą publiczną a władzami publicznymi poszczególnych państw należy oprzeć na tej samej zasadzie. Właściwym bowiem zadaniem tej powszechnej władzy jest rozpatrywanie i rozstrzyganie spraw, mających powiązanie z powszechnym dobrem wspólnym w dziedzinie gospodarczej, społecznej i politycznej oraz w rozwoju nauki. Sprawy te posiadają wielkie znaczenie, mają bardzo szeroki zasięg i są szczególnie palące; dlatego nasuwają zbyt wiele trudności, aby mogły je pomyślnie rozwiązać rządy poszczególnych państw” (tamże, 140). I dalej: „Zadaniem tej władzy powszechnej nie jest korygowanie czy kontrolowanie działań z zakresu kompetencji władz publicznych poszczególnych państw. Ma ona natomiast starać się o wytworzenie na całym świecie takich warunków, w których nie tylko władza publiczna każdego państwa, lecz również poszczególni ludzie oraz zrzeszenia będą mogły bezpieczniej wykonywać swe zadania, wypełniać obowiązki i domagać się poszanowania dla swych praw” (tamże, 141). Jest tu więc silna idea powołania rządu światowego, tyle, że o ograniczonych kompetencjach.
Rząd bezbożnej dyktatury
Nie chcę tu wyrokować nad intencjami św. Jana XXIII. To, co można obiektywnie stwierdzić, to fakt, że w chwili publikacji encykliki Pacem in terris w świecie Zachodu panowała jeszcze powszechna wiara w możliwość budowy autentycznie cywilizowanego porządku globalnego. W Europie zachodniej swoje rządy konstytuowała na ogół chadecja; w Stanach Zjednoczonych polityka była prowadzona w dużej mierze w ramach szeroko pojętych idei chrześcijańskich. Te nadzieje zostały skutecznie zdruzgotane dopiero kilka lat później, najpierw przez rewoltę seksualną 1968 roku, później przez wyrok amerykańskiego Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade w 1973 roku. Dzisiaj wiemy dobrze, że globalne elity nie są zainteresowane budową zdrowej cywilizacji; dążą raczej do utworzenia ładu światowego jako swoistego analogonu Królestwa Antychrysta: z powszechną swobodą do mordowania dzieci nienarodzonych; z możliwością zabijania w ramach eutanazji osób uznanych za społecznie zbędne; z kompletnym gwałceniem prawa do wychowania dzieci, które przechodzą de facto pod kuratelę bezbożnych urzędników, gwałcących ich niewinność i aprobujących okaleczenia ich ciał w związku z genderyzmem. Do tego dochodzi oczywiście elitarystyczna i antyludzka wizja przyszłego świata takich ideologów jak Yuval Noah Harari. Wspieranie w takim kontekście budowy globalnego rządu, który będzie przejmować kompetencje państw suwerennych, jest – świadomie lub nie – przykładaniem ręki do konstytuowania antychrystycznej dyktatury.
Integracja Watykanu z globalnymi elitami
Laudate Deum to w sumie dokument bardzo groźny. Nawet jeżeli tematyka ochrony środowiska może i powinna być przedmiotem zainteresowania Kościoła, nie powinno podejmować się jej przez pryzmat ideologii klimatyzmu. Tymczasem Laudate Deum jest dokumentem głęboko ideologicznym: tak należy ocenić opisane wyżej postulaty Franciszka, których praktyczna realizacja może prowadzić wyłącznie do poważnych szkód. Jest dla mnie ponadto głęboko zasmucające, że spośród wszystkich globalnych problemów papież wybiera na najważniejszą kwestię właśnie globalne ocieplenie. Nie mam kompetencji, by wypowiadać się na temat realności tego zjawiska i jego powiązania z działalnością człowieka; jestem jednak pewien, że nawet jeżeli na skutek zmian klimatycznych duże ludzkie społeczności byłyby zagrożone różnego rodzaju problemami – to jeszcze większa grupa ludzi jest nieustannie zagrożona przez postępującą cywilizację śmierci. Aborcja i eutanazja zbierają każdego dnia wielkie krwawe żniwo, ideologia gender niszczy życie setkom tysięcy młodych ludzi na świecie. Te tematy, które, zdawałoby się, powinny najbardziej zajmować Stolicę Apostolską, są jednak zepchnięte na margines. Dlaczego? Obawiam się, że tylko z jednego powodu – bo takie są oczekiwania globalnych elit, z którymi Watykan z miesiąca na miesiąc jest coraz silniej powiązany. Wizja Stolicy Apostolskiej jako duchowej agendy powszechnego rządu, jakkolwiek wydawałaby się fantastyczna i nierealna, w istocie stopniowo się materializuje.
Paweł Chmielewski