Podczas gdy schizmatyccy biskupi zachęcają swoje społeczności do aktywnego sprzeciwu wobec deprawacji dzieci i propagandy LGBT, katolicka hierarchia na ogół chowa głowy w piach, a watykańskie elity sieją coraz więcej zamętu wokół kwestii seksualności i płci. Co mówi na ten temat przypadek Gruzinów, którzy po raz kolejny mieli odwagę wyjść na ulice i pogonić genderową dzicz?
Od kilku lat propaganda neomarksistowskiej ideologii LGBT – niewykluczone, że przy wsparciu George’a Sorosa – wzmaga się w Gruzji, podobnie jak w innych krajach europejskich. Różnica jest taka, że w tej części świata deprawacja nie przechodzi tak łatwo. Niedawno jej propagatorzy zorganizowali kilkudniowy event pod hasłami tęczowej „Dumy”. Wydarzenie spotkało się z żywą reakcją ze strony Gruzinów zatroskanych o moralność publiczną.
Toczącą się wojnę barbarzyństwa przeciwko cywilizacji dobrze oddaje relacja na łamach „Krytyki Politycznej”. „W Gruzji każda inicjatywa organizowana przez środowisko LGBTQ+ spotyka się z radykalnym sprzeciwem ze strony prawicy oraz Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego (GKP). Wtóruje im w tym rządząca krajem partia Gruzińskie Marzenie (GM), która – jak sama deklaruje – stoi na straży konserwatywnych wartości. Przyświeca jej ochrona rodzin przed zgniłymi ideologiami” – czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Następnie lewicowe medium ubolewa, że Gruzinom nie podobała się propaganda ideologii LGBT w… McDonaldach. Do zestawów dziecięcych Happy Meal dołączano mianowicie… „książeczki i gadżety związane z Eltonem Johnem, jego mężem Davidem Furnishem oraz ich synami. Środowisko prawicowe uznało to za bezpardonowy atak wymierzony w gruzińskie dzieci, spisek bliżej nieokreślonych wrogów Gruzji” – dodają intelektualni zeloci Rewolucji.
A teraz po polsku – homo-celebryta wraz z innym sodomitą trafia do zestawu dziecięcego zamiast książeczek o dinozaurach, maskotek i samochodzików. Czy to jest normalne? Nie, to nie jest normalne i dlatego normalni Gruzini reagują tak jak normalny człowiek reaguje na nienormalną rzeczywistość…
Nie chodzi tu przecież o to, czy lubimy muzykę Eltona Johna czy Dire Straits, ale o to, czy nasze dzieci żyją w przyjaznej rzeczywistości, gdzie nikt nie rozbudza ich seksualnie, gdy nie są jeszcze na to gotowe, i nikt nie wypacza w nich zdrowego obrazu rodziny… Czytając rewelacje, które serwuje „Krytyka Polityczna”, myślę, że gdyby w mózgu istniał określony ośrodek odpowiedzialny za ochronę dzieci przed złem, to można by być pewnym, że u osób z zespołem myślenia lewicowego ta część została wycięta albo zwyczajnie nie funkcjonuje.
Ale na tym nie kończą się „grzechy” Gruzinów przeciwko urojonym „prawom człowieka”.
„W tym samym czasie na miejsce zmierzała demonstracja skrajnej prawicy. Przeważającą większość jej uczestników stanowili mężczyźni. Blisko dwutysięczny tłum niósł gruzińskie flagi państwowe, duże, drewniane krzyże oraz kolorowe ikony z wizerunkami świętych. Wśród demonstrantów można było dostrzec mężczyznę, który zrobił sobie pelerynę z flagi Unii Europejskiej. Umieszczony na niej czerwony krzyżyk świadczył o jego podejściu do tej struktury”– relacjonuje medium.
Sodomia to grzech przeciwko naturze, który – gdy jest szeroko akceptowany społecznie – sygnalizuje ostatnie stadium moralnej degradacji ludzkiej istoty i społeczeństwa. Dlatego kompromis z ideologią LGBT i jej programem politycznym musi być całkowicie wykluczony. Tolerancja nie oznacza dawania pola do realizacji jakichkolwiek postulatów. Tolerancja, zgodnie z klasyczną definicją, oznacza tylko i wyłącznie znoszenie zła z pełną świadomością, iż jest to zło i należy je wyeliminować. Jeżeli zaś je tolerujemy, to tylko po to, by uniknąć jeszcze większego zła.
Dlatego błędem byłoby twierdzenie, iż Gruzini (czy jakakolwiek inna grupa, która zachowała przywiązanie do porządku natury) atakowali homoseksualistów. Oni nie atakowali homoseksualistów czy osób o zaburzonej identyfikacji z własną płcią. Wystąpili za to przeciwko stronnictwu politycznemu, którego roszczenia stanowią śmiertelne zagrożenie dla podstaw naszego bytu jako cywilizowanych społeczeństw. Te do niedawna jeszcze rozumiały, że odchylenia od porządku naturalnego mogą być co najwyżej tolerowane (o ile są zamknięte w czterech ścianach), ale nie umieszczane na sztandarach i sankcjonowane prawnie.
Co istotne, Gruzini, którzy mają na tyle silne morale, by stanąć przeciwko sodomskiej patologii, mają też poparcie swoich liderów duchownych, którzy nie odżegnują się od czynnego sprzeciwu. Poparli także propozycję legislacyjną dotyczącą zakazu deprawacyjnej propagandy.
Jak widać, hierarchowie ci mają jeszcze wyczucie tego, że prawo naturalne stoi ponad prawem stanowionym. Dla przykładu, podejrzewam, że na co dzień gruzińscy patrioci nie wchodzą innym na balkony, ponieważ szanują prawo własności. Ale gdy na tym balkonie wiszą barwy ideologii śmiertelnie niebezpiecznej dla ładu moralnego w ich kraju, to widzimy na krążącym w sieci nagraniu, jak wspinają się po budynku i zrzucają „tęczową” parasolkę, zastępując ją flagą Gruzji.
Jeżeli społeczeństwo zatraca zdolność do skutecznej reakcji na zło, jest na owo zło skazane. Pokazuje to przypadek Polski, gdzie teoretycznie mamy do czynienia ze społeczeństwem katolickim i przywiązanym do tradycyjnych wartości. Jesteśmy jednak tak bierni, że parady zaburzonych seksualnie ludzi i ich stronników przechodzą przez ulice w sposób niezakłócony. System prawny jest zaś zdegenerowany do tego stopnia, że zwolennicy ideologii LGBT fizycznie atakujący policjantów otrzymują zamiast adekwatnych wyroków niewielkie grzywny, podczas gdy dziewczyna, która próbowała wyrwać torbę uczestniczce gorszącej parady trafia do więzienia na trzy lata.
Z naszej perspektywy reakcja gruzińskiego społeczeństwa i większej części schizmatyckiej Cerkwi na świecie jest przede wszystkim kamieniem wstydu dla hierarchii Kościoła katolickiego, która w przytłaczającej większości ten cywilizacyjny problem albo ignoruje albo wręcz opowiada się po stronie Rewolucji wymierzonej w sam Boski porządek świata. Podobnie zresztą większość prominentnych duchownych zachowała się, gdy gwałcono praworządność pod pretekstem „pandemii koronawirusa”.
Jedno z największych zaniedbań współczesnego Kościoła polega na schowaniu pod korzec zdrowej katolickiej nauki moralnej i społecznej. Kościół nie mówi dziś nic na temat tego, jakie warunki muszą być spełnione, żeby władza była uznana za legalną, a jej ukazy zobowiązywały katolików w sumieniu. Taka narracja w ogóle się nie pojawia. Trudno jednak się dziwić, choćby w Polsce, gdzie – jak od lat wypomina ks. Isakowicz-Zaleski – władza kościelna wchodzi z władzą świecką w nadmierną zażyłość, i to niezależnie od opcji politycznej tej ostatniej.
Dzisiejszy Kościół niezwykle rzadko odwołuje się do tradycyjnych zasad, jakimi powinny kierować się społeczeństwa. Tym bardziej nie wspomina o warunkach obywatelskiego nieposłuszeństwa. Wydaje się, że już za komuny – choć przecież po Soborze – duchowieństwo miało więcej ducha sprzeciwu, który zaleca Ewangelia, wyraźnie wskazująca, że uczeń Chrystusa nie ma być pozbawioną poglądów amebą, która „łyka” wszystko w imię posłuszeństwa władzy.
Z ust hierarchów niezwykle rzadko słyszymy dziś, że prawo naturalne (ustanowione przez Boga) stoi ponad prawem stanowionym. Kościół wydaje się stać „po stronie” świata, a więc po stronie silniejszego. Bo świat, zbuntowany przeciwko Bogu i zmierzający do moralnej samozagłady, dysponuje wszelkimi państwowymi środkami przymusu, aby nakłaniać ludzi do eksperymentów medycznych i akceptowania dewiacji, czy też zbrodni zabijania nienarodzonych. Z ust biskupów nie słyszymy, że są w kontrze do tego typu polityki. I chociaż kilku z nich „pogroziło palcem” Joe Bidenowi czy Nancy Pelosi, to myśl o ekskomunikowaniu tych możnych apostatów możemy raczej włożyć… między opowieści z dawnych lat.
Tym bardziej smutny jest fakt, że Cerkiew schizmatycka – która oderwała się od jednej Owczarni Chrystusowej i wypowiedziała posłuszeństwo samemu Namiestnikowi Chrystusa, konieczne, by być członkiem Jego Mistycznego Ciała – zachowuje więcej zdrowego rozsądku i ewangelicznego ducha sprzeciwu wobec zła moralnego. Choć prawosławne społeczeństwa mają swoje problemy, a oderwanie od źródła zbawienia nie pozostaje bez konsekwencji, to ich odruchy i postawy pokazują dużo większe przywiązanie do prawa naturalnego niż ma to miejsce w przypadku społeczeństw zachodnich. Te drugie niejako zdradzone przez hierarchię kościelną, która miała prowadzić je do Boga i umacniać królowanie Chrystusa na Ziemi, a nie „otwierać” się na świat w ramach aggiornamento…
Filip Obara
„Kościół rozmarzony”: Franciszek dośpiewuje nowe zwrotki „Imagine”